Sięgamy dziś po dwie niemieckie płyty, które łączy osoba kontrabasisty Meinrada Kneera. W trio napotykamy na soczystą, swobodnie improwizowaną narrację, z kolei w kwintecie – podpisanym przez wyżej wymienionego – natrafiamy na wyrafinowany jazz, który lubi ponadgatunkowe inspiracje, świetnie radzi sobie w improwizacjach, ale punktem wyjścia jest tu zawsze zgrabnie skonstruowana kompozycja.
Oba nagrania powstały w tym samym studiu nagraniowym w
Berlinie, tego samego roku. Muzyka zawarta na obu krążkach zdaje się po części pokazywać
przeciwlegle krańce zainteresowań kontrabasisty. Nade wszystko prezentuje nam jednak
doskonałego artystkę, który świetnie funkcjonuje w każdych okolicznościach
stylistycznych i gatunkowych.
Puna
Gitarzysta Olaf Rupp i perkusista Rudi Fischerlehner grywają
razem w duecie Xenofox (szukajcie recenzji na tych łamach!). Teraz do swych
ognistych, niekiedy post-psychodelicznych narracji dołączyli Meinrada Kneera,
który zdaje się być zarówno free jazzowym zwierzem najczystszego chowu, jak i
kameralnym, smyczkowym wirtuozem i kolorystą. Mieszkanka powstała z tego
piorunująca, śmiało już teraz mieszcząca Punę
na liście najlepszych płyty mijającego roku.
Początek nagrania nie zwiastuje jeszcze burzy z piorunami. Smyczek
ślizga się po strunach, gitara szuka echa amplifikatora, a perkusja szeleści.
Zło czai się jednak z każdej strony i już po kilku pętlach improwizacja zdaje
się być gęsta, reaktywna i zadziorna. Wewnątrz tego tygla emocji rodzi się
pewna rytmiczna struktura, ale jest ona tylko jednym z elementów budowania linearnej
opowieści. Jeśli flow przyspiesza, od
razu kipi psychodelią, jeśli zwalnia, mroczna kameralistyka bierze nas we władanie
i zaciska pętlę na dygoczącej szyi. Muzycy i ich szalone instrumenty efektownie
zawłaszczają tu każdy skrawek przestrzeni dźwiękowej. Emocje rosną, opowieść
nabiera rockowych kolorów, ale kontrabas wciąż pracuje w trybie arco, co sprzyja budowaniu jeszcze większej
jakości. Po upływie jedenastej minuty dynamika narracji spada i zaczynają wiać boczne
wiatry – rezonują talerze, kontrabas niespodziewanie wchodzi w tryb pizzicato, a gitara zasypuje nas coraz
większymi garściami flażoletów. Z każdego zakamarka sceny zaczyna teraz sączyć się kwaśny
odczyn, który na etapie finalizacji zbuduje kolejną gęstą opowieść.
Kolejne dwie improwizacje są nieco krótsze, ale nasycone podobnym
ładunkiem ekspresji. Ta pierwsza startuje na pełnym gazie. Strumień dźwiękowy
nabiera mocy z każdą sekundą, a jego ważnym elementem jest znów jakże swawolny
smyczek. Narracja faluje, bywa mroczna, niemal kąpie się w odmętach czarnego
ambientu, za moment staje się dla odmiany niezwykle ekspresyjna. Cały czas pnie
się jednak ku górze, a po osiągniecia punktu przegięcia delikatnie przygasa, płynąc
frazami post-jazzu w wprost z gryfu gitary. Także kolejna opowieść startuje z pełnymi
ustami emocji – ścieg narracji szyty tu jest rockiem i funkiem. Basowy groove, rozhuśtana gitara i perkusja,
która każdy splot dramaturgicznych okoliczności lepi w zwartą opowieść. Puna przez moment zasługuje na miano prawdziwego
power trio, ale nie byłaby sobą,
gdyby nie popadała w psychodeliczne didaskalia. Improwizacja przez większą
część nagrania płynie na kontrabasowym pizzicato,
ale gaśnie pod urokliwym i jakże przemożnym wpływem smyczka.
Ostatnia improwizacja daje nam chwile rezonującego oddechu,
przynajmniej w fazie początkowej. Artyści zasypują nas teraz drobnymi,
preparowanymi frazami. Znów aktywny jest smyczek, który nie szczędzi strun, efektownie
w nie uderzając. Z tego galimatiasu fonii powstaje masywna i typowa dla tria gęsta
opowieść. Tu doposażona w warstwę rytmiczną silnie akcentowaną przez kontrabas
i perkusję. Dla odmiany gitara znajduje teraz przestrzeń dla pick-up’ owych swawoli. Dźwięków i emocji
przybywa, ale pomiędzy nimi wciąż mieści się dużo powietrza. Faza tłumienia
wiecznego ognia post-psychodelii czyniona jest na wyjątkowo efektownym wydechu
– syci się ambientem, budowanym przez wszystkich.
Der Zweite Streich
W przeciwieństwie do tria Puna, w składzie kwintetu Kneera znajdujemy anonimowych dla nas
muzyków. Zatem przywołajmy tu jedynie bardzo dobrze brzmiące na papierze
instrumentarium – trzy dęciaki (puzon, alt i trąbka), perkusja i kontrabas
lidera. Sytuacja startowa jest zatem intrygująca i od razu zaznaczmy, iż także
na końcu tej podróży jesteśmy zadowoleni. Album, to oczywiście propozycja dla
fanów jazzu, którzy lubią from time to
time wdawać się w niezbyt intensywne igraszki z free jazzem. Kompozycje
Meinrada, zgodnie z liner notes,
zdają się korzystać z dalece wielogatunkowych inspiracji, za każdym razem są
także świetnym otwarciem dla procesu niekiedy całkiem swobodnej, choć silnie
ukierunkowanej jazzowo, improwizacji.
Pierwszy temat podaje sekcja rytmu, a rola dęciaków skupia
się na odpowiednim opatrzeniu go melodyką. Rytm wydaje się być dość masywny, w
kontrze do ulotnej melodii. Ekspozycje solowe należą tu do altu i trąbki, a
prowadzone są na bazie dobrze pracującego kontrabasu i perkusji. Drugi temat tytułem
nawiązuje do Ornette Colemana, jest silnie emocjonalnym bluesem, który w fazie ekspresji
chętnie sięga po estetykę Alberta Aylera. Trzeci utwór otwiera solo kontrabasu.
Temat podany tu jest kolektywnie i zdaje się mieć dość niebanalne metrum. Zwraca
uwagę świetne solo puzonu. W kolejnej części kwintet brzmi jak mała orkiestra
swingowa. Temat do śpiewania i tupania noga, utwór zwieńczony ekspresyjnym solem
perkusji.
Piąta kompozycja w fazie otwarcia jest … swobodną
improwizacją saksofonu i kontrabsu. Temat utworu pojawia się dość późno, a cała
opowieść nabiera interesującej dynamiki. Szóstą część ponownie otwiera kontrabas,
tym razem traktowany smyczkiem. Smutna, molowa narracja zostaje bardzo bogato zaaranżowana
dętymi zdobieniami. Tu muzycy początkowo zdają się koncentrować na ogrywaniu
tematu, nie zaś ekspozycjach solowych. Te ostatnie pojawiają się później i są
nieco przegadane. Siódma opowieść stawia na dynamikę i stylowy groove basu. Znów nieco molowy temat podają
tu same dęciaki. Ostatni utwór po części stawia na swobodną improwizację, tu bogaconą
plejadą dźwięków preparowanych. Temat utworu jest balladowy i nieco mniej intrygujący,
z kolei faza improwizacji zdecydowanie trzyma poziom jakże udanego otwarcia. Szczególnie
podobać się może solo basu wsparte na perkusji. Zakończenie skrzy się ciekawą, na
poły semicką melodyką.
Rupp, Kneer & Fischerlehner Puna (Klanggalerie, CD 2023). Olaf Rupp – gitara elektryczna,
Meinrad Kneer – kontrabas oraz Rudi Fischerlehner – perkusja, instrumenty
perkusyjne. Nagrane w Berlinaudio,
Berlin, styczeń 2021. Cztery improwizacje, 46:11.
Meinrad Kneer Quintet Der
Zweite Streich (Jazzwerkstatt, CD 2023). Sebastian Piskorz – trąbka, Peter
Van Huffel – saksofon altowy, Gerhard Gschlößl – puzon, Meinrad Kneer –
kontrabas, kompozycje oraz Andreas Pichler – perkusja. Nagrane w Berlinaudio, Berlin, listopad 2021.
Osiem utworów, 65:25.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz