Francuska muzyka improwizowana rządzi na Trybunie! Tym razem odnajdujemy przestrzeń dla bardzo przez nas cenionej pianistki Sophie Agnel, która w ubiegłym roku pewne zacne, okrągłe urodziny obchodziła w londyńskim Cafe Oto!
Agnel spotykamy tym razem na słynnym festiwalu w kanadyjskim
Victoriaville we wspaniałym towarzystwie brytyjskiego saksofonisty Johna
Butchera, a zaraz potem w samotnej ekspozycji na fortepian, wszystkie jego
elementy składowe oraz odrobinę samplowanego głosu. Obie rejestracje zdają się
na nowo definiować pojęcie improwizacji doskonałej. Po sam czubek nosa i uszu
zanurzamy się w tych wspaniałych dźwiękach!
Rare
Agnel i Butcher podzielili swój festiwalowy występ na pięć
części, z których druga, być może kluczowa, trwa prawie dwadzieścia minut, a
pierwsza i czwarta po mniej więcej dziesięć. Całość ich improwizacyjnych
wysiłków podsumowana została rzęsistymi oklaskami tuż po wybrzmieniu ostatniego
dźwięku.
Otwarcie koncertu jest dość minimalistyczne. Z tuby saksofonu
docierają drobne podmuchy, drżą struny fortepianu, odzywa się samotny, biały klawisz.
Muzycy zgrabnie transponują ów kameralny suspens w bardziej żywą ekspozycję,
ale dalecy są od akcji niosących znamiona dynamicznych. Po paru minutach z
klawiatury zaczyna docierać więcej mocy, oddechy tenoru zdają się głębsze, ale
nuta nostalgii stawia stempel niemal na każdym dźwięku. Druga, długa improwizacja
zaczyna się na samym dnie piana, bogacona dętymi, mikrotonalnymi świstami. Mroczna,
pełna subtelności narracja budowana jest tu zarówno frazami preparowanymi, jak
i post-romantycznymi kontrapunktami z klawiatury, a także szczyptą
saksofonowych melodii. Opowieść pęcznieje, przybywa w niej nowych wątków, szczególnie
za sprawą pianistki. W połowie utworu muzycy serwują nam bardzo efektowne, niemal
free jazzowe spiętrzenie, po czym studzą emocje cedząc dźwięki przez gęste sito
ciszy. Po fazie skromnych, obopólnych preparacji, w dłoniach Butchera pojawia
się saksofon sopranowy, a reakcją Agnel jest przejście na rozkołysaną klawiaturę.
W ramach puenty utworu otrzymujemy drobne spiętrzenie i porcję szumiącej, dętej
ciszy.
Trzeci epizod jest szorstki, incydentalnie dynamiczny, zadziorny,
sycony błyskotliwymi interakcjami. Dramaturgiczne rozdygotanie buduje emocje
nawet w fazie dronowej kołysanki. Pianistka dostaje tu kilka samotnych chwil, nie
unika wtedy melodii i pewnej taneczności. Czwarta improwizacja w fazie
startowej, to symfonia skupienia i delikatności. Drgania, szelesty, rezonujące
frazy i subtelne drony. Krótkie wdechy, długie wydechy, plastry ciszy i
uderzenia pojedynczego klawisza. Na etapie rozwinięcia opowieść zyskuje na ekspresji,
budowanej zarówno tenorowymi salwami, jak i głośnymi akcjami inside piano. Samo zakończenie tej
części koncertu zdaje się być jego najbardziej dynamicznym momentem. W ostatniej
improwizacji wieczoru do gry powraca saksofon sopranowy. Na strunach fortepianu
moszczą się drobne świecidełka. Dęciak szumi, a z klawiatury docierają krótkie,
urywane frazy. Narracja nabiera teraz zaskakującej rytmiki, jest lekka, na poły
dynamiczna. Muzycy kończą spektakl na raz, zapatrzeni w nieistniejący scenariusz
zdarzenia.
Song
Nagranie solowe Agnel poczynione zostało w ważnym dla paryskiej
sceny kreatywnej miejscu, czyli klubie Instants
Chavires, ale zapewne bez udziału publiczności. Dodajmy, iż albumowe credits informuje, iż stosowne
rejestracje miały miejsce więcej niż raz. Całość wszakże zamyka się w siedmiu
opowieściach/ piosenkach, które mają intrygującą dramaturgię i klamrę
kompozycyjną w postaci samplowanego głosu Mauricette Millot.
Pierwsza, ośmiominutowa piosenka
introdukowana jest subtelnymi frazami inside
piano i rozśpiewanym, łagodnym głosem z sampla. Opowieść od startu korzysta
z repetycji, osadzona jest w rezonującej przestrzeni, lepi się z coraz większej
ilości wątków. Szybko pojawia się delikatnie zrytmizowany strumień z
klawiatury, który zdaje się być nieustannie podszczypywany frazami dobywanymi z
pudła rezonansowego. Kolejne dwie historie są dość krótkie, trwają po cztery
minuty. Pierwsza z nich rodzi się z ciszy i pojedynczych uderzeń w klawisze, jej
brzmienie wydaje się nieco zniekształcone, a tempo ceremonialnie spowolnione.
Ale już w kolejnej odsłonie pojawia multiplikowany rytm, który kreuje dość dynamiczną
ekspozycję, podprowadzając nas pod najdłuższy, środkowy epizod albumu.
Ten na starcie przypomina abstrakcyjny post-jazz. Rwane,
krótkie frazy pachną też odrobinę post-klasycznie. Pianistka znów kleci kilka wątków
jednocześnie, a frazy z samego dna fortepianu nieustannie bogacą klawiszową
narrację. Rytm jest tu obecny, ale bywa porzucany i podejmowany na nowo. W połowie
trwającej ponad jedenaście minut piosenki
następuje istotne zagęszczenie. Rozdygotane klawisze wpadają w intrygującą
turbulencję, pojawiają się akcenty perkusjonalne, a całość zostaje wyjątkowo
pięknie ugaszona aż po poziomu mglistej ciszy.
Piąta opowieść trwa ledwie dwie minuty. Struny brzmią teraz niczym
rosyjska bałałajka, a flow kołysze
się na dość mrocznym wietrze. Ostatnie dwie improwizacje, to ekspozycje sześciominutowe.
Najpierw artystka stawia na brudne, zadziorne, niemal post-industrialne inside piano. Na etapie rozwinięcia w tę
strugę urokliwych obrzydliwości wciąga pasmo szorstkiego, skowyczącego
ambientu, a w ramach zaskakującej puenty post-klasycznie brzmiące, zatopione w
głębokim echu frazy z klawiatury. Finałowa opowieść początkowo wydaje się
niezwykle filigranowa, a zdobi ją na powrót rozśpiewany głos, tu dodatkowo
wsparty instrumentalnie. Punktem kulminacyjnym tej części albumu jest akcja
wprost z klawiatury, który przejmuje rytmiczną melodię z sampla, a potem fantastycznie
ją rozrzedza, rozwarstwia, doprowadza do stanu agonii. Album wieńczy dwuminutowa,
klawiszowa repetycja.
Sophie Agnel & John Butcher Rare (Les Disques VICTO, CD 2025). Sophie Agnel – fortepian oraz
John Butcher – saksofon tenorowy i sopranowy. Nagranie koncertowe, 40th FIMAV Festival, Victoriaville,
Kanada, maj 2024. Pięć improwizacji, 49 minut.
Sophie Agnel Song
(Relative Pitch Records, CD 2025). Sophie Agnel – fortepian. Nagrane w Instants Chavires, Paryż, 2022 i 2024.
Siedem utworów, 41 minut.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz