piątek, 22 grudnia 2017

Yedo Gibson & Vasco Trilla! Escape to Antenna!


Uwaga! Trybuna Muzyki Spontanicznej i jej przemądrzały Pan Redaktor, są współwydawcą tej płyty! Wszelkie słowa zachwytu, jakie za chwilę przeczytasz, mogą być podyktowane jedynie chęcią zwiększenia sprzedaży! Innymi słowy – dalej czytasz na własną odpowiedzialność!




Czas i miejsce zdarzenia: 13 czerwca 2016 roku, Lizbona, Scratch Built Studio.

Ludzie i przedmioty: Yedo Gibson – saksofon barytonowy i sopranowy, frula (rodzaj serbskiego fletu), Vasco Trilla – perkusja i perkusjonalia.

Co gramy: muzyka swobodnie improwizowana.

Efekt finalny: sześć utworów z tytułami, 37 minut i kilkadziesiąt sekund, wydane pod imionami i nazwiskami muzyków, jako Antenna (Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series). Dostępne na rynku od trzeciego dnia bieżącego miesiąca.

Przebieg wydarzeń/ wrażenia subiektywne:

Aperture. Metalowe miseczki wypełnione delikatnym rezonansem. Pląsy saksofonu sopranowego, który wącha swoje dysze, tańczy i swawoli. Vasco drży całym ciałem, które też jest instrumentem, ale także tańczy. Efektem istotnie chochola potańcówka, która smakuje wręcz industrialnie.

Dipole. Upalony blues rodzi się w tubie sopranu. Perkusja sprytnie wypuszcza niezobowiązujące synkopy. Dynamizacja narracji, niedługo po starcie, zdaje się być odrobinę agresywna, ale bez popadania w galop. Sopran wyzwolony już z kleszczy bluesa, ponownie brnie w ekstatyczny taniec, nasączony dobrą sonorystyką, w punktach przegięcia pasaży dźwiękowych, a także na finał.

Fractal. Vasco drepcze od strony ciszy. Yedo, tym razem z barytonem, liczy dysze w swoim instrumencie. Muzycy jakby wspinali się po schodach, przy okazji robiąc dużo wiatru (Vasco, crazy man!). Od 4 minuty, zdają się już zbiegać w dół kolorowym wzgórzem. Wprost do bazy! Rasowy free jazz! Przy okazji pokaz prawdziwie błyskotliwej techniki gry Gibsona na słoniu (czytaj: saksofonie barytonowym). I kto tu, komu kradnie show?! Mistrzowskie na deser wybrzmiewanie, a jakże!




Whip. Sopran ponownie w użyciu, no i cała wataha hell’s bells pod dyrekcją Pana Trilli! Sound dęciaka jest brudny, czupurny, nieco zmutowany. Vasco podłącza pod prąd całą swoją armię konstruktywnych dramaturgicznie przeszkadzajek. Efektem krwisty rezonans i mnogość bolesnych obtarć. Tak, ten fragment płyty, to prawdziwe królestwo katalońskiego drummera.

Array. Od pierwsze sekundy tego fragmentu, działania Vasco są bliźniaczo podobne do czynności podejmowanych przez Yedo. Płyną jednym strumieniem, w tym samym kierunku, zgrabnie się imitując. Muzycy znają się tak dobrze, tak prawdziwie są jednym ciałem, że ich improwizacje nie potrzebują gry wstępnej, rozpoznania walką przy użyciu metody twórczej zwanej search & reflect. Gęsta narracja, ciało w ciało, myśl za myślą. Każdy z aktorów widowiska dodaje tej płycie coś osobliwe szczególnego, coś ponad to, czego zwykliśmy oczekiwać od muzyków improwizujących w duecie saksofon - perkusja. Array, najbardziej dynamiczna część Antenny, kończy się ekstatycznym solem sopranisty.  Amazing one!

Isotropic. Na finał trochę sonorystycznych zabaw. Szczypta wzajemnej imitacji także. W poszukiwaniu lokalnych ekstremów. Zdaje się, że wreszcie, choć tylko na moment, słyszymy dźwięk fruli. Sopran powraca jednak szybko i zaczyna budować nową opowieść. Vasco czyni cuda przedmiotami ze swojej magicznej walizki. Yedo słucha tych fajerwerków, delikatnie dmuchając w swoją wąską tubę. Wybrzmiewanie finału, wytłumianie całej płyty odbywa się w niemal mantrycznym tempie, egzystencjalnym rytmie, z drobinkami sonoryzmu. Dotkliwie piękne!


****


Pierwsza płyta duetu Gibson – Trilla Inherent Chirality została zrecenzowana tutaj 


Definitywnie M.Xmas!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz