Uwaga! Trybuna
Muzyki Spontanicznej i jej przemądrzały
Pan Redaktor, są współwydawcą tej płyty! Wszelkie słowa zachwytu, jakie za
chwilę przeczytasz, mogą być podyktowane jedynie chęcią zwiększenia sprzedaży!
Innymi słowy – dalej czytasz na własną odpowiedzialność!
Czas i miejsce
zdarzenia: 13 czerwca 2016 roku, Lizbona, Scratch Built Studio.
Ludzie i przedmioty:
Yedo Gibson – saksofon barytonowy i sopranowy, frula (rodzaj serbskiego fletu),
Vasco Trilla – perkusja i perkusjonalia.
Co gramy: muzyka
swobodnie improwizowana.
Efekt finalny:
sześć utworów z tytułami, 37 minut i kilkadziesiąt sekund, wydane pod imionami
i nazwiskami muzyków, jako Antenna
(Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series). Dostępne na rynku od
trzeciego dnia bieżącego miesiąca.
Przebieg wydarzeń/
wrażenia subiektywne:
Aperture. Metalowe
miseczki wypełnione delikatnym rezonansem. Pląsy saksofonu sopranowego, który
wącha swoje dysze, tańczy i swawoli. Vasco drży całym ciałem, które też jest
instrumentem, ale także tańczy. Efektem istotnie chochola potańcówka, która smakuje wręcz industrialnie.
Dipole. Upalony blues rodzi się w tubie sopranu.
Perkusja sprytnie wypuszcza niezobowiązujące synkopy. Dynamizacja narracji, niedługo po starcie, zdaje się być odrobinę agresywna, ale bez popadania w galop.
Sopran wyzwolony już z kleszczy bluesa,
ponownie brnie w ekstatyczny taniec, nasączony dobrą sonorystyką, w punktach przegięcia pasaży dźwiękowych, a także
na finał.
Fractal. Vasco drepcze
od strony ciszy. Yedo, tym razem z barytonem, liczy dysze w swoim instrumencie.
Muzycy jakby wspinali się po schodach, przy okazji robiąc dużo wiatru (Vasco, crazy man!). Od 4 minuty, zdają się już zbiegać w dół kolorowym wzgórzem. Wprost do
bazy! Rasowy free jazz! Przy okazji pokaz prawdziwie błyskotliwej techniki gry
Gibsona na słoniu (czytaj: saksofonie
barytonowym). I kto tu, komu kradnie show?! Mistrzowskie na deser
wybrzmiewanie, a jakże!
Whip. Sopran
ponownie w użyciu, no i cała wataha hell’s
bells pod dyrekcją Pana Trilli! Sound
dęciaka jest brudny, czupurny, nieco zmutowany. Vasco podłącza pod prąd całą swoją armię
konstruktywnych dramaturgicznie przeszkadzajek.
Efektem krwisty rezonans i mnogość bolesnych obtarć. Tak, ten fragment płyty,
to prawdziwe królestwo katalońskiego drummera.
Array. Od pierwsze
sekundy tego fragmentu, działania Vasco są bliźniaczo podobne do czynności
podejmowanych przez Yedo. Płyną jednym strumieniem, w tym samym kierunku, zgrabnie
się imitując. Muzycy znają się tak dobrze, tak prawdziwie są jednym ciałem, że ich improwizacje nie
potrzebują gry wstępnej, rozpoznania walką przy użyciu metody twórczej zwanej search & reflect. Gęsta narracja,
ciało w ciało, myśl za myślą. Każdy z aktorów widowiska dodaje tej płycie coś osobliwe
szczególnego, coś ponad to, czego zwykliśmy oczekiwać od muzyków
improwizujących w duecie saksofon - perkusja. Array, najbardziej dynamiczna część Antenny, kończy się ekstatycznym solem sopranisty. Amazing
one!
Isotropic. Na
finał trochę sonorystycznych zabaw. Szczypta wzajemnej imitacji także. W
poszukiwaniu lokalnych ekstremów. Zdaje się, że wreszcie, choć tylko na moment,
słyszymy dźwięk fruli. Sopran powraca jednak szybko i zaczyna budować nową
opowieść. Vasco czyni cuda przedmiotami ze swojej magicznej walizki. Yedo
słucha tych fajerwerków, delikatnie dmuchając w swoją wąską tubę. Wybrzmiewanie
finału, wytłumianie całej płyty odbywa się w niemal mantrycznym tempie,
egzystencjalnym rytmie, z drobinkami sonoryzmu. Dotkliwie piękne!
****
Pierwsza płyta duetu Gibson – Trilla Inherent Chirality została zrecenzowana tutaj
Definitywnie M.Xmas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz