wtorek, 9 sierpnia 2022

Mikołaj Trzaska, Petr Vrba, Mark Tokar & Balázs Pándi at Malá Pardubická!


Free jazzowa grupa wyszehradzka? No, prawie! Polak, Czech, Ukrainiec i Węgier zebrali się ubiegłej jesieni na dwa dni w czeskich Pardubicach i zgodnie z tamtejszą tradycją końskich gonitw nieźle sobie pokłusowali!

Muzycy nagrali całe mnóstwo bystrych dźwięków (zapewne więcej niż dwie godziny!), a potem do dzieła przystąpił dzielny wydawca krajowy, który z tego obszernego materiału wykroił (czasami dosłownie!) ponadgodzinny dysk kompaktowy, regularnego, dwunastocalowego winyla, a dla szczególnie potrzebujących także singla siedmiocalowego i pięciocalowego!

Dziś skupimy się na edycji kompaktowej, ale podkreślamy już na wejściu, iż z całą pewnością warto posiadać wszystko, co powstało w trakcie sesji nagraniowej! Powodów jest wiele, nie są one bynajmniej geopolityczne, tudzież antywojenne. Malá Pardubická, to nade wszystko wyśmienite, free jazzowe mięcho, do tego w wielu fragmentach bardziej niż oryginalnie podane.

Pardubickie dokonania kwartetu można śmiało podzielić na pewne podgrupy stylistyczne. Mamy zatem pakiet ognistego free jazzu na saksofon, trąbkę i masywną, tłustą sekcję rytmu, mamy niemniej obfity worek muzyki nieco stonowanej, poszukującej innych emocji, bazującej na brzmieniu temperamentnego klarnetu basowego i rozsądnie dawkowanej elektroniki, nierzadko z ambientowym posmakiem (także popartej fantastyczną robotą kontrabasu i perkusji), wreszcie utwory łączące wspomniane wyżej wątki, wyjątkowo udanie asymilujące akustyczne frazy z delikatnym, elektronicznym tłem. Innymi słowy – dla każdego coś miłego!

 


Pierwsze utwory albumu zdają się łagodnie wprowadzać nas do obiecanego piekła. Soczysty, twardy kontrabas, mglista perkusja, preparująca trąbka i podekscytowany klarnet basowy. Muzyka przypomina chłodny wiatr od północy, który dobrze wentyluje upalne powietrze środka lata. Mała elektronika kreuje strugi post-oniryzmu, a rozśpiewany alt nieśmiało zaprasza do zabawy. Ta ostatnia na dobre zaczyna się w drugiej fazie trzeciej improwizacji. Narracja wydaje się leniwa i ulotna, by w ułamku sekundy stać się gęstą i niezwykle masywną. Z jednej strony subtelności elektroniki i kontrabasowego smyczka, z drugiej siła wyrazu drummingu i gotowych na wszystko dęciaków. Czwarta historia, to urokliwe small talks, znów z klarnetem i wyjątkowo wesołą trąbką. Sekcja rytmu stawia zasieki i dobrze dba o nasze emocje. W kolejnej części masywności działań kontrabasu i perkusji sprzyja ognisty alt, który ciągnie narrację wysokim wzgórzem. Z kolei szósta część przypomina pokraczną balladę, pełną niuansów brzmieniowych i niemal modelowej koegzystencji saksofonu i smyczka.

Począwszy od siódmej historii mamy wrażenie, iż muzycy włączają free jazzowy tryb. Oczywiście znów nie robią tego od razu, trochę się z nami droczą, preparują dźwięki, grają leniwe introdukcje, ale jak już dają sygnał do ataku, z pewnością nie planują brać jeńców. W kolejnej części scenariusz wydaje się podobny. Trochę brudnych fraz i sygnał do dynamicznej akcji wprost z żelaznego gryfu kontrabsu i metalowej glazury werbla. Kwartet płynie free jazzem na alt, trąbkę, zamaszyste pizzicato i huraganowy drumming.

Sytuacja zmienia się dość zasadniczo począwszy od dziesiątego epizodu. Dwie kolejne improwizacje brzmią niczym dwa tejki tej samej narracji. Elektroniczny ambient, basowe drony i flażolety. W obu przypadkach narracja intrygująco zagęszcza ścieg i śle nam efektowne pozdrowienia, a zadania (milczącej) trąbki przyjmuje coraz aktywniejsza elektronika. Druga z bliźniaczych improwizacji ma tzw. ciąg dalszy. Po ułamku sekundy zawahania kwartet rusza w bój niesiony altowym zaśpiewem. Nie bez winy są tu także rozkołysane bębny! Kolejne dwie improwizacje kontynuują wątki dęto-elektroniczne. Trąbka obrasta kurzem, a muzycy raz za razem zaskakują nas fakturą dźwięków, czy też zmianami dramaturgii. Swoje dokłada tu dawno niesłyszany klarnet basowy. W trzynastej improwizacji dużo dysonansu - smyczek i saksofon, ale i masywne uderzenia po gryfie kontrabasu, werblu i tomach.

Przedostatnia improwizacja znów zaczyna się ambientem i basowymi zdobieniami, ale rozwija się inaczej niż jej poprzedniczki. Przede wszystkim wraca trąbka i to jest powrót niemalże tryumfalny! Gada z klarnetem i wiedzie opowieść intrygującymi zakamarkami. Finałowa część nie wycisza naszych emocji, ale wręcz je stymuluje. Kwartet wraca na free jazzowe ścieżki, które zdążyliśmy polubić w środkowej części płyty. Nim jednak nastąpi eksplozja, na starcie znów dostajemy porcję wykwintnych preparacji altu i trąbki. W tle snuje się elektronika, passing perkusji koncentruje się na talerzach, a dół basu łypie okiem, po czym bez zbędnej zwłoki podrywa wszystkich do tanga. Free Jazz Quartet still lives!

 

Mikołaj Trzaska, Petr Vrba, Mark Tokar, Balázs Pándi Malá Pardubická Vol. 4 (Gusstaff Records, CD 2022). Mikołaj Trzaska – saksofon altowy, klarnet basowy, Petr Vrba – trąbka, elektronika, Mark Tokar – kontrabas oraz Balázs Pándi – perkusja, instrumenty perkusyjne *). Nagrania zarejestrowano pod adresem Divadlo 29, w czeskich Pardubicach, w dniach 26 i 27 listopada 2021 roku. Płyta CD zawiera 15 improwizacji, które trwają łącznie 66 minut i 8 sekund. Na trzech edycjach winylowych (Vol. 1 - 12”, Vol. 2 - 5” oraz Vol. 3 - 7”) opublikowano kolejnych 14 improwizacji, nie były one jednak przedmiotem niniejszej recenzji.

 

*) opis instrumentalny został poszerzony w stosunku do albumowego credits, gdyż wedle tego, co słyszy recenzent, do generowania dźwięków w trakcie dwóch dni nagraniowych użyto większej liczby akcesoriów muzycznych niż wskazano na okładce płyty.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz