Ernesto Rodrigues (altówka), Miguel Mira (wiolonczela) i
Alvaro Rosso (kontrabas) powołali do życia Lizbońskie
Trio Strunowe cztery lata temu, edytorsko zaistnieli zaś w roku 2017, gdy udostępnili
światu od razu sześć albumów (bodaj o jednym z nich pisaliśmy na tych łamach).
Kolejne epizody dostarczali wielbicielom kameralnej, swobodnej improwizacji
dość regularnie, jakkolwiek z nieco mniejszą częstotliwością. W sumie
doczekaliśmy się jak dotąd dwunastu płyt tria, przy czym aż w jedenastu
przypadkach były to edycje trio +1. Wydawcą
wszystkich płyt w formacie CD jest – co z zrozumiałe – Creative Sources
Records.
Rok 2020 Lisbon String Trio otwarli płytą Sediments, którą nagrali z gościnnym
udziałem jednego z naszych ulubionych, iberyjskich drummerów Gabriela Ferrandiniego. Rok poprzedni zaś zamknęli płytą Rhetorica z udziałem innego członka
słynnego RED Trio, pianisty Rodrigo Pinheiro. Właśnie o tych dwóch płytach chcemy
Wam dzisiaj opowiedzieć.
Sediments, November 18th 2019 live at O'Culto
da Ajuda, Lisbon, the Creative Fest XIII, 31:34
Perkusyjne otwarcie - liczeni krawędzi, sprawdzanie jakości
naciągu membrany na werblu – i szmer na strunach altówki łagodnie wprowadzają
nas w klimat koncertu. Ferrandini od pierwszych chwil szuka narracji, ale póki
co, raczej tonie w ciszy oczekiwania. Struny wydają pojedyncze fonie dla
podkreślenia owego stanu dramaturgicznego napięcia. Jednak już po 2 minutach
śmiało możemy ogłosić, iż narracja została uformowana. Free chamber czynione jest w tempie dalekim od typowego slow motion, w czym zasługa głównie
nadaktywnego drummera, która nie
pozwala na sekundę zawahania. Następujące po kilku minutach pozorne zejście w
obszar ciszy zdaje się być jedynie pretekstem do wzrostu dynamiki opowieści.
Gabriel stymuluje i napędza flow,
kameralna zaduma, to nie jest jego naturalne środowisko. W 8 minucie na gryfie kontrabasu
pojawia się smyczek, dając sygnał do drobnego, barokowego spowolnienia. Tło trzyma
jednak … dynamiczny taniec pałeczek perkusyjnych na talerzu. Prawdziwa cisza
spowija nas na moment po kolejnych dwóch minutach. Struny oddychają spokojnie,
a Gabriel liczy misy i małe talerzyki, które zabrał ze sobą na koncert. Kind of dark chamber in slow motion as well! – notuje bystry recenzent. W upływie
13 minuty viola zaczyna harcować, ale
pozostałe smyki trzymają ją w ryzach dramaturgii. Deep drumming wzmaga nastrój tajemniczości. Rozkołysane chamber z czasem nabiera jednak pewnego
rodzaju dynamiki – dobre expo staje
się udziałem szczególnie altówki. Po 18 minucie łyżkę jazzu i swobodnego drummingu dorzuca Ferrandini. Strunowce
w komentarzu kolebią się od prawej do lewej i wiszą w błyskotliwym suspendzie…
Ponowne pojawienie się smyczka na gryfie kontrabasu stanowi kolejny
stempel jakości. W 23 minucie tempo delikatnie rośnie, co w dużej mierze jest
skutkiem aktywności aktówki i perkusji. Nie na długo jednak, albowiem narracja
znów staje w miejscu i cudownie rozbrzmiewa - raz rozkwita, innym razem tuli
się w wielobarwne pąki. Perkusyjne szczoteczki w galopie, to następny pomysł
Gabriela, który doprowadza jednak narrację na skraj … kolejnej ciszy.
Pojedyncze struny altówki drżą, te z wiolonczeli płyną wąskim strumieniem. Zwinne
szczoteczki, dźwięczne talerze, a także mała polerka strun budują finałową
część koncertu. Perkusja w pełnym rozkwicie i lekko zwieszone strunowce kreują zjawiskowe zakończenie,
które ma swoje tempo, ale czynione jest delikatnie, niemal na palcach. Brawo!
Rhetorica, July 4th 2018 live at Timbuktu
studio, Lisbon, 50:39
Pojedyncze dźwięki klawiszy, strun, smyczków, mała, jakże kameralna
rozgrzewka, w trakcie której każdy z instrumentów frazuje odrobinę inaczej. Struny
wyswobodzone ze schematów, klawisze piana bardziej w klasycznej toni.
Skupienie, któremu towarzyszy wewnętrzny niepokój, aura tajemniczości. Narracja
systematycznie narasta, bardzo kolektywnie, z dbałością o niuanse brzmieniowe,
rodzaj free chamber z post-jazzowym
zębem. Na finał pierwszej z czterech zaplanowanych historii piękne expo ze strony altówki. Introdukcja
drugiego epizodu odbywa się na lekkich strunach, przy wtórze deep piano – wszystkie wszakże reakcje
na zaciągniętym ręcznym. Filigranowa, ale i mroczna opowieść. Znów perełki na
gryfie altówki, piano, które brzmi jak czwarty strunowiec, wreszcie szelest swobodnych preparacji. W drugiej
części opowieści nadchodzi czas na smukłe drony wprost ze strun, rodzaj
delikatnych macanek z ciszą. Powrót do dynamiki czyniony jest po mistrzowski,
przy perfekcyjnej komunikacji. Na finał muzycy stąpają na placach, produkując
niemal metafizyczne, mikroskopijne fonie!
Trzecia opowieść budzi się przy pojedynczych frazach
klawiszy, a struny akcentują swoją obecność dokładnie w tej samej konwencji. Po
chwili piano zapuszcza jazzowego bakcyla, kusi, ale altówka, wiolonczela i
kontrabas zachowują bezpieczny dystans. Flow
cudownie faluje – od kameralistyki do open
jazzu, od open jazzu do kameralistyki.
Świetna dramaturgia! Pianista wydaje się ustanawiać tu zasady, pięknie towarzyszy
mu alcista, a pozostali muzycy bystrze reagują. Równie błyskotliwa jest kolejna
faza – krok ku dynamice, półgalop, w którym muzycy są precyzyjni i dosadni,
podobnie jak to miało miejsce w okowach ciszy. W drugiej części najdłuższej
historii, garść jazzu spod klawiszy, w komentarzu zaś strunowym moc zmyślnych
preparacji, co tworzy intrygujący dysonans estetyczny. Krok do przodu, dwa
kroki do tył, raz szybciej, raz wolniej - what
ever we want! Gdy piano płynie po klawiszach, strings budują drony, gdy piano postawi na kreatywny minimalizm, te
drugie, każde ze smykiem, doprowadzą opowieść do zakończenia wyjątkowej urody.
Wreszcie finał owego studyjnego koncertu – mocne uderzenia w
klawisze, szorowanie przedmiotem o przedmiot, dźwięki nad wyraz głośne, jak na kanony tego spotkania. Metoda call &
responce – ta jedyna zawsze ma rację bytu! Chamber
na wolnym wybiegu, gdy swobodny jazz stoi u bram! Kolejne smyczki stawiają
stemple barokowego piękna, piano aktywizuje ruchy. Dynamiczny finał może
zaskakiwać, ale zdaje się być najwłaściwszym wyborem artystów. Na koniec definitywny schodzą
w mrok wyjątkowo tajemniczej kameralistyki. W roli gaszących światło, smukłe,
drobne smyki.
Podziękowania dla Krzysztofa
za udostępnienie nagrań!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz