środa, 25 stycznia 2017

Corsano! Courvoisier! Wooley! – Lulu na moście, czyli istotnie Słone Zadanie

  
Jesteśmy w LULU! Wrzesień 2015 roku, Brooklyn, New York City.  Tak zmyślnie nazywa się tamtejsze studio nagraniowe.

A w nim trzech niepokornych improwizatorów - otwarte głowy pełne pomysłów na istotnie swobodne muzykowanie - w kolejności alfabetycznej: Chris Corsano na perkusji, Sylvie Courvoisier na fortepianie i Nate Wooley na trąbce. Akustycznie na 100%! Na godzinę lekcyjną oddajmy się w ich władanie.

Salt Task. Muzycy odpalają swoje figlarne instrumenty i zwartym, trzygłowym szeregiem, zdecydowani i gotowi na wszystko, ruszają w podróż umiejętną sekwencją dźwięków. Soczysty tembr fortepianu tyczy tu szlak, zaś trąbka i perkusja nie mając nic przeciwko temu, rwą się do lotu w dość jazzowej estetyce. Cała trójka zwiera szyki i interesująco, pod względem przestrzennym, poszukuje jedności brzmieniowej, kumulując pomysły scenariuszowe bardziej w jednolitych, dronowych pasażach niż w próbach wzajemnych interakcji (przy okazji, prym wiedzie, niepowtarzalny akustycznie Wooley). Kolejny zwrot dramaturgiczny tej improwizacji wieńczy uroczy, oniryczny dialog piana i trąbki. Brzmienie instrumentu klawiszowego przesycone jest kobiecością, filigranową wrażliwością na dźwięk. Trąbka zdaje się być tu bratem w silnej relacji interpersonalnej. Po niedługim czasie, niemniej udany dialog daje się osiągnąć trębaczowi w konwulsyjnym zwarciu z nieco wyposzczonym drummerem. Puenta dana jest nam w nieco bardziej dynamicznej aurze, nawet ze szczyptą agresji w tonie instrumentu dętego, blaszanego. Fragment solowy Wooleya pięknie dopowiadają pozostali muzycy, a aura silnego doznania sonorystycznego zawisa nad nami, jak pieczęć nieuniknionej wiktorii. To szczególne zawieszenie narracji, sprytnie zagaduje Corsano i zmusza całe trio do zwartej galopady (choć Wooley pozostaje w ukryciu i nie bierze w niej udziału na pełnych prawach członkowskich).




Last Stat. Corsano bierze sprawy w swoje ręce/ pałeczki i dynamicznie znaczy teren swym kocim zapachem. Courvoisier i Wooley delikatnie stemplują go po plecach, ale ta skromna eskalacja nie ma charakteru pieszczoty. Dobry, rasowy free jazz staje się udziałem wszystkich (Wooley – stary wyjadacz!). Muzycy wybornie, pod względem akustycznym, wyzwalają się z klinczu tej dość krótkiej galopady, przy czym każdy z nich stosuje sobie tylko znane techniki… perkusyjne. Kierunek kolejnego epizodu w tej improdramie wyznacza idea kolektywnej interakcji (Search and Reflect by John Stevens, by nazwać rzecz po imieniu). Finał fragmentu przynosi prawdziwie akustyczną ulgę.

Tall Stalks. Muzycy wpadają w wir skromnych preparacji. Chris sprawdza odporność membran na zdzieranie, Sylvie wytrzymałość strun na tarcie i rozciąganie (także skuteczność ciągu przyczynowo-skutkowego uderzenie w klawisz-drganie struny), zaś Nate – jak to ma w zwyczaju – szuka ciekawego rozwiązania sonorystycznego, które będzie inspirujące dla całej improwizującej trójki. Efektem tych igraszek jest dynamiczny pasus o nieoczywistych konotacjach. Fragment osiąga swój kres chwilą introwertycznej zadumy muzyków, czynionej wszakże w stosunkowo szybkim tempie.

Stalled Talks. Iście proustowski wstęp, w poszukiwaniu interesujących dźwięków. Sylvie szuka melodii, niczym dawno utraconego dziewictwa. Nate zmyślnie trawestuje jej dźwiękowe próby przedęciami trąbki. Chris poklepuje ich po plecach i zachęca do dalszych poszukiwań (piękny fragment!). Muzyka gęstnieje jak rozgrzany budyń w zbyt małej salaterce. Wzajemne reakcje muzyków, co rusz zachwycają lub/ i zaskakują. Jeśli koniec udanej płyty winien sumować moc dotychczasowych doznań, multiplikując poziom przyjemności, to w przypadku Salt Task dzieje się tak w dwójnasób.

Chris Corsano/ Sylvie Courvoisier/ Nate Wooley  Salt Task (Relative Pitch Records, 2016)

Podziękowania dla Krzysztofa za udostępnienie nagrania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz