Z monografii Evana Parkera W poszukiwaniu atrybutów wyjątkowości *):
Evan Parker i Paul
Lytton poznali się przypadkiem w 1969r., raczej na polu towarzyskim, by po roku
wspólnych prób zdecydować się wystąpić publicznie po raz pierwszy. Szukali
wspólnego języka, by odnaleźć go pośród zgiełku tradycyjnych instrumentów
akustycznych, tych stricte jazzowych (saksofony i perkusjonalia), jak i tych
nieco odległych od tej stylistyki (np. okaryna), wspartych zarówno sporą porcją
elektroniki i preprodukcji, jak i przedmiotami własnej produkcji (np.
lyttonphone).
W trakcie 7 lat
wspólnych muzycznych poszukiwań stworzyli swoisty archetyp współczesnej muzyki
improwizowanej. Jednocześnie doprowadzili do nieosiągalnego dla zwykłych
śmiertelników poziomu wzajemnego zrozumienia i generowania ekstremalnej
synergii, jaka może powstać ze spotkania dwóch muzyków. Nie byłoby takiego tria
jak Parker/Guy/Lytton, gdyby nie lata budowania wzajemnych relacji pomiędzy
genialnym saksofonistą i wiecznie poszukującym perkusistą. Za „życia” duet
doczekał się trzech LP - Collective Calls (Urban) (Two Microphones) (Incus, 1972), At The Unity Theatre (Incus, 1975) i RA (Ring, 1976), które po prawie dwóch dekadach zostały uzupełnione o dwa
zestawy nagrań z różnych miejsc i okazji koncertowych, wydane przez Martina
Davidsona w jego niezastąpionym EMANEM – Three Other Stories i Two Octobers (rejestracje z lat 1971-75).
Od owych, jakże zamierzchłych czasów Parker i Lytton nagrali
mnóstwo płyt, na tysiącu z nich spotkali się osobiście, ale nigdy … nie były to
już nagrania w duecie. Oczywiście grywali w duecie koncerty, choćby w trakcie krakowskich
wizyt New Orchestra Barry Guya (na
przełomie poprzedniej i obecnej dekady **), ale na ich nowe nagranie - uwiecznione
na krążku - czekać musieliśmy do roku 2020! Jego zawartość, to studyjna rejestracja,
poczyniona w Experimental Sound Studio
(Chicago) w marcu roku 2019, a zatem z okazji 50-lecia nawiązania owej
fantastycznej współpracy (notabene, w przededniu 75. urodzin saksofonisty).
Płytę w formacie CD dostarcza szwajcarski Intakt Records, pod wszystko mówiącym
tytułem Collective Calls (revisited)
(jubilee). Całość nagrania trwa 55 minut i 12 sekund, składa się z
jedenastu swobodnych improwizacji, których tytuły zaczerpnięto z prozy Eliasa
Canettiego. Sprawdzamy, co dzieje się w trakcie każdej z nich.
Ceremonia otwarta zostaje uderzeniem w talerz, który
spokojnie rezonuje aż do pełnego wybrzmienia. Echo drżących powierzchni
płaskich i szum perkusyjnych szczoteczek w oczekiwaniu na pierwsze westchnienie
tuby saksofonu tenorowego. Dość suche jeszcze wnętrze dęciaka kreuje długie, posuwiste akapity narracji. Muzycy nakręcają
się spiralnie, nie gubią jednak posmaku ciszy i niezbędnej przestrzeni pomiędzy
dźwiękami. Na finał wpadają w niezobowiązujący półgalop, czynią to z gracją wędrujących
wysokim wzgórzem nastolatek. Druga opowieść zaczyna się w ciszy perkusjonalii.
Pojedyncze, lekkie uderzenia w płaskie przedmioty. Dysze saksofonu szeleszczą drobinkami
melodii – prawdziwa specjalność zakładu, od pół wieku, a może jeszcze dłużej.
Muzycy budują typową dla siebie narrację, zbudowaną z dźwięków, które znamy
doskonale i które równie intensywnie kochamy – pozbawione nadmiernych eksperymentów,
zmysłowe free improv z post-jazzowymi
korzeniami. Trzecią improwizację otwiera tym razem łagodny saksofon, który wraz
z rezonującymi talerzami, w dużym skupieniu szuka odpowiedniej dynamiki i
szybką ją znajduje. Następny epizod, czwarty – szczoteczki na cichym werblu
podrygują i szeleszczą dynamicznie. Tenor tańczy wokół nich, także wokół własnej
osi. Parker wpada w swój ulubiony oddech cyrkulacyjny, a pasmo fonii płynie nad
jego głową niczym stado dzikich gęsi. Towarzyszy mu ambientowe tło drżących
talerzy, czyniąc ten odcinek jednym z najpiękniejszych na całej płycie.
Perkusyjne intro w bardzo wolnym tempie otwiera piątą
improwizację. Dłuższa przypowieść, którą można skwitować językiem Szekspira – Lytton in his best! Parker wchodzi pod
koniec drugiej minuty. Po kilku jego dłuższych frazach na jednym oddechu,
muzycy wchodzą w swobodną, znów jakże typową dla siebie narrację. Tempo dyktuje
drummer, a całość wybrzmiewa na raz wyjątkowo efektownie. Szósta historia
rodzi się w suchej tubie saksofonu. Martwy taniec, który rezonuje z czymś
metalicznym w oddali. Gra na zaciągniętym ręcznym, pełna artystycznych
wątpliwości i drobiazgowej perfekcji. Po wejściu w tryb właściwy Lytton wpada w
półgalop, tryska energią 20-latka. Parker trzyma krok, ale delikatnie temperuje
jego emocje. Nim ostatecznie wybrzmią, ogień free jazzu połączy ich jednak nad
wyraz skutecznie. Kolejna część sięga po najgłębsze zasoby ciszy i skupienia – talerze
drżą, tuba jątrzy kropelkami potu. Przejście z najbardziej wytłumionego fragmentu
płyty w płynny, ekstatyczny galop, to kolejny przykład dramaturgicznej
perfekcji tego duetu. Ósmy epizod i dysze, które wiercą się na starcie, tuż nad
tajemniczymi przedmiotami, ugniatanymi na werblu. Parker łapie głęboki oddech i
wpada w swobodny strumień dźwięków, pozbawionych choćby sekundy ciszy. Po
niedługiej chwili narracja znów staje się bardzo intensywna, przy czym to saksofonista
wiedzie tu prym, zionąc ogniem na prawo i lewo. Na wybrzmieniu seria pięknych
pętli i równie efektownych znaków zapytania.
Uderzenie w gong, talerz, metalową misę – rytuał ciszy,
zaniechania, oczekiwania. Cisza goni tu dźwięki, a nie na odwrót. Po paru
sekwencjach tenor zaczyna się nagrzewać, a perkusja stawiać miarowe stemple. Po
czwartej minucie emocje osiągają już stan wrzenia. Dziesiąta improwizacja –
miarowy drumming na samych talerzach,
molekularny do granic możliwości. Po minucie pojawiają się wątłe parsknięcia z
tuby, szukające mikroelementów melodyki. Krok wprzód i moc znów jest z nimi –
Lytton stawia na dynamikę, Parker na śpiewną precyzję i nieco przewrotną lirykę.
Ostatnia minuta, to samotny ambient drżących talerzy – kolejny peak albumu! Te ostatnie otwierają także
finałowy odcinek płyty, a spokojny dron saksofonowy wplata się pomiędzy zimne,
metalowe części perkusjonalii. Jeden oddech, feeria ulotnych dźwięków. Tło
rezonuje i oddycha coraz gęstszym powietrzem. Na finał zupełny muzycy wybierają
swoją ulubioną na tej sesji dynamikę. Zasady ustanawia Lytton, egzekucja należy
do Parkera.
*) tu dla przypomnienia całość tekstu
**) w ramach krótkiej lekcji matematyki: dekada lat
dziesiątych XXI stulecia zaczęła się 1 stycznia 2011 roku, a zakończy 31
grudnia roku 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz