wtorek, 16 marca 2021

Fail Better! … during The Fall!


Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better.

Samuel Beckett

 

Ground Floor. Kwintet otwiera spektakl niemal z rockową furią – gitara zasilona dużą porcją prądu, wsparta syczącym amplifikatorem, szybki, zwinny, tygrysi kontrabas, efektowne podmuchy saksofonu i trąbki, wreszcie perkusja, która na wejściu konstruuje coś na kształt rytmu. Muzycy nie czekają na oklaski i dokładają do każdej granej przez siebie frazy coraz więcej emocji. Saksofon sopranowy wpada w drobną pętlę cyrkulacyjnego oddechu, obok skwierczy trąbka, nad wyraz zaczepna i skora do figli. Kreowana bardzo instynktownie opowieść gęstnieje i nabiera dramaturgicznego rozmachu. Gitara wpada w repetycję, na gryfie kontrabasu pojawia się smyczek, a dęciaki zaczynają stawiać raz za razem stemple jakości. Kwintet wspina się na pierwszy szczyt bardzo efektownie. Saksofon sadowi się na czele orszaku i kreśli smugi emocji, a gitara łyka najpierw rockowe pigułki, po czym sprzęga się i wygasza płomień improwizacji.



Rise Up
. Ceremoniał otwarcia przypada w udziale trąbce, która wsparta small drummingiem rysuje zmyślne zygzaki. Gitarowe riffy zaczynają budować opowieść, która stopniowo nabiera dynamiki. Kolejna historia dzieje się z przytupem, tu konstruowana głównie przez błyskotliwą gitarą, która w niezłym tempie serwuje nam, przesycone dość delikatnym prądem, frazy post-flamenco. W międzyczasie kontrabas zaczyna piąć się ku górze, dzięki czemu flow całości nabiera zaskakującej lekkości. Saksofon tenorowy, co rusz wypuszcza małe, ale jakże efektowne fajerwerki, a szukająca zwady trąbka wpada do wrzątku - La Fiesta trwa w najlepsze! Muzycy osiągają szczyt całkowicie zatopieni w transie improwizacji!

Failing Stars. Dynamika koncertu radykalnie wyhamowuje – mikrofrazy percussion, cicho pracujące dysze i wentyle, rezonujące, metalowe przedmioty, wreszcie flet i garść fake sounds, które przypominają świergot leśnej polany w trakcie dżdżystego poranka. Muzycy prowadzą urocze dyskusje w podgrupach, kontrabasista preparuje dźwięki, a tło narracji ścieli ambientowa gitara. Po niedługiej chwili na jej gryfie pojawia się smyczek, który unerwia narrację, nadaje jej kierunek i stymuluje emocje. Opowieść nabiera tajemniczości, pełna jest zaskoczeń i dramaturgicznego suspensu, dodatkowo przesycona onirycznym klimatem. Wszystkie instrumenty gnieżdżą się wokół gitarowego smyczka, który rysuje strugę improwizacji. Kontrabas zaczyna frazować brudnym pizzicato, pojawiają się drobne, urywane dźwięki preparowanych dęciaków, a smyczkowe piłowanie odbywa się już chyba za progiem gitarowym. Opowieść kołysze się na boki, od ciszy po kompulsywne wtręty bardziej drapieżnych fraz. Ocean molekularnych zdarzeń fonicznych wpycha muzyków na drobne wzniesienie, które wieńczy najdłuższą podróż na płycie.

Skyfall. Ostre, dość nerwowe otwarcie zawdzięczamy saksofonowi i trąbce. Obok swoje bohomazy kreśli mała perkusja, a smyczek rozciąga się na gryfie kontrabasu. Gitara nie czeka na dodatkowe zachęty i od razu wpada w serię powtórzeń, mącąc flow opowieści małym prądem. Wszystko zdaje się jednak stać w miejscu w oczekiwaniu na sygnał, który wskaże kierunek dalszej drogi. Dźwięki gęstnieją, lepią się do siebie, zaczynają nerwowo podrygiwać, szczególnie te, kreowane przez rozgrzane dęciaki. Całość cudownie piętrzy się, nabiera wewnętrznego ognia, pnie się ku górze. Gitara wpada w rockowe konwulsje, ale trzyma nerwy na wodzy - to ona stanowi tu o rytmie i strukturze opowieści, dając przestrzeń kontrabasowi i perkusji na bardziej swobodne ekspozycje.

Down Under. Skok na spokojne wody antypodów – otwarcie w klimatach dark chamber! Dęte preparacje i smyczek kołyszący narracją. Gitara podłącza się po parudziesięciu sekundach, zaczyna leniwie tworzyć ramy improwizacji. Muzycy nie szukają jednak dynamiki, bardziej koncertują się na zagęszczeniu strumienia dźwięków. Finał tej urokliwej płyty znów powstaje kolektywnie, zupełnie pozbawiony jest solowych ekspozycji, jakkolwiek dramaturgiczny dyktat gitary nie podlega tu dyskusji. Na ostatniej prostej opowieść inteligentnie gaśnie przy błyskotliwych, małych frazach saksofonu, trąbki i wystudzonego smyczka na gryfie kontrabasu.

 

Fail Better! The Fall (JACC Records, CD 2021); Luís Vicente – trąbka, Marco Franco – perkusja i flet, Marcelo dos Reis – gitara elektryczna, José Miguel Pereira – kontrabas oraz Albert Cirera – saksofon tenorowy i sopranowy. Nagranie live, Coimbra, Salão Brazil, 20 października 2017 roku. Pięć utworów, prawie 43 minuty.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz