wtorek, 19 lipca 2022

Affinity Suite & Magma! The New Portuguese shots, both with José Lencastre!


Zachodni skraj Półwyspu Iberyjskiego nie ustaje w dostarczaniu nam doskonałej muzyki improwizowanej. W sumie, gdyby Trybuna zajmowała się wyłącznie recenzowaniem muzyki tam wydawanej, też miałaby, co robić! Nadaktywny Creative Sources, mocno jazzowy, ale ostatnio silnie portugalski w repertuarze Clean Feed, zacna inicjatywa samych muzyków, czyli Phonogram Unit, to ledwie początek wyliczanki, a przecież muzykę z Portugalii wydaje się także w innych częściach Europy, o Polsce nie zapominając!

Dziś dwie nowości z muzyką dość od siebie oddaloną, acz oczywiście jak najswobodniej improwizowaną. Oba nagrania łączy saksofonista José Lencastre. W pierwszym jest jednym z pięciu kolektywnych trybów maszyny (obok Ernesto Rodriguesa, Miguela Miry, Hernâni’ego Faustino i João Lencastre’a), w drugiej, trzyosobowej improwizacji zdaje się oddawać palmę narracyjnego pierwszeństwa brazylijskiemu basiście Felipe Zenicoli (skład uzupełnia João Valinho). Z jednej strony morze bezkresnej akustyki, z drugiej sporo psycho-rockowego zacięcia. A co, poza saksofonistą i narodowością prawie wszystkich muzyków, łączy jeszcze obie płyty? Oczywiście, wysoka jakość zawartej na niej muzyki!

 


Affinity Suite

Kwintetowa improwizacja na trzy instrumenty strunowe, saksofon i perkusję doprawdy udanie konsumuje swój tytuł, który możemy dość swobodnie (!) tłumaczyć jako Suitę Pokrewieństwa. Tutaj stara się ona bowiem łączyć swobodną kameralistykę z otwartym, w pełni improwizowanym jazzem, któremu wcale nie jest zbyt daleko do statusu free jazzu. Narracja budowana cierpliwie, ale raz za razem napędzana jazzowym drive’em perkusji, tudzież masywnym brzmieniem kontrabasowego pizzicato, udanie zaś tonowana kameralnym tembrem altówki i wiolonczeli. Tym, który stoi w tej narracji prawdziwym okrakiem zdaje się być saksofonista. Świetnie znamy jego umiejętności asymilacji w każdych warunkach scenicznych, nie dziwi nas zatem, iż w dziele konstruowania pokrewieństw międzygatunkowych ma on wyjątkowo dużo do powiedzenia. Przy okazji zauważmy, iż w przypadku altowiolinisty Ernesto Rodriguesa, Affinity Suite jest być może jedną z najbardziej ognistych i dynamicznych płyt, jakie kiedykolwiek nagrał. Pozostałym czterem muzykom do jazzu jest całkiem blisko, zatem nasze tropy gatunkowe wydają się być trafione.

Na początek artyści serwują nam drobną strunową rozgrzewkę. Obok leży skulony saksofon, a na werblu i tomach dzieją się mikro zdarzenia. Zawieszona w próżni kameralna narracja przypomina spacer gołą stopą po zroszonej porannym deszczem łące. Klecona ze small talks pajęczyna interakcji z każdą pętlą zagęszcza się. Każdy instrument dokłada swoje i rozhuśtane chamber zaczyna odnajdywać pierwsze post-jazzowe podpórki. Gdy tempo rośnie, ciężar improwizacji przesuwa się ku atrybutom bardziej jazzowym. Po dziesiątej minucie muzycy wracają do kameralnych zachowań. Kontrabas przechodzi w tryb arco i wraz z altówką i cello zaczyna budować długie, głęboko oddychające frazy. Saksofon bez wahania wchodzi w zastaną estetykę. Nowa intryga, budowana po niedługim czasie niemal bez udziału instrumentów strunowych, pełna jest mroku i dramaturgicznego zaniechania. Powrót smyczków reinkarnuje stan międzygatunkowego rozkroku. Zdaje się, że wszyscy muzycy w tym stanie czują się wyśmienicie! Kolektywna decyzja o poszukiwaniu drobnego wzniesienia wydaje się w tym momencie wyjątkowo trafiona. Finał pierwszej improwizacji skrzy się wyłącznie dobrymi emocjami.

Drugą historię inicjują wyłącznie strunowce. Piłowanie gryfów i chrobot drżących pudeł rezonansowych, to pierwsze przejawy zdarzeń fonicznych. Introdukcja wydaje się nad wyraz długa, cierpliwa, a samo wejście w stan narracji saksofonu i perkusji dzieje się niemal bezszelestnie. Dźwięki kleją się teraz do siebie wyjątkowo zwinnie, a improwizacja osiąga stan chamber-jazzu i łapie niemal taneczną dynamikę. Akcję budują teraz bracia Lencastre, ale jest ona udziałem wszystkich artystów zgromadzonych w studiu nagraniowym. Trzecia improwizacja także rodzi się na gryfach wiolonczeli, altówki i kontrabasu. Pizzicato & arco in chamber suspens! Po niedługiej chwili saksofon zaczyna formować drobne drony, a w tle rozbłyskują perkusjonalne świecidełka. Każdy z muzyków buduje tu swoją opowieść, ale wszystkie one wchodzą ze sobą w udane interakcje. Przez moment prym wiedzie altówka, ale dość szybko przypomina sobie o kolektywnej konstytucji tego spotkania. Narracja nie szuka na razie żadnych wzniesień, płynie szerokim, efektownym korytem przeróżnych zdarzeń. Tempo wzrasta jakby mimochodem, niesione śpiewem saksofonu i nerwowymi podrygami kontrabasu i perkusji. Cello i viola dokładają urocze ornamenty. Nim jednak artyści zwieńczą swoje dzieło, proponują nam dość zaskakujące spowolnienie. Post-dynamika ostatniej fazy nagrania zdaje się być wyjątkowo rozhuśtana, rwana, nawet nerwowa, zdobiona wszakże wyjątkowo urokliwymi zdarzeniami strunowymi.



 

Magma

Jedną z najbardziej wartościowych płyt roku 2021, pochodzącą z Iberii, był album zatytułowany Anthropic Neglect, nagrany przez pewien kwartet pod koniec grudnia 2019 roku. Tegoż dnia, w lizbońskim studiu Namouche, powstało także inne nagranie, tym razem poczynione w składzie trzyosobowym. Gitarzysta Jorge Nuno postanowił odpocząć, a pozostała trójka z rzeczonego kwartetu wypichciła nam niezłą Magmę! Rozśpiewany, ale chwilami bardzo zadziorny saksofon Lencastre’a, ryjąca bruzdy i burcząca gitara basowa Zenicoli oraz aktywna, czupurna perkusja Valinho, to sprawcy tego zdarzenia fonicznego.

Już pierwsze dźwięki mówią nam, czego powinniśmy się spodziewać po Magmie. Masywny bas dudni, pełny zestaw perkusyjny głośno oddycha, a lekki, frywolny saksofon podśpiewuje, ale w każdej frazie przemyca ogniste mikro elementy. Narracja stand by szybko nabiera gęstości, ale nie eskaluje tempa. Saksofon pokrzykuje, bas riffuje, niczym stalowa gitara, a tłusty drumming dopełnia obrazu. No pain, no game! Drugą opowieść otwierają basowe flażolety, błysk talerzy i dęte westchnienia. Ów mroczny chill-out nie trwa jednak długo. Narracja najpierw nabiera masy, potem szuka dynamiki. Wszystko zdaje się tu dziać wokół basu. Mistrz ceremonii kłębi się w sobie i zalotnie łypie okiem.

Kolejną improwizację otwiera saksofon. Rzewne i tęskne melodie pną się ku górze, ale dość szybko napotykają na ciosy basu i perkusji. Tempo rośnie, jak w pijanym, rockowym bandzie. Saksofon eskaluje, bas szyje połamane, kanciaste meta synkopy, a perkusja znaczy teren niczym rozdrażniony rottweiler. Pod koniec opowieść przypomną gęstą, cuchnącą zawiesinę. Dla przeciwwagi nową historię bas opowiada wysokim, czystym, niemal śpiewnym tonem. Saksofon wpada w okazjonalną nostalgię, drżą perkusyjne talerze. Muzycy kreślą pętlę za pętlą – dęciak robi się nerwowy, bas i perkusja płyną na dużym luzie. Improwizacja szuka raczej mrocznych stref, choć drummer zgrabnie utrzymuje zadaną dynamikę.

Końcową improwizację rozpoczynają perkusja i saksofon. Inicjacyjne zabawy, które kontrapunktuje bas. Kreśli bohomazy i dyskutuje tempo pełne rockowych przełomów. Dynamika improwizacji najpierw rośnie (z pokrzykującym saksofonem), potem opada (dęciak stawia znaki zapytania i okazjonalnie milknie). Bas i perkusja rysują zakręty, trzymają flow w garści, ale improwizacja ewidentnie szuka zakończenia. Saksofon cedzi dźwięki przez zaciśnięte zęby, sekcja rytmu systematycznie traci moc aż po ostatnią sekundę nagrania. 

 

Ernesto Rodrigues, José Lencastre, Miguel Mira, Hernâni Faustino & João Lencastre Affinity Suite (Creative Sources, CD 2022). Ernesto Rodrigues – altówka, José Lencastre – saksofon altowy, Miguel Mira – wiolonczela, Hernâni Faustino – kontrabas oraz João Lencastre – perkusja. Nagrane w Parede, w klubie SMUP, 14 października 2021 roku. Trzy improwizacje, 51:32.

Felipe Zenícola, José Lencastre & João Valinho Magma (FMR Records, 2022). José Lencastre – saksofon tenorowy i altowy, Felipe Zenícola – bas elektryczny oraz João Valinho – Drums. Nagrane w Lizbonie, Namouche Studios, 23 grudnia 2019 roku. Pięć improwizacji, 30:52.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz