piątek, 11 listopada 2022

Oud Klooster and Driven in Paradox! Two quintets of a perfect three!


Dziś zapraszamy na dwie kwintetowe improwizacje pełne emocji, jakości i cudownych dźwięków, obie nagrane tegorocznej wiosny - jedna w kameralnym miejscu i w takim chwilami nastroju, druga na wielkim festiwalu i z całą mocą free jazzowego kombo! Obie formacje łączy trójka muzyków, których na tych łamach uwielbiamy, i których niemalże każda aktywność jest tu komentowana. Oba kwintety uzupełniają zaś muzycy, których także obdarzyć możemy wyżej wspomnianymi atrybutami. Zatem sami swoi, świetna muzyka i buchające emocje! Czegoż chcieć więcej!



Oud Klooster

Na dobry początek Webster na barytonie, Verhoeven na kontrabasie, Serries na gitarze akustycznej, tu w towarzystwie Škrijelj na akordeonie (bez elektroniki!) i Malmendiera na instrumentach perkusyjnych!

Otwarcie seta zdaje się być wyjątkowo tajemnicze - baryton prycha, wokół coś szumi i szeleści, być na może na werblu poruszają się jakieś przedmioty, struny drgają, ale wielu dźwięków jedynie się domyślamy. Muzycy formują dronową kołysankę – saksofon i akordeon szlifują długie frazy, smyczki snują post-barokowe, brudne westchnienia, a rola perkusjonalii sprowadza się do subtelnych zdobień i matowych świecidełek. Kameralny nastrój raz za razem zakłócają tu intrygujące dźwięki z akordeonu. Muzycy gadają ze sobą, szczerzą do siebie zęby, szukają zaczepki. Narracja faluje, nadyma się, albo chowa pod dywanem. Baryton ma w tej grze przewagę masy, czasami z niej korzysta, ale demokracja jest tu bezsprzecznie ustrojem panującym. Niebawem ze strony perkusjonalii nadchodzi pierwszy zwiastun jakiejś struktury rytmicznej. W aurze akordeonowych psot i strunowego piłowania, w okolicach 12 minuty, opowieść tłumi się do poziomu onirycznych plam dźwiękowych. Improwizacja klecona z drobnych akcji, także w formie pytań i odpowiedzi, tudzież garści preparacji kontrapunktowanych czystymi frazami gitary, dość szybko przekształca się w energiczny strumień fonii, niesiony mocą barytonu i urodą smyczka. Droga na ewentualny szczyt zostaje jednak zaniechana, muzycy bowiem zdają się teraz tonąć w oparach zimnego powietrza.

Tymczasem mija 20 minuta i czas budować nowy wątek. Kontrabas, po raz pierwszy w wyraźnym trybie pizzicato, jednoczy siły z gitarą, która frazuje gramaturą post-jazzu. Na stronie prycha baryton, dzięki czemu cała opowieść pęcznieje niczym ciasto na pizzę. Pojawia się także rytm delikatnie sugerowany przez perkusyjne szczoteczki. Muzycy kierują się na szczyt, ale ich szlak zdaje się wieść okrężną drogą. W końcu, w okolicach 27 minuty improwizacja definitywnie hamuje wprost w objęcia onirycznej ciszy. Przed nami fragment wyjątkowej urody – wszystkie przedmioty na scenie zaczynają ze sobą rezonować. Owa huśtawka nastrojów sprzyja formowaniu się narracji w gęsty dron, który nadyma się przez kilka chwil, po czym przekształca w nowy wątek narracyjny. Teraz opowieść bazuje na strumieniu dźwięków płynących z barytonu i akordeonu, nie bez drobnego wsparcia perkusjonalii, z intrygującymi, post-industrialnymi naleciałościami. Swoje trzy grosze raz za razem dokłada aktywny akordeon, który zaczyna pulsować elektroakustycznym zgiełkiem. Siedem minut przed końcem nagrania niektóre frazy zdają się znamionować rozpoczęcie fazy finalizacji. Małe preparacje gitary i perkusjonalii, oddechy kontrabasu i barytonowe pulsacje. Ostatnie rozdanie wydaje się być jednak wyjątkowo nerwowe, rozedrgane, z drobinami ekspresji na werblu. Opowieść zaczyna przygasać po tym, jak uformuje się w dron. Na jego powierzchni ostatnie dźwięki, jakże śpiewne, należą do barytonu i wciąż bardzo aktywnego akordeonu.



 

Driven

Drugi kwintet, to Webster na alcie, Verhoeven na fortepianie, Serries na amplifikowanej gitarze, tym razem w towarzystwie Almeidy na kontrabasie i Govaerta na perkusji!

Koncert inicjują czarne klawisze i plejada short-cuts płynąca z pozostałych źródeł dźwięku. Narracja z drobiazgów lepi się w zwarty szyk bojowy niemalże w ułamku sekundy. Kontrabas burczy, perkusja rysuje na poły dynamiczne pętle, a reszta nie traci czasu na niuanse dramaturgiczne. Free jazzowa kipiel staje się udziałem muzyków już po kilku minutach. Gęsty strumień fonii płynie tu całą szerokością niemałej sceny, zapalczywy, niesiony na barkach wyjątkowo energetycznego drive’u basu. Pierwszy szczyt zostaje osiągnięty z gracją baletnicy, po czym improwizacja studzi się przy dźwiękach gitary i inside piano. Faza leniwych preparacji, jakby od niechcenia, pozwala muzykom dość szybko zebrać siły do budowania drogi na kolejny szczyt. Smyczek na gryfie kontrabasu brzmi tu szczególnie efektownie, saksofon kołysze się na lekkim wietrze, a na werblu zdaje się rodzić nowa dynamika. Ten wątek koncertu gaśnie dość niespodziewanie ledwie po kilku nawrotach. Tym razem improwizacja zdecydowanie kluczy już mrocznymi zakamarkami. Trochę zabawy w call & responce, trochę nucenia pod nosem i kilka głębszych oddechów. Na froncie narracji pojawia się piano, obok kroczy gitara i małe perkusjonalia. Nowe rozdanie syci się pewną melodyką, a także strzępami post-rockowej ekspresji. Muzycy znów potrzebują kilku sekund, by powolną ekspozycję zamienić w rwący potok lawy. Ten fragment koncertu zdaje się osiągać intensywność godną każdej reedycji brotzmannowskiego Machine Gun! Szczyt wydaje się tu być wyjątkowo ognisty, a wychodzenie z niego dalece nerwowe, szarpane, jakby energia kinetyczna kombo nie pozwalała na zbyt proste hamowanie. W końcu muzyków spotyka grad oklasków, co sprawia, iż muszą definitywnie przystanąć, a za moment wszystko budować od nowa. Przy okazji odnotowujemy środek koncertowej rzeczywistości.

Nowe otwarcie spada na barki gitary i saksofonu. Sporo subtelności dodaje tu kontrabas. Pojawia się dawno niesłyszany smyczek. Piano w trybie inside syci improwizację dodatkową porcją tajemniczości. Wraca perkusja i zaczyna tworzyć dynamiczne zręby nowej opowieści. Tym razem droga na szczyt zostaje efektownie wydłużona, głównie dzięki posuwistym ruchom post-barokowego smyczka. Podobnie zachowuje się saksofon, mimo, iż reszta załogi rwie włosy z głowy i nie może doczekać się ekspresyjnej wolty. Dość niespodziewanie pianistka przenosi się na klawiaturę, a kontrabasista wpada w tryb pizzicato. Narracja tylko w trio (z perkusją) zaczyna swingować i nabierać dodatkowej dynamiki. Rozbudowana ekspozycja piana zachęca do powrotu saksofon i gitarę. Kwintet w pełnym rynsztunku w kilka chwil osiąga stan wrzenia, jaki nie był jeszcze jego udziałem tego wiosennego wieczoru. Po osiągnięciu szczytu narracja najpierw traci intensywność, a dopiero potem gubi tempo. Kolejna burza oklasków ucisza tu wszystkich, poza drummerem. Ten ciągnie narrację dalej, przy okazji powraca smyczek, a z tuby saksofonu zaczynają lać się porcje gorącego powietrza. Inside piano i rozkojarzona gitara sprzyjają formowaniu się finałowego drona. Końcowe zagęszczenie realizowane jest na dużej swobodzie, ze sporą przestrzenią pomiędzy dźwiękami. Koncert staje ostatecznie w płomieniach, po czym kompulsywnie gaśnie wprost w kolejną porcję burzliwych oklasków.

 

Colin Webster/ Dirk Serries/ Emilie Škrijelj/ Martina Verhoeven/ Tom Malmendier Oud Klooster (Raw Tonk Records, CD 2022). Colin Webster – saksofon barytonowy, Dirk Serries – gitara akustyczna, Emilie Škrijelj – akordeon, Martina Verhoeven – kontrabas oraz Tom Malmendier – instrumenty perkusyjne. Nagrane w Oud Klooster, Brecht, Belgia, 5 maja 2022. Jeden trak, 44:56

Martina Verhoeven Quintet Driven - Live At Roadburn Festival 2022 (Klanggalerie, CD 2022). Martina Verhoeven – fortepian, Gonçalo Almeida – kontrabas, Onno Govaert – perkusja, Dirk Serries – gitara oraz Colin Webster – saksofon. Nagranie koncertowe, Roadburn Festival 2022, Paradox, Tilburg, Holandia, 24 kwietnia 2022. Jeden trak, 49:31



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz