wtorek, 7 lutego 2023

Alex Ward Item 4! Furthered!


Brytyjski klarnecista i gitarzysta Alex Ward powraca ze swoim kwartetem, który zwie się Sztuk Cztery (nie mylić z formacją Quartet) i serwuje nam blisko godziną podróż po świecie muzyki improwizowanej. Tu ubranej w stylowe ramy niemal epickich kompozycji, które posiadają zarówno temat, jak i bogatą strukturę wewnętrzną, w której roi się od incydentów w podgrupach, a także wydarzeń solowych, każdorazowo upstrzonych plejadami doskonałych sekwencji improwizowanych.

Alex Ward metrykalnie jest jeszcze przed pięćdziesiątymi urodzinami, wszakże w swoim Item 4 uchodzić może za weterana. Dobrał tu sobie bowiem młodych i temperamentnych artystów, przy tym już wyśmienitych improwizatorów, których znamy z wielu innych doskonałych albumów. Czyli reasumując - kompozytorska kreatywność, improwizatorska wola walki i dużo młodzieńczej werwy! So, Item 4! Z radością zaglądamy do środka czterech rozbudowanych utworów.



 

Temat pierwszego utworu podany jest kolektywnie i ciekawie doposażony dramaturgicznym suspensem, dającym asumpt do niebanalnego ciągu dalszego. W rękach lidera elektryczna gitara, który plecie drobne intrygi, obok rzewnie śpiewa trąbka, ale twarda sekcja rytmu ze smyczkiem idzie zygzakiem i dba o odpowiedni poziom emocji. Gdy trąbka milknie, pozostała trójka postanawia szukać free jazzu i dość szybko osiąga stan lokalnej kipieli. Powrót trąbki oznacza tu kameralne wytłumienie i przejście do fazy preparacji. Ta odbywa się w zasadzie bez udziału gitary, skupia się na zwinnych interakcjach pomiędzy smyczkiem i trąbką. Gitara i perkusja powracają na dość temperowany i zgrabny final.

W drugim utworze Ward sięga po klarnet, a otwarcie ma wytłumiony, kameralny, niemal semicko brzmiący klimat. Temat kompozycji podany jest tu niemal unisono, w tempie cokolwiek balladowym. Szczęśliwie muzycy dość szybko gubią prymarną nudę i zaczynają kołysać się na coraz silniejszym wietrze. Cedzą przez zęby strzępy melodii, a kontrabasowy smyczek dokłada trochę nerwowych fraz. Improwizacja ma tu swoją ekspozycję solową, która oddana zostaje w ręce kontrabasisty. Powrót do formuły kwartetowej następuje w dwóch fazach. W pierwszej z nich mamy jedynie duet, prowadzony niekiedy w dość mrocznej aurze, który skrzy się odrobiną zabrudzonego brzmienia klarnetu i drżącymi talerzami, a potem - już w komplecie - następuje triumfalny powrót do tematu kompozycji.

Trzecia opowieść trwa ponad 23 minuty! Otwiera ją kameralne intro przesycone smutkiem i nostalgią, ze smyczkiem, klarnetem i trąbką. Temat zdaje się być jedynie zasugerowany, nierozegrany do końca. Emocje rodzą się wszakże dość szybko, nie bez kluczowego udziału szorstkiej sekcji rytmu i krzykliwych dęciaków. W fazie rozbudowanych improwizacji narracja śmiało sięga po open jazzowe atrybuty. W okolicach 10 minuty artyści bardzo płynnie przechodzą do ekspozycji tematu, tu już w pełnej jego wersji kompozytorskiej. Po niej następuje faza dramaturgicznych lewitacji. Sporo melodii trąbki, garść emocji na werblu i głębokie westchnienia smyczka - wszystko nasycone odrobiną preparowanych dźwięków. Z czasem tempo rośnie, ekspresja także, a narrację zdobią nade wszystko imitacyjne frazy trąbki i rezonujących talerzy, oparte na smyczkowym podkładzie. Tymczasem w nurcie głównym opowieści niespodziewanie pojawia się gitara z mglistym brzmieniem przetworników. Przez moment interferuje jedynie z kontrabasem, ale po 15 minucie buduje już nowy wątek, początkowo delikatny, nieco wytłumiony, który po kilku pętlach przeradza się w solową ekspozycję perkusji. Ten epizod zdaje się stanowić tu wstęp do ekspresyjnej, niemal rockowej ekspozycji tria bez trąbki. Rzeczone power trio dość szybko dostaje jednak melodyjne wsparcie od trębaczki, a po pewnym czasie, bazując na smyczkowym dronie, niemal płynnie przechodzi do czwartej części albumu.

Ostatnia opowieść trwa niespełna 10 minut. Po kilku chwilach gry rozpoznawczej (gitara i trąbka w zmysłowych didaskaliach!) śmiało powraca do rockowych igrzysk poprzedniego utworu. Galopująca już teraz narracja ma swój drobny przystanek, a w fazie końcowej, mimo dużego ładunku emocji, zdaje się śpiewać nam pieśń pożegnalną, tu głównie siłami trębaczki.

 

Alex Ward Item 4 Furthered (577 Records, CD 2023). Alex Ward – klarnet, gitara elektryczna, Charlotte Keeffe – trąbka, flugelhorn, Otto Willberg – kontrabas oraz Andrew Lisle – perkusja. Snorkel Studios, Londyn, 29 listopada 2019 roku. Cztery utwory autorstwa Alexa Warda, 58 i pół minuty. Światowa premiera płyty przypada na 3 marca br.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz