Mark Wastell, brytyjski wiolonczelista, a od pewnego czasu głównie perkusjonalista, wspominał w czasie pobytu na pewnym spontanicznym festiwalu w naszym pięknym kraju o koncercie, w jakim miał okazję uczestniczyć jako widz ponad trzydzieści lat temu. W mniemaniu Marka, było to wydarzenie, które ukształtowało go jak artystę, nadało sens jego wzmaganiom na polu muzyki swobodnie improwizowanej. A na myśli miał wspólny występ Dereka Baileya i Johna Stevensa z roku 1992 (nagranie jest dostępne w zasobach globalnej sieci, także z obrazem).
Dokładnie o tym samym koncercie Wastell wspomina zapraszając
nas do odsłuchu najnowszej płyty Confront Recordings, która konsumuje jego duet
z Dirkiem Serriesem. Czyli spotkanie perkusji (tu raczej perkusjonalii) i
amplifikowanej gitary akustycznej. Album sytuuje się w serii tak zwanych EP-CD,
a zatem jest krótki (tu 25 minut), do tego wydany w nakładzie ledwie 50 sztuk.
Szczęśliwe nakład plików elektronicznych jest jak zawsze niewyczerpalny.
Zapraszamy do odsłuchu, warto tu bowiem pochylić się nad każdą frazą, każdym
dźwiękiem, każdą koincydencją brzmieniową, czy dramaturgiczną.
Nagranie składa się z ośmiu opowieści, które trwają od
niespełna dwóch do czterech i pół minuty. Start jest leniwy, nieco enigmatyczny
– szeleszczą talerze, delikatnie drżą tomy, gitara rysuje pierwsze pętle ze
strzępami melodii. Muzycy bystrze na siebie reagują, zwłaszcza gdy nabierają
odrobinę intensywności. W kolejnej części przez kilka chwil brzmią, niczym
duet, który stał się tak silną inspiracją dla Marka. Potem gitara nabiera rockowej
soczystości, a zwinny, koci drumming
wznieca dodatkowe porcje emocji. W ułamku sekundy muzycy potrafią tu zastygnąć
i szukać lekkich, bardziej ulotnych fraz. W ramach deseru dostajemy jeszcze krótkie
solo Wastella, utrzymane w tajemniczej rytmice.
Na starcie trzeciej improwizacji artyści frazują bardzo
filigranowo. Po niedługim czasie gitara zaczyna szukać masy i rozbłyskuje,
perkusjonalia tymczasem pozostają w stadium interaktywnych detali. W kolejnej
części pojawiają się flażolety, pomruk szeleszczących talerzy, a całość lepi się
w subtelną post-balladę na wdechu. Pod koniec utworu muzycy unoszą się ku górze
i kołyszą niesieni strzępami rytmu. Początek piątej części wydaje się z jednej
strony nerwowy, z drugiej dość ceremonialny. Z odsieczą przychodzi melodia i perkusyjny
post-rytm. W szóstej piosence czuć
bluesem na kilometr. Mark szoruje werbel, Dirk leniwie swawoli. W kolejnej
odsłonie obaj znów sięgają po estetykę amerykańskiej prerii, są swobodni w
każdym ruchu, uśmiechnięci, zdolni do figlowania. Nucą nam meta balladę w oczekiwaniu na długą podróż po tajemniczych
bezdrożach.
Finałowa improwizacja rodzi sie w szemrzącej ciszy. Perkusjonalia
niczym wataha owadów, struny gitary niczym wielka pajęczyna. W sieci lądują filigranowe
uderzenia, drobne otarcia, zgrzyty i pół akordy, z których lepi się nerwowe,
rozedrgane zakończenie. Odrobinę niedopowiedziane, jakby muzycy sugerowali, iż
ich podróż będzie miała ciąg dalszy. Koniecznie!
Dirk Serries & Mark Wastell Dual Activity (Confront Recordings, CD 2025). Dirk Serries -
archtop guitar, efekty, amplifikacja oraz Mark Wastell – instrumenty
perkusyjne. Nagrane w Dave Hunt Studio,
Londyn, luty 2025. Osiem improwizacji, 25 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz