wtorek, 26 grudnia 2023

So It Goes… like classical Evan Parker & Barry Guy!


O Evanie Parkerze i Barry Guyu powiedziano już wszystko, na wszelkich dostępnych łamach, w każdym zakątku świata, tym choć odrobinę związanym z muzyką kreatywną, swobodnie improwizowaną, czy free jazzową. Chodzące legendy gatunku dbają o nas, dość regularnie sycąc nasze uszy swoimi nowymi dźwiękami. A my, jak przystało na bezgranicznie zakochanych, niezwłocznie siadamy do odsłuchu, niektórzy także do piór.

Dwaj Brytyjczycy nagrali razem mnóstwo płyt, ale tych zrealizowanych jedynie w duecie nie było zbyt wiele, palce jednej ręki wystarczą, by je zliczyć. Z tym większą zatem radością odnotowujemy ich nową rejestrację, co więcej, poczynioną całkiem niedawno, u progu bieżącego roku.

Analizując otagowanie nagrania na bandcampowej stronie wydawnictwa natrafiłem na epitet, który pozornie wydał mi się zupełnie nieprzystający do naszego ulubionego gatunku, a tym bardziej do muzyków, którzy wolę tworzenia ciągle nowych dźwięków mają zapisane w swoim DNA.

Classical, to właśnie ów epitet! Po głębszym wszakże zastanowieniu nie sposób redaktorom wydawnictwa nie przyznać racji. Bo któż inny nie zasługuje bardziej na owo nienowoczesne określenie. Bez dwóch zdań, Evan Parker i Barry Guy to prawdziwa klasyka, w jak najszerszym tego słowa rozumieniu.

Przed odczytem i odsłuchem dodajmy jeszcze koniecznie – ich najnowsze dzieło, tytułem jakże pięknie wspominające wielkie czasy Spontaneous Music Ensemble, to doprawdy wspaniałe nagranie. Jak najbardziej klasyczne, jak najbardziej współczesne, jak najbardziej nowatorskie.



 

Album otwiera ponad dwunastominutowa ekspozycja grana na saksofonie tenorowym i kontrabasie, w tej fazie koncertu niewspieranym smyczkiem. Na początek dwa, trzy dźwięki rozpoznawcze, szelmowski uśmiech na ustach i śmiało można ruszać w pierwszą, klasyczną przebieżkę. Pokaz precyzji i drobiazgowości jest tu równocześnie aktem artystycznej swobody i kreatywności. Zadziorne, zmysłowe frazy, inteligentne pętle, szczypta melodii i duże porcje dętych wdechów i wydechów. Muzycy dawkują nam dynamikę, jakże pięknie czują się w momentach krótkotrwałych przyspieszeń i równie perfekcyjnych zwolnień. Druga improwizacja jest znacznie krótsza, budowana zaś głównie kontrabasowym smyczkiem i saksofonem sopranowym, od pierwszej chwili kreowanym oddechem cyrkulacyjnym. Łagodność, delikatność, jakże śpiewna imitacyjność buduje tu dramaturgię i niebywałą urodę chwili. Opowieść nosi znamiona na poły tanecznej, zwiewnej, nawet ulotnej. Gdy Evan oddycha bezdechem, Barry snuje swoje klasyczne frazy pizzicato & arco.

Trzecia historia toczy się wyłącznie na gryfie kontrabasu. Jest od pierwszej sekundy intensywna, momentami wręcz agresywna, bazuje częściej na swobodnym szarpaniu za struny niż ich polerowaniu smyczkiem. Muzyk nie szczędzi nam dramaturgicznych szczegółów, korzysta z flażoletów, bawi się instrumentem, jak dziecko ulubioną zabawką. Z kolei posmak melodii jest dość daleki od jakże ulubionej przez muzyka estetyki barokowej. Na koniec Guy frazuje bardzo minimalistycznie, pojawiają się akcenty perkusjonalne, a sam artysta pracuje na wyjątkowo nisko ugiętych kolanach. Solowy epizod saksofonisty, to już klasyka podniesiona do n-tej potęgi. Saksofon sopranowy w cyrkulacyjnym tańcu, którego marszruta zdaje się sięgać najwyższych szczytów. Taneczna, melodyjna opowieść kreowana mocą i temperamentem blisko osiemdziesięcioletniego młodzieńca.

Na zakończenie koncertu Panowie znów zwierają szyki w zgrabny duet tenoru i kontrabasu. Ostatnia podróż tego wieczoru zajmie im dziesięć minut z sekundami. Swoją narrację prowadzą bardzo rozważnie, krok po kroku, swobodnie, bez pospiechu. Najpierw towarzyszy im lekkie rozkołysanie, potem sięgają po melodie rysowane suchą tubą i drżącymi strunami. Przez moment wracają do początku improwizacji, łykają nowe porcje powietrza i ruszają dalej. Tenorzysta korzysta z oddechu cyrkulacyjnego, kontrabasista pracuje na w pełni kontrolowanej dynamice. Gdy do akcji wkracza smyczek, narracja zaczyna śpiewać, a frazy obu instrumentów pięknie się imitują. Koncert zbliża się do końca, muzycy winni pójść teraz na szczyt, ale ich myśli krążą wokół tematów pobocznych. Jest niemal klastyczna zadyma, są frazy rozsyłane metodą call & responce, tudzież radosne okrzyki. Puentą koncertu są oklaski publiczności, ale stonowane, jak przystalo na klasyczny koncert.

 

Evan Parker & Barry Guy So It Goes​.​.​. (Maya Recordings, CD 2023). Evan Parker – saksofon tenorowy i sopranowy oraz Barry Guy - kontrabas. Nagranie koncertowe, zarejestrowane w The Hot Tin, Faversham, Wielka Brytania, w lutym 2023 roku. Pięć improwizacji, 40 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz