piątek, 23 sierpnia 2024

Steve Swell & Elisabeth Harnik! Welcome to the Troposphere!


Ich pierwsze spotkanie w duecie Fundacja Słuchaj! ujawniła jesienią czasów pierwszego lockdownu, a zawierało ono nagranie pianistki i puzonisty z roku 2019, zarejestrowane w Austrii. Dziś Harnik i Swell wracają z nagraniem koncertowym – tym razem monachijskim, poczynionym w roku 2022. Wydawca jest ten sam, muzycy też, a chemia i jakość interakcji w obrębie dwuosobowego ensemble definitywnie na krzywej wznoszącej.

Koncert trwa kilka chwil ponad godzinę zegarową. Set zasadniczy dzieli się na osiem improwizowanych opowieści, a całość wieńczy niespełna 5-minutowy encore.




Konstrukcja dramaturgiczna większości ekspozycji jest tu podobna. Artyści zaczynają od porcji mniej lub bardziej błyskotliwych preparacji inside piano i puzonu, który wydaje dźwięki nie tylko tubą i wentylami, ale także całym korpusem (niewykluczone, że przy użyciu dodatkowych, metalowych obiektów). Po kilku krótszych lub dłuższych akcjach inicjacyjnych narracja nabiera dynamiki i niekiedy całkiem free jazzowego anturażu. Pianistka śmiało wtedy pracuje na gęstej, dynamicznej klawiaturze, puzonista chętnie zaś sięga po czystsze frazy, ochocza śpiewa i deliberuje w typowej dla siebie melodyce.

Pierwszy utwór w tak nakreślonym scenariuszu wydaje się być szczególnie urokliwy, albowiem pianistka frazuje bardzo minimalistycznie, a pomiędzy akcjami inside & outside umieszcza także niemal post-klasyczne faktury dźwiękowe. O ile w pierwszej opowieści Harnik i Swell są usytuowani dość daleko od jazzu, o tyle w drugiej, na etapie rozwinięcia, chętnie sięgają po emocje dane free jazzowej ekspozycji. Trzecia odsłona na tle poprzedniczek wydaje się bardziej agresywna, silniej kompulsywna już na etapie wstępnej rozgrywki. Z kolei w czwartej części muzycy sycą narrację większym spokojem, pewną meta relaksacją. Mrok czarnych klawiszy i matowy tembr puzonu potrzebują tu specyficznego post-rytmu, by zewrzeć szyki i wylać się na szeroką wodę bardziej jazzowej improwizacji.

W kolejnej części Harnik powraca do idei minimalizmu, pojawiają się akcenty perkusjonalne, zarówno na strunach piana, jak i zapewne korpusie puzonu. Tu, na etapie rozwinięcia, artyści chętniej szukają ciszy i specyficznej melancholii, nie gonią za emocjami free jazzu. W podobnym klimacie startuje szósta opowieść, ale jej puentą jest iście taylorowska eksplozja pianistki i wyjątkowo rozśpiewane feerie puzonowe. Przedostatnia część koncertu, zgodnie z tytułem jest wytłumioną, szelmowską balladą. Melodia rodzi się tu zarówno wewnątrz pudła rezonansowego piana, jak i na wyjątkowo ciepłych klawiszach. Melodyka puzonu wydaje się być intrygująco zalotna. Ostatni utwór zasadniczej części koncertu stawia na niespodzianki, sporo w nim fraz preparowanych i nie ma on bynajmniej charakteru pożegnalnego. Muzycy zdają sobie sprawę, że bis jest nieunikniony. Końcowe dźwięki znów przypominają nam o dużym potencjale post-klasycznym pianistki.

Sam bis także wydaje się być pewnym zaskoczeniem. W fazie startu jest dalece minimalistyczny, pełny drobnych preparacji, zapewne z udziałem dodatkowych przedmiotów wydających dźwięki. W fazie końcowej przybiera postać bardziej taneczną, ale i odrobinę wystudiowaną, wszak to już definitywny koniec koncertu.

 

Steve Swell & Elisabeth Harnik Welcome to the Troposphere (FSR Records, CD 2023). Steve Swell – puzon oraz Elisabeth Harnik – fortepian. Nagranie koncertowe, Offene Ohren, Monachium, kwiecień 2022. Dziewięć utworów, 63 minuty.

 

*) recenzja powstała dla jazzarium.pl i tamże została pierwotnie opublikowana



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz