wtorek, 11 lutego 2025

Psychobiotics of MikrobioM!


Struny zdewastowanego fortepianu drżą, wprawiane w ruch posuwistym, rozważnym ruchem ręki. Z tuby klarnetu wydobywa się wilgotne powietrze, które unosząc się ku górze napotyka na grube plastry ciszy. Lepiona zaniechaniem mroczna ballada nabiera blasku z wyjątkowym umiarem. Gdy klarnet ugina kolana, a akcje perkusjonalne we wnętrzu martwego piana robią się bardziej żwawe, intryga zawiązuje się. Nie wiadomo tylko, czy podąży w kierunku wielkich drzwi free jazzu, czy raczej pobroczy w mule swobodnej kameralistyki. Finał pierwszej improwizacji, wciśniętej w szelest zimowej nocy, jest strumieniem szmeru, wymianą drobnych, choć głębokich myśli, w aurze stygnącej dynamiki.




Otwarcie drugiej opowieści odbywa się na najniższym poziomie pudła rezonansowego. W tle słychać odgłosy miasta, szmer budynku, rozmowy ludzi, z pewnością nieświadomych procesu dźwiękowego, jaki odbywa się na zaludnionej dwoma osobami scenie bez publiczności. Klarnet snuje mroczne drony, które łapią echo fortepianu i unoszą się ku wyższym kondygnacjom kamienicy. Wszystko wokół nabiera czarnych barw i nerwowo dygocze. Ta ballada zła trwa niewiele ponad siedem minut i umiera niezaspokojona.

Kolejna nieprzespana noc dopada muzyków plejadą drobnych, szarpanych fraz. Klarnet skacze w miejscu, szura nogami, w brzuchu piana powstają filigranowe dźwięki, przepraszające za to, że bezceremonialnie gwałcą ciszę. Rozwaga i wstrzemięźliwość sadowią się w umysłach artystów i nie pozwalają na bardziej radykalny krok. W tubie klarnetu zaczynają panoszyć się kłęby suchego powietrza, które w zetknięciu z echem i dźwiękiem strun nabierają zaskakującej mięsistości. Improwizacja nosi teraz znamiona definitywnie halucynogennej. Klarnet wspina się na palce, frazy z no-piano chylą ku upadkowi. Opowieść gęstnieje, po czym daje nura w bezwzględną ciszę. Po chwili zawahania muzycy zaczynają delikatnie rozciągać zwiotczale mięsnie. Robią to jednak z dużą determinacją, bo po niedługim czasie płyną już dalece tanecznym krokiem. A nawet biegną. W końcu gasną w tumanie basowej nieskończoności.

Ostatnią balladę inicjuje kameralny wydech z tuby, który łapie echo i zamiera. W tle subtelnie dygoczą struny, ale pogłos, jakie wzbudzają kreuje prawdziwie lovecraftowską grozę. Wielkie pudło martwego fortepianu nabiera teraz wiatru w żagle i sieje popłoch. Klarnet nadyma się strachem, po czym znajduje ratunek tuż przy podłodze. Improwizacja niesiona podmuchem kreacji osiąga efektowny szczyt, choć każda z jej fraz wydaje się lekka, ulotna niczym pawie pióro. Skomlący klarnet mości się na drżących strunach, wije wokół kamieni i uschniętych liści. Tuż po trzynastej minucie fragment ciszy daje początek nowemu. Rozbłysk sięga wysoko - wielka, metalowa rupieciarnia dygocze, klarnet nuci smutną melodię. Wystudzona narracja potrzebuje tylko kilku kroków, by wejść w całkowity mrok. Nim muzycy dotrą do kresu, raz jeszcze stają w miejscu i nasłuchują. Sekwencja postrzępionych dźwięków sprawia, iż oni sami, ich instrumenty, cały budynek, kwartał miasta zaczynają drżeć. Finałowa salwa jest krótka, ale razi niczym piorun na bezchmurnym niebie. Piano stepuje, jakby jego klawiatura nagle ożyła. Klarnet pokrzykuje. Koniec jest bliski.

 

MikrobioM Psychobiotics (TORF Records, DL 2024). Michał Joniec – wnętrzności fortepianu, obiekty oraz Michał Giżycki – klarnet basowy. Kołorking Muzyczny, Poznań, dwie nocne sesje, styczeń 2023. Cztery improwizacje, 68 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz