wtorek, 14 czerwca 2022

Kaja Draksler! In Otherness Oneself!


Słoweńska pianistka Kaja Draksler zdaje się być zjawiskiem unikatowym na młodej, europejskiej scenie muzyki kreatywnej. Całkiem słusznie zaliczamy ją do grona muzyków improwizujących, ale artystka uwielbia też bawić się formą, komponować, strukturyzować swoje narracje, innymi słowy - sprawiać, by muzyka w jej wykonaniu była czymś więcej niż improwizacją.

Istotnym potwierdzeniem powyższej tezy może być jej nowa płyta solowa In Otherness Oneself. To intrygujący, post-klasyczny manifest muzyczny, uroczo okraszony wątkami literackimi (także tymi pisanymi i czytanymi po polsku, albowiem związki Słowenki z Polską są dość zażyłe!), podwójnym śpiewem damskim, który znamy z epickich płyt Oktetu Draksler, a także tytularnymi odniesieniami do klasyka free jazzu, Cecila Taylora.

 


Słowno-muzyczny spektakl Draksler zaczyna się głosem z offu, który czyta tekst, szepce słowa o umieraniu ciężkim, starczym tembrem, a towarzyszą mu pojedyncze uderzenia w klawiaturę fortepianu. Ów minimalistyczny flow pachnie marszem pogrzebowym, przypomina aurą dżdżysty poranek, pozbawiony promieni słonecznych. Wraz z upływem czasu post-klasyczna melodyka rozkwita niczym pąk róży, a na zakończenie zdobią ją klasycznie frazujące wokalistki, które znamy z oktetowych płyt pianistki. Utwór otwarcia trwa tu prawie dwanaście minut, ale kolejne opowieści są już bardziej zwarte w ujęciu czasowym. Druga część kontynuuje estetykę pierwszej, prowadzona jest w jeszcze bardziej molowym nastroju i zdaje się być bardziej abstrakcyjna w formie. W trzeciej historii pojawia się programowany keyboard, który prowadzi wspólny strumień narracji z minimalistycznym fortepianem. Rwane, nerwowe frazy obu instrumentów lepią się w pewną rytmiczną strukturę. Znów całość zdaje się być nieco abstrakcyjna, ale żywa, energiczna, daleka od funeralnej powolności poprzednich opowieści. Chwilami przypomina ragtime, napromieniowany kreatywnością improwizatorki. Na finał kilka uderzeń w czarne klawisze zwiastuje nadchodzącą burzę. Szczęśliwie na tym etapie podróży czeka na nas jedynie cisza po zakończeniu traku.

W czwartej części Kaja powraca do minimalistycznego, post-funeralnego klimatu. Wokół panoszy się cisza, a sama narracja leje się przez ręce, jakby fortepian przez moment stracił strojenie. Artystka buduje narrację z repetycji i znaków zapytania. Mruży oczy, pracuje na wdechu, cedzi dźwięki przez durszlak o wyjątkowo małych oczkach. Prawdziwy deadman walking! Z kolei piąta opowieść, najkrótsza na płycie, o polskim tytule, to skoczne, frywolne piano i uroczy tekst Gombrowicza, tu zdecydowanie bardziej abstrakcyjny w treści niż sama narracja muzyczna. W szóstej opowieści artystka pozostaje w klimatach nieco bardziej rubasznych. Skacze po klawiaturze, a dźwięki jej instrumentu zdają się nabierać nieco syntetycznej poświaty, dziwnego echa, które buduje suspens i pewną nieprzewidywalność przekazu fonicznego. Z czasem narracja z jednej strony staje się jakby lżejsza, delikatniejsza, z drugiej bardziej mroczna, wręcz zatrwożona. Mamy wrażenie, że instrument został tu wystawiony na otwartą przestrzeń, po której hula wiatr i kołysze pudłem rezonansowym. Szczęśliwie na koniec artystka i jej narzędzie pracy łapią odrobinę taneczności, jakby nastrój chwili został tu wzięty w dramaturgiczny cudzysłów. Finałowa opowieść znów pachnie post-klasycyzmem, znów syci się mrokiem i sentencją niedopowiedzeń. Echo, małe klawisze, te czarny jakby ciężkie, te białe lekkie, nawet frywolne, z dużą ilością ciszy pomiędzy frazami.

 

Kaja Draksler In Otherness Oneself (Unsounds, LP/DL 2022). Kaja Draksler – fortepian, ćwierćtonowy keyboard (programowanie – Gianluca Elia). Słowa wykorzystane w utworze Away! pochodzą z tekstu In The Cleaning Roberta Frosta (śpiewane przez Laurę Polence and Björk Níelsdóttir), z kolei w utworze Tenis Stołowy, to fragmenty Dzienników (1953-56) Witolda Gombrowicza, czytane przez autora. Sam tytuł płyty inspirowany jest poematem Aquoueh R-Oyo autorstwa Cecila Taylora. Siedem utworów (wersja LP zawiera sześć), łącznie 40 minut muzyki, nagranej w kwietniu ubiegłego roku w Amsterdamie, w miejscu zwanym Splendor.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz