Brytyjski klarnecista i gitarzysta Alex Ward powraca ze swoim kwartetem, który zwie się Sztuk Cztery (nie mylić z formacją Quartet) i serwuje nam blisko godziną podróż po świecie muzyki improwizowanej. Tu ubranej w stylowe ramy niemal epickich kompozycji, które posiadają zarówno temat, jak i bogatą strukturę wewnętrzną, w której roi się od incydentów w podgrupach, a także wydarzeń solowych, każdorazowo upstrzonych plejadami doskonałych sekwencji improwizowanych.
Alex Ward metrykalnie jest jeszcze przed pięćdziesiątymi urodzinami,
wszakże w swoim Item 4 uchodzić może za weterana. Dobrał tu sobie bowiem
młodych i temperamentnych artystów, przy tym już wyśmienitych improwizatorów,
których znamy z wielu innych doskonałych albumów. Czyli reasumując - kompozytorska
kreatywność, improwizatorska wola walki i dużo młodzieńczej werwy! So, Item 4! Z radością zaglądamy do
środka czterech rozbudowanych utworów.
Temat pierwszego
utworu podany jest kolektywnie i ciekawie doposażony dramaturgicznym suspensem,
dającym asumpt do niebanalnego ciągu dalszego. W rękach lidera elektryczna gitara,
który plecie drobne intrygi, obok rzewnie śpiewa trąbka, ale twarda sekcja rytmu ze smyczkiem idzie
zygzakiem i dba o odpowiedni poziom emocji. Gdy trąbka milknie, pozostała
trójka postanawia szukać free jazzu i dość szybko osiąga stan lokalnej kipieli.
Powrót trąbki oznacza tu kameralne wytłumienie i przejście do fazy preparacji.
Ta odbywa się w zasadzie bez udziału gitary, skupia się na zwinnych
interakcjach pomiędzy smyczkiem i trąbką. Gitara i perkusja powracają na dość temperowany
i zgrabny final.
W drugim utworze Ward sięga po klarnet, a otwarcie ma
wytłumiony, kameralny, niemal semicko brzmiący klimat. Temat kompozycji podany jest tu niemal unisono, w tempie cokolwiek balladowym. Szczęśliwie muzycy dość
szybko gubią prymarną nudę i zaczynają kołysać się na coraz silniejszym wietrze.
Cedzą przez zęby strzępy melodii, a kontrabasowy smyczek dokłada trochę nerwowych
fraz. Improwizacja ma tu swoją ekspozycję solową, która oddana zostaje w ręce kontrabasisty.
Powrót do formuły kwartetowej następuje w dwóch fazach. W pierwszej z nich mamy
jedynie duet, prowadzony niekiedy w dość mrocznej aurze, który skrzy się
odrobiną zabrudzonego brzmienia klarnetu i drżącymi talerzami, a potem - już w
komplecie - następuje triumfalny powrót do tematu
kompozycji.
Trzecia opowieść trwa ponad 23 minuty! Otwiera ją kameralne
intro przesycone smutkiem i nostalgią, ze smyczkiem, klarnetem i trąbką. Temat zdaje się być jedynie zasugerowany,
nierozegrany do końca. Emocje rodzą się wszakże dość szybko, nie bez kluczowego
udziału szorstkiej sekcji rytmu i
krzykliwych dęciaków. W fazie
rozbudowanych improwizacji narracja śmiało sięga po open jazzowe atrybuty. W okolicach 10 minuty artyści bardzo płynnie
przechodzą do ekspozycji tematu, tu
już w pełnej jego wersji kompozytorskiej. Po niej następuje faza dramaturgicznych
lewitacji. Sporo melodii trąbki, garść emocji na werblu i głębokie westchnienia
smyczka - wszystko nasycone odrobiną preparowanych dźwięków. Z czasem tempo rośnie,
ekspresja także, a narrację zdobią nade wszystko imitacyjne frazy trąbki i rezonujących
talerzy, oparte na smyczkowym podkładzie. Tymczasem w nurcie głównym opowieści
niespodziewanie pojawia się gitara z mglistym brzmieniem przetworników. Przez moment
interferuje jedynie z kontrabasem, ale po 15 minucie buduje już nowy wątek, początkowo
delikatny, nieco wytłumiony, który po kilku pętlach przeradza się w solową ekspozycję
perkusji. Ten epizod zdaje się stanowić tu wstęp do ekspresyjnej, niemal rockowej
ekspozycji tria bez trąbki. Rzeczone power
trio dość szybko dostaje jednak melodyjne wsparcie od trębaczki, a po
pewnym czasie, bazując na smyczkowym dronie, niemal płynnie przechodzi do
czwartej części albumu.
Ostatnia opowieść trwa niespełna 10 minut. Po kilku chwilach
gry rozpoznawczej (gitara i trąbka w zmysłowych didaskaliach!) śmiało powraca
do rockowych igrzysk poprzedniego utworu. Galopująca już teraz narracja ma swój
drobny przystanek, a w fazie końcowej, mimo dużego ładunku emocji, zdaje się śpiewać
nam pieśń pożegnalną, tu głównie siłami trębaczki.
Alex Ward Item 4
Furthered (577 Records, CD 2023). Alex Ward – klarnet, gitara elektryczna,
Charlotte Keeffe – trąbka, flugelhorn, Otto Willberg – kontrabas oraz Andrew
Lisle – perkusja. Snorkel Studios,
Londyn, 29 listopada 2019 roku. Cztery utwory autorstwa Alexa Warda, 58 i pół
minuty. Światowa premiera płyty przypada na 3 marca br.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz