Sięgając po nowe wydawnictwo płytowe, firmowane trzema
ekscytującymi nazwiskami na scenie muzyki improwizowanej – Petera Evansa,
Agusti Fernandeza i Matsa Gustafssona - aż kusi mnie, by jego recenzowanie rozpocząć od drobnej choćby refleksji na temat długości procesu edytorskiego w tym gatunku muzyki.
Zacznijmy wszakże od rysu historycznego. Pierwsze spotkanie
w wymiarze artystycznym amerykańskiego trębacza, katalońskiego pianisty i
szwedzkiego saksofonisty miało miejsce w roku 2009. Koncert w poznańskim
Dragonie w grudniu tegoż roku, był tym pierwszym, albo jednym z pierwszych (nie
będę przeciążał netu, by ustalić ten fakt, gdyż w dzisiejszej opowieści nie ma
to większego znaczenia). Spotkanie było ekscytujące (byłem, pamiętam!).
Szczęśliwie mniej więcej rok później, pocztówka dźwiękowa z koncertu byłą już
dostępna całemu światu (Kopros Lithos,
Multikulti Project, 2011), a jej premiera zbiegła się z … kolejnym genialnym koncertem
tego tria, także w poznańskim Dragonie (byłem, pamiętam!).
Trio (które zapewne z gramatycznych pobudek przyjęło nazwę
EFG) w następnych interwałach czasowych nie wykazywało nadmiernej aktywności. Elektroniczne bootlegi z nieczęstych koncertów
krążyły po sieci, ale kolejne udokumentowane spotkanie tria miało miejsce dopiero
w roku 2013, znów w Polsce, tym razem przy okazji kilkudniowej rezydencji Nu
Ensemble Matsa Gustafssona w krakowskiej Alchemii. Zapewne świetnie pamiętamy
wielopłytowy box wydany przez Not Two Records (2014) pod tytułem Hidros6, który zawiera na dysku
czwartym, blisko 33-minutowe ujawnienie koncertowe EFG Trio.
Ukazanie się zatem na początku lutego, płyty tria z
absolutnie premierowym materiałem (po raz pierwszy studyjnym!) trudno nie uznać
za najważniejsze wydarzenie pierwszych dwóch miesięcy roku. Ale inny szczegół
jest tu niezwykle ciekawy i to on zainspirował mnie do tego nieco przydługiego
wstępu. Muzyka zawarta na krążku A
Quietness Of Water (Not Two Records, 2017) zarejestrowana została we
wrześniu… 2012 roku, czyli czekała na światowe ujawnienie pięćdziesiąt trzy
miesiące! Na okładce płyty nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak
długo musieliśmy czekać na muzykę. Gdybyśmy mówili o zwykłej płycie, te rozważania byłyby nieistotne, ale w sytuacji,
gdy przed oczyma staje nam konkretnie doskonała muzyka, takie pytanie paść
winno. Cztery i pół roku – prawdziwy półkownik!
Z drugiej jednak strony, jak świetnie wiemy nie tylko z tej opowieści, wino
długo leżakowane smakuje najlepiej! Dość zatem tych igraszek słownych. Czas
udowodnić tezę postawioną dwa zdania temu!!!!
Once In A Rented Room. Muzycy, zgodnym chórem od
pierwszego dźwięku, mają ochotę bardzo konkretnie zawładnąć naszymi receptorami
przyjemności: Evans – skupiona dmuchawka,
Fernandez – zwinna taylorowska
palcówka, Gustafsson – pokrzykiwania rannego jelenia. Po krwistym intro, czas
na pierwszy seans doniosłych preparacji. Prym wiedzie rzecz jasna Agusti, nie
mniej pomysłowy jest także Mats (złośliwy recenzent pragnąłby dodać, że nawet on, ale korektor przypomina, że nagranie powstało jednak kilka lat temu!). Evans, ten prawdziwie barokowy instrumentalista, oczywiście jedzie po bandzie od samego początku, ale robi to wyjątkowo urokliwie.
Pełnia sonorystycznego nieba – mała fabryka przemysłu zbrojeniowego. Coś
szeleści, coś szura, coś dmie, coś dopala…Główny nurt narracji przechodzi z rąk
do rąk (dodatkowo pianista zmienia technikę gry raz na trzy sekundy!), sytuacja
jest zatem niezwykle dynamiczna, choć tempo swobodnej improwizacji jest dalece
nieśpieszne. Muzycy chętnie łączą się w konwulsyjny, trwający wielodźwięk, jakby zupełnie przy okazji pokazując, że artystycznie
znają się jak łyse konie.
Persistent Hope.
Tarcia godowe małych słoni (by dobrą metaforą skomentować ów fragment) – cichość (quietness!), która rwie trzewia
i gubi język w przełyku, biczując nieobecną publiczność stosowną porcją
niepokoju. Wielodźwięk zdaje się być podstawowym narzędziem rażenia tej
rejestracji. Skowyt, mentalny pomruk. Empatia, synergia, jednodźwięczność. Choć
każdy z muzyków i instrumentów, tak bardzo się różni od siebie. Powściągliwość
akustyczna kreuje tu wyjątkową jakość.
I Speak To Hear.
Stosunkowo subtelna introdukcja Fernandeza, nawołująca do skromnego call & response. Evans i Gustafsson dają się wciągnąć, bez ponawiania zaproszenia. Budzą się w nich demony –
szorstkie, kanciaste, agresywne, wulgarne. Mówię,
by być słyszalnym! Stuprocentowa skuteczność! Mikroszumy i trzaski na
granicy ciszy. Ekscytujące! Prawdziwy tupot
mew o pusty pokład.
Thoughts. Myśli. Powolna, postępująca z kroku na
krok, sonorystyczna narracja. Piano
brzmi dziwnie klasycznie, trąbka niezobowiązująco szuka zaczepki, a saksofon…
myśli. Wchodzi jednak, po dość długich przemyśleniach, łamiąc ołowiany statyw.
Feeria czystych, niemutowanych
dźwięków trzech akustycznych instrumentów. Finał zdaje się być ogromnym krokiem
w przepaść … uwolnionej improwizacji, z masą niewydumanych zadziorów. Piękne!
A Quietness Of Water.
W poszukiwaniu zagubionej harmonii, muzycy przekomarzają się na zasadzie search & reflect. Sprawiają
wrażenie, jakby to było ich pierwsze spotkanie. Ironia siłą free improv? Chwila zadumy, zawieszenia
dramaturgicznego. Najpierw kontakt łapią trębacz i saksofonista. Dmą i dyszą
wzajemnie. Potem nagle schodzą piętro niżej i przedmuchują pyłki kurzu na
niedomytej podłodze. Recenzent szuka punktu zaczepienia dla oczekiwanej porcji
ekscytacji, która tym razem podąża ku niemu wąskotorówką z niedoborem paliwa.
Odpowiedź muzyków? Hałas! Agusti i Mats przypominają sobie dźwięki ze swych
najlepszych płyt duetowych (a kilka ich było!). Tuż potem znów cisza, która
budzi demony, uśpione do trzeciego pokolenia wstecz. Z tych karkołomnych
ambiwalencji wydobywa się finałowa rozgrywka, która ekspresyjnie depcze
wątpliwości recenzenta (małej wiary?) w kałuży ciepłej krwi. Ostatnie dźwięki,
to już tylko udeptywanie rozkopanej ziemi.
Pierwszy powód, dla którego warto będzie zapamiętać rok 2017
jest już naszym udziałem.
17 września 2012r.
Garnison Studio, Wiedeń. Peter Evans - trąbka, Agusti
Fernandez – fortepian, Mats Gustafsson – saksofon. Pięć fragmentów
improwizowanej muzyki, stworzonej przez muzyków, o łącznej długości 56 minut. A
Quietness Of Water, Not Two Records, Luty 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz