piątek, 14 lutego 2025

Insub Meta Orchestra plays Exhaustion & Proliferation!


Jak donosi globalna pajęczyna, INSUB. to wytwórnia, orkiestra, organizator koncertów i studio nagraniowe z siedzibą w Genewie. Działa w obszarze eksperymentalnej muzyki improwizowanej i komponowanej.

Dziś pochylamy nasze receptory wzroku i słuchu nad drugim z przejawów artystycznej aktywności tejże inicjatywy, czyli wieloosobową formacją Insub Meta Orchestra. Na scenie odnajdujemy dwudziestu dziewięciu artystów, którzy realizować będą swoje cele muzyczne poprzez trzy głosy, dziewięć instrumentów dętych, dziesięć instrumentów strunowych, cztery zestawy instrumentów perkusyjnych i tyleż pulpitów elektronicznych. Na tapecie IMO dwie kompozycje własne, które trwają po mniej więcej dwadzieścia pięć minut. Jako rzecze albumowe credits, pierwsza z nich stawia na wzajemne interakcje i daje wykonawcom odpowiednią przestrzeń dla improwizacji (w pełni wszakże kontrolowanej), druga punktem odniesienia czyni echo (generowane także przez materiał nagrany wcześniej, a odtwarzany w trakcie spektaklu ze smartfonów), co w praktyce wykonawczej sprowadza się do kreowania dość linearnej narracji nasączonej stale obecnym rytmem.

Na scenie dzieje się doprawdy wiele, a programowy minimalizm, by nie rzecz redukcjonizm, który przyświeca ideologii Insub, w żaden sposób nie determinuje poczynań muzyków. Przed nami doskonałe nagranie, które dodatkowo motywuje recenzenta, by do albumów związanych ze sceną eksperymentalną Genewy wracać częściej, nie tylko po to, by odsłuchiwać kolejne krążki, ale także, by o nich więcej pisać. So, welcome!



 

Exhaustion

Początek tej opowieści buduje strunowy, nade wszystko gitarowy rozbłysk i dęty oddech kreowany unisono, ciągnący się od samej podłogi do bezkresnego sufitu. Wokół snują się filigranowe, perkusjonalne zdobienia. W strumieniu narracji, którą pcha leniwie do przodu nienachalna repetycja, nie brakuje ciszy, skupionego wyczekiwania, dramaturgicznego suspensu. Oto wielka orkiestra topi się w blasku silnie wystudzonej kameralistyki. Wraz z upływem czas nurt główny narracji, którego nie opuszcza prymarny, gitarowy akord, zaczyna obmywać coś na kształt dubowego reverbu, a także plejada strunowych pojękiwań. Zdecydowanie wzmaga się proces interakcji pomiędzy muzykami i frazami, jakie generują, seriami drobnych pytań i jeszcze bardziej subtelnych odpowiedzi. Orkiestra żyje, oddycha każdym ze swych dwudziestu dziewięciu układów oddechowych. W okolicach dziesiątej minuty pojawiają się ludzkie głosy, drobne pomruki, strwożone westchnienia. Także pasma szumów, powtórzeń kleconych w coraz dłuższe pasaże. Trzon opowiadania pozostaje ten sam, ale zdaje się, że muzycy odeszli od pierwotnej faktury kompozycji o lata świetlne. Narracja urokliwe rozpełza się, nabiera powietrza, subtelnie rozwarstwia chaosem kreatywnej dekompozycji. Po upływie kwadransa niektóre frazy śmiało noszą już znamiona dronowych. Na scenie panuje zjawiskowa, dobrze kontrolowana nerwowość. Kompozycja wieńczy swój efektowny żywot większą niż dotychczas porcją dźwięków preparowanych i przebiera szaty wielkiej, swobodnej improwizacji – wszystko tu syczy, ciężko wzdycha, mruczy i dygocze.

 

Proliferation

Inicjacja drugiej kompozycji spoczywa prawdopodobnie na barkach mniejszych liczby muzyków. Docierają do nas pojedyncze uderzenia w struny i obiekty perkusjonalne, wystudzone frazy głosowe i szmer z gryfów instrumentów strunowych. Narracja szybko szyje tu delikatną bazę rytmiczną, będącą konsekwencją powtórzeń, być może także dźwięków ze smartfonów. Ów dead man walking podsycany jest raz za razem dłuższymi, na poły dronowymi frazami dętymi i strunowymi. Kosmiczne skupienie, wdech i wydech, to znamiona tego fragmentu opowieści. Wprost ku wschodzącemu słońcu, by otrzepać z ramion natarczywy mrok. Okazjonalne wokalizy budują jakże potrzebne napięcie dramaturgiczne. W połowie utworu zaczyna pojawiać się coraz więcej brudnych, zdeformowanych fonii. Faktura rytmu trzyma się dziarsko - nie sposób nie zauważyć, iż frazy znane od początku utworu są teraz grane większym zasobem instrumentalnym. Podobnie jak w pierwszej opowieści wraz z upływem kolejnych minut strumień narracji rozmywa się, rozwarstwia, rozciąga zwiotczałe ramiona i nabiera głębszego oddechu. W pewnym momencie zostaje ciekawie skontrapunktowany całkiem intensywnymi dronami. Całość zaczyna dygotać, kołysać się na coraz mniej delikatnym wietrze, ale faktura rytmu trzyma wszystko w ryzach. Finałowe minuty są szczególnie intrygujące. Można odnieść wrażenie, że muzycy systematycznie oddalają się od mikrofonów zbierających dźwięki, odchodzą w mrok, za grubą kotarę teatralnej sceny.  

 

Insub Meta Orchestra Exhaustion/ Proliferation (Sawyer Editions, CD 2025). Cyril Bondi & d'incise – kompozycje, Antoine Läng, Vera Baumann, Dorothea Schürch - głosy, Marina Tantanozi, Angelika Sheridan - flety, Tassos Tataroglou - shakuachi, Hans Koch, Christian Müller - klarnety, Esther Vaucher, Christophe Berthet - saksofony, Olga Marulanda - obój, Sandra Weiss – bassoon, Angeles Rojas - shruti box, Christoph Schiller - spinet, Ed Williams, Ivan Verda - gitary, Sébastien Pittet, Vincent Ruiz - kontrabasy, Brice Catherin - wiolonczela, Anna-Kaisa Meklin - viola da gamba, Léa Moullet - skrzypce, Martin von Allmen – skrzypce, instrumenty perkusyjne, Cyril Bondi, Romane Bouffioux, Luc Müller – instrumenty perkusyjne, d'incise, Raphaël Ortis, Eric Ruffing, Lucien Danzeisen - elektronika. Nagrane w marcu 2024, Les 6 Toits, Genewa, Szwajcaria. Dwa utwory, 49 minut.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz