piątek, 8 września 2023

Lesiak & Damasiewicz On the Way to Skawa!


Współpraca gitarzysty Grzegorza Lesiaka i trębacza Piotra Damasiewicza zacieśnia się! Intrygująco łączy, z jednej strony wieloletnie doświadczenie improwizującego gitarzysty rockowego w ramach wyjątkowo oryginalnej formacji Tatvamasi, z drugiej jazzowe portfolio trębacza, którego zwykliśmy kojarzyć z wieloma odmianami zacnego gatunku z synkopą w herbie rodowym.

Lesiak i Damasiewicz zaprezentowali w ostatnich miesiącach dwa wspólne nagrania, które scalają nie tylko ich drogi artystyczne, ale także … naszych ulubionych muzyków z Barcelony! Postawili na improwizację, którą być może delikatnie predefiniowali, ale na ogół rzucali się w wir swobodnych zabaw dźwiękowych. Obie zatem plyty świetnie się uzupełniają, choć są od siebie nieco różne. Ich dość wnikliwą analizę uzupełnimy ostatnim nagraniem rzeczonej formacji Tatvamasi, która także postawiła na improwizację. A kto w roli jednego z gości kwartetu? Oczywiście Piotr Damasiewicz! Zapraszamy na trzy krwiste podróże, każda z dużą dawką zdrowych, improwizowanych emocji.



On the Way

Na dobry początek spotkanie z czerwca ubiegłego roku, z Lublina. Wówczas do pary naszych dzisiejszych bohaterów dołączyła najlepsza sekcja rytmiczna wschodniej części Półwyspu Iberyjskiego, czyli kontrabasista Alex Reviriego i perkusista Vasco Trilla. Koncert nagrany został na jednym oddechu, ale na potrzeby płyty podzielonym na cztery części. Ta ostatnia trwa niemal 25 minut i wykonana została w zasadzie w trio, albowiem nie słyszymy trąbki, ani harmonium Piotra. Być może używa on w tej części koncertu, opisanych w albumowym credits, instrumentów perkusyjnych.

Muzycy na starcie koncertu wykonują dość powolne ruchy, ale nie przeszkadza im to budować masywnego, kwartetowego strumienia dźwiękowego. Bazą jest tu groźnie brzmiący kontrabas, który choć preparuje, nie przestaje kreować linearnej narracji. Trębacz także szuka ciekawych dźwięków (dodatkowo recytuje), a gitara płynie szmerem, który dobrze komponuje się z talerzowymi ekspozycjami drummera. Narracja nabiera rumieńców dynamiką perkusji i ostrym, czystym frazowaniem trąbki, kreując urokliwy spiritual free jazz w tendencji wzrostowej. W drugą część koncertu wchodzimy przy dźwiękach harmonium i ambiencie gitary. Potem pojawia się kontrabasowy smyczek i gamelanowe brzmienia perkusjonalii. Ów intrygujący folk free chamber nabiera niespodziewanie mrocznej poświaty. Jest wokaliza trębacza i fermentacja gitary. Wszystko z czasem lepi się w hałaśliwy dron, pięknie uzupełniany armią przedmiotów drżących na werblu.

Dramaturgiczne spowolnienie jest tu okazją do zmiany numeru traku na dysku i zmysłowej inwokacji kontrabasu w trybie pizzicato. Z jednej strony ambient gitary, z drugiej preparowane frazy trąbki niosą nas niespodziewanie do małej świątyni post-jazzu. Kwartet rośnie tu w siłę w pełni kolektywnie, a dodatkowe emocje gwarantuje rozhisteryzowany smyczek. Trąbka stawia na free jazz, gitara na psychodelicznego rocka! Ognisty strumień zamienia się tu ostatecznie w masywny dron. Po tym wydarzeniu spotyka nas chwila ciszy i dość niemrawa ekspozycja otwarcia części czwartej. Szmery i gitarowy ambient, trzeszczenie na werblu, post-jazzowe plamy. Opowieść nabiera mocy z każdą chwilą, aż uformuje się w szyk bojowy godny miana power trio (z milcząca trąbką, dodajmy). Nim jednak do tego dojdzie artyści serwują nam wielki bukiet preparowanych wspaniałości. Ów zapowiadany peak ekspresji następuje w okolicach 15 minuty, po nim zaś chwila w konwencji drum’n’bass i powrót gitary zagubionej w post-bluesowych pląsach. Na wytłumieniu znów dostajemy garść pięknych, preparowanych fraz kontrabasowego smyczka i gitarowych westchnień. Finał koncertu dostarcza nam mnóstwo tajemniczych, wyjątkowo urokliwych dźwięków. Smyczek, gitarowe przetworniki i słynne, drżące robaczki perkusjonalisty.



Skawa

Następne spotkanie Grzegorza i Piotra (a także Alexa i Vasco!) ma miejsce w Suchej Beskidzkiej, w październiku ubiegłego roku. Na scenie zatem czwórka muzyków, którzy kilka miesięcy wcześniej improwizowali w Lublinie i … kolejny gość z Barcelony, saksofonista Liba Villavecchia, muzyk osadzony w jazzowej, a szczególnie free jazzowej tradycji. Improwizacja nabiera tu silnie post-aylerowskiego klimatu, melodyjności i pewnej dramaturgicznej prostoty. Jest też bardziej zwarta w formie, choć czujemy, iż to, co dostajemy na krążku jest jedynie częścią nagrania, jakie zarejestrowano w Beskidach.

Kwintet startuje w pełni kolektywnie. Trąbka i saksofon snują melodię, pod nimi pracuje gęsty, masywny kontrabas, w tle zaś dygoczą z zimna rezonujące talerze i drobne, gitarowe półdźwięki. Narracja powoli wspina się na szczyt, w rytuale dostojnie free jazzowym. Sygnał do eskalacji daje tu solowa ekspozycja alcisty, wtóruje mu rozśpiewana trąbka. Po wybiciu dziewiątej minuty opowieść wchodzi w bardziej kameralna fazę. Kolejne kilka chwil koncertu należy do kontrabasu, który w trybie pizzicato serwuje nam dość energetyczne solo. Po nim artyści jakby wracali do początku swojej opowieści, dyktując dobre tempo, wyposażeni w odpowiednią porcję melodyjności. Post-barokowy smyczek, perkusjonalne świecidełka i jątrzące na boku dęciaki w dobrej komitywie z gitarą, to kolejne elementy składowe tej układanki. Końcowa część dwudziestominutowej improwizacji kipi od emocji. Najpierw dęte smażą nam smakołyki na samym podkładzie perkusji, potem rockowe oblicze pokazuje gitara. Efektowna kulminacja zgrabnie przygasa w melodyjnym trybie.

W drugiej części płyty pojawiamy się delikatnie spóźnieni. Opowieść trwa w najlepsze i właśnie przechodzi w stan perkusyjnego sola. Po niedługiej ekspozycji Vasco do gry podłączają się pozostali muzycy. Trochę dętych śpiewów i porcja gitarowego post-hałasu. Wspólnym wysiłkiem muzycy budują teraz bystrą, post-jazzową narrację. Dynamika i intensywność rosną - gitara dba o ponadgatunkowe zdobienia, reszta załogi idzie w jazzowe tango. Finalizacja tego dość krótkiego epizodu spoczywa tym razem na barkach kontrabasu. Trzecią odsłonę nagrania otwiera gitarzysta. Dęte znów śpiewają, a gęsty bas trzyma emocje na nisko ugiętych kolanach. Narracja nie szuka tempa, ale pęcznieję od dramaturgicznych spiętrzeń i smukłych melodii. W końcowych partiach improwizacji najwięcej do powiedzenia ma gitara, która nie szczędzi nam jazzowych fraz.



Etad Vai Tad

Jesienią 2019 roku Tatvamasi improwizowali w Lublinie w towarzystwie dwójki gości – wokalistki Marty Grzywacz i rzeczonego Piotra Damasiewicza. Kwartet, który na większości swoich dotychczasowych płyt bazował na materiale kompozytorskim Grzegorza Lesiaka, tym razem wypłynął na szerokie wody oceanu improwizacji bez jakichkolwiek podpórek scenariuszowych. Dodajmy, uprzedzając wypadki, iż bynajmniej nie zatonął.

Opowieść o tajemniczym tytule uformowana została w sześć odcinków dramaturgicznych. Pierwszy z nich bazuje na dysonansie – z jednej strony masywność basu i jego brzmieniowa usterkowość, z drugiej kraina łagodności głosu, gitary, trąbki i perkusyjnych szczoteczek. Narracja ma zgrabną strukturę, wiele akcji dzieje się w swobodnie tworzonych podgrupach. Trąbka udanie gada tu zarówno z saksofonem, jak i wokalem. Druga część bazuje na post-rockowej gitarze i perkusji, która kreuje rytmiczny szyk improwizacji. Całość klei się balladową dynamiką, pojawiają się też akcenty pianistyczne (tu zarówno Marta, jak i Piotr mogą być sprawcami zajścia). I to właśnie piano odpowiada tu za drugą, bardziej dynamiczną odsłonę tej części spektaklu. W trzeciej, która przypomina rozhuśtaną kołysankę, pojawiają się akcenty jazzowe (gitara) oraz dźwięki preparowane (trąbka). I tu opowieść po wstępnych dywagacjach łapie rytm i emocje opowiadania, które bez trudu wyswobodziło się z jarzma notyfikacji.

Czwarty fragment jest dość krótki, nie brakuje w nim rytmicznego piana i dialogów na linii gitara-trąbka. Jak zwykle swoje emocje dokłada tu kłębiący się w pomysłach basista. Piąta improwizacja skupia się na szczegółach i brzmieniowych subtelnościach. Tekst w recytacji, burza pomysłów dramaturgicznych, trochę gry na małe pola i końcowa eksplozja mocy. Finałowa opowieść toczy się pod dyktando basisty, który nie tylko rządzi i dzieli w kwestiach rytmicznych, ale także dodaje emocji swoimi recytacjami, a nawet okrzykami. Wybuchowe zakończenie dobrze konsumuje jakość całego nagrania. Ekspresja, ponadstylistyczna bezczelność i gigantyczna swoboda działania. Ot, cała uroda improwizacji!

 

Grzegorz Lesiak Essence connecting to Piotr Damasiewicz On the Way (L.A.S., CD 2022). Piotr Damasiewicz - trąbka, harmonium, głos, instrumenty perkusyjne, Grzegorz Lesiak – gitara, Alex Reviriego – kontrabas oraz Vasco Trilla – perkusja, instrumenty perkusyjne. Nagranie koncertowe, The Third Ear Music vol.7, Lublin, czerwiec 2022. Cztery utwory, 60 minut.

Piotr Damasiewicz/ Liba Villavecchia/ Grzegorz Lesiak/ Alex Reviriego & Vasco Trilla Skawa (L.A.S., CD 2023). Piotr Damasiewicz – trąbka, Liba Villavecchia – saksofon altowy, Grzegorz Lesiak – gitara, Alex Reviriego – kontrabas oraz Vasco Trilla – perkusja, instrumenty perkusyjne. Nagrane w domu Vinchu, Śpiwle, Sucha Beskidzka, październik 2022. Trzy utwory, 33 minuty.

Tatvamasi Etad Vai Tad (Requiem Records, CD 2022). Marta Grzywacz – głos, piano, Piotr Damasiewicz - trąbka, piano, Tomasz Piątek – saksofon tenorowy, Grzegorz Lesiak – gitara, daxophone, Łukasz Downar – gitara basowa oraz Krzysztof Redas – perkusja. Nagrane w Szeligowski Music School, Lublin, listopad 2019. Sześć utworów, 44 i pół minuty.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz