piątek, 27 września 2024

John Butcher in two trios: Parallel Streams & Fictional Souvenirs!


Legendarny brytyjski saksofonista John Butcher obchodzi niebawem siedemdziesiąte urodziny, ale za pewne nie tylko z tego powodu, od wielu tygodni prowadzi bardzo bogate życie koncertowe, także poza landami Zjednoczonego Królestwa.

W połowie września przez trzy długie wieczory rezydował w Berlinie, obecnie kontynuuje swoje niemieckie przygody, a dokładnie za tydzień, w piątek 4 października, pojawi się w Poznaniu, by przez trzy jeszcze dłuższe wieczory być najistotniejszym uczestnikiem ósmej edycji Spontaneous Music Festival. Dodajmy, iż urodziny Johna wypadają dokładnie w ostatni weekend października i na tę okoliczność zaplanowano huczne obchody w londyńskim Cafe Oto.

Aktywność koncertowa Butchera zdaje się być nierozerwalnie związana z jego aktywnością edytorską. Na tych łamach staramy się wszelkie jej przejawy komentować na bieżąco. Ostatnie tygodnie przyniosły prawdziwy wysyp nowych albumów z udziałem Johna, zatem teraz, kilka dni przed występami w Dragon Social Club, pochylimy się tylko na dwiema nowościami, obiecując, iż pozostałe podsumujemy werbalnie w kolejnym miesiącu.

Słowo się rzekło, przed nami dwa tria, każde z udziałem perkusisty/ perkusjonalisty, który także obecny będzie na spontanicznym feście w przyszłym tygodniu – odpowiednio Marka Wastella i Ståle Liavika Solberga. Oba nagrania są odrobinę medytacyjne, co w przypadku dronowej ekspozycji nazwanej Parallel Streams nie dziwi, ale już w przypadku stałego składu Fictional Souvenirs, który na ogół sieje free jazzowy popłoch, jest pewną niespodzianką. Ale jakże sympatyczną!




Parallel Streams

Saksofony Butchera (tradycyjnie sopranowy i tenorowy) odnajdujemy tu w towarzystwie rozbudowanej sekcji perkusjonalnej. Luigi Marino pracuje na talerzach, na bliżej nam nieznanych akcesoriach akustycznych i także na generatorach akustycznego feedbacku, z kolei instrumentarium Marka Wastella zostało określone jedynie mianem percussion. Nagranie koncertowe z Berlina składa się z trzech krótkich, kilkuminutowych epizodów i długiej, prawie trzydziestominutowej części głównej, która na albumie jest jego trzecią częścią.

Muzycy od pierwszej sekundy koncertu formują ekspozycję dronową, szytą dętym wydechem i rozbudowanym strumieniem perkusjonalnych niespodzianek. Całość jest mroczna, nieco oniryczna, zdaje się unosić nad powierzchnią, lewitować w herbertowskiej pozaprzestrzeni przeszywana raz za razem porcjami rezonujących dźwięków. Przy odrobinę bardziej intensywnym frazowaniu można odnieść wrażenie, że saksofon jest tu świdrem, który próbuje przebić się przez metaliczną powłokę. Druga ekspozycja zdaje się być repryzą jedynki, z tym wszakże zastrzeżeniem, iż muzycy posadowieni są bliżej ciszy, a ich akcje jeszcze bardziej jednorodne brzmieniowo i narracyjnie. Strumień perkusjonalny bogacony jest tu ekspozycjami dzwonkowymi, a sam finał improwizacji nabiera dość zaskakującej rytmiki, szytej drummingiem po glazurze talerza.

Trzecia improwizacja zdaje się nie mieć tu początku, ani końca. Startuje z dna ciszy, umiera niesiona ulotnym strumieniem ambientu. W wielu momentach osiąga poziom akustycznej medytacji godnej mistrzów AMM. Jej początek wyznaczają małe gry realizowane na talerzach. Saksofon sopranowy Johna wchodzi do gry po pewnym czasie i początkowo jego jedynym zadaniem jest utrzymanie nastroju, jaki zbudowali Luigi i Mark. Narracja skrzy się brzmieniowymi subtelnościami, ma swoje fazy wzrastania i opadania, zawsze emanuje dramaturgiczną urodą. Bywa, że sięga chmur, bywa, że leży odłogiem w mrocznej krypcie. Szczególnie pięknie jest wtedy, gdy repetujące perkusjonalia przenoszą saksofonowe kropelkowanie wprost w otchłań szumów i rezonujących pisków. W drugiej fazie improwizacji muzycy wspinają się na drobne wzniesienie, stymulowani post-taneczną rytmiką. Przez moment nucą nawet senną balladę. Po kolejnych pętlach ujmującej narracji perkusjonaliści, korzystając z milczenia Johna, budują intrygujący dialog, który nabiera rytmu, niezmąconego powrotem saksofonu. Dronowa finalizacja szyta jest jednorodną strugą ambientu. Albumowe ostatki, to ledwie trzyminutowa improwizacja, prawdziwa celebracja dźwięku i narracyjnego skupienia. Dęte frazy cedzone przez zaciśnięte zęby, małe ekspozycje talerzowe, mroczne odgłosy z najgłębszej krypty, rezonans, który umiera w zupełnej ciszy.   



 

Fictional Souvenirs

Kolejny koncert, to już matczyna ziemia Butchera, londyńskie Cafe Oto i trio z Patem Thomasem oraz Ståle Liavikiem Solbergiem. Nagranie ma cztery odsłony – pierwsza i trzecia, to rozbudowane ekspozycje, druga i czwarta, to kilkuminutowe dogrywki. Koniecznie trzeba dodać, iż w trakcie dwóch pierwszych improwizacji Pat Thomas gra na fortepianie (zapewne set pierwszy), przez dwie kolejne używa elektroniki (zapewne set drugi).

Początek jest definitywnie free jazzowy, choć szyty jedynie pianem i perkusją. Saksofon w roli komentatora wchodzi do gry po niespełna dwóch minutach. Thomas pracuje tu na połamanym rytmie, Solberg dba o drummingową dynamikę, ale jak zwykle potrafi być delikatny i znajduje przestrzeń na drobne preparacje. Butcher, tu oaza spokoju, płynie w trybie open jazzu, dba o brzmieniowe drobiazgi, donikąd się nie spieszy. Trwające kwadrans nagranie ma kilka faz. Przez moment znów jest duetem bez saksofonu, ale skoncentrowanym na preparacjach, a potem mroczną balladą o niezliczonych pokładach dramaturgicznych subtelności. Dogrywka pierwszego seta początkowo wydaje się dalece minimalistyczna i pogrążona w ciszy. Potem nabiera rozpędu i zbliża się do free jazzowych okopów. Ale nim skona, jeszcze raz postanawia podyskutować z rzeczoną ciszą.

Trzecia opowieść albumu trwa prawie 25 minut i nie tylko dlatego stanowi crème de la crème całego koncertu. Thomas przesiada się na elektronikę, a jego dyspozycja dnia, dramaturgiczne opanowanie, swoboda myśli i ulotność kreacji sprawiają, że to być może jeden z jego najlepszych występów realizowanych poza fortepianową klawiaturą. Na starcie brzmi jak zdezelowane inside piano, potem nabiera syntetyczności, ale na każdym etapie rozwoju narracji nie dość, że miewa wyłącznie dobre pomysły, to pozostaje subtelny, nieinwazyjny, świetnie wkomponowany zarówno w background, jak i korowy strumień narracji. Bywa, że brzmi tu wręcz dubowo, zwłaszcza w momencie, gdy John i Stale (zdający sobie chyba sprawę z formy partnera) na kilka chwil pozostawiają go samego na scenie. Jest też moment, gdy akcesoria Pata łapią tajemniczą melodykę w żagle i po raz kolejny brzmią nad wyraz … akustycznie. Siłą rzeczy saksofon i perkusja schodzą w tej doskonałej improwizacji na dalszy plan, ale – co oczywiste – ani jeden ich dźwięk nie jest niezasadny, albo pozbawiony jakości, zwłaszcza na etapach rozbudowanych preparacji. Finał utworu podkreśla jego umiarkowanie intensywne tempo oraz dramaturgiczną i brzmieniową jakość. Tonie w chmurze ambientu. Dogrywka drugiego seta wydaje się wyjątkowo filigranowa, szyta szmerami, plejadą elektroakustycznych drobiazgów i perkusyjnych obcierek. Niespodziewanie nabiera jednak intensywności – najpierw rozrasta się wszerz, potem zyskuje adekwatną dynamikę.

 

John Butcher/ Luigi Marino/ Mark Wastell Parallel Streams (Confront Recordings, CD 2024). Berlin, luty 2024: John Butcher – saksofony, Luigi Marino - talerze, zarb, zarb-e zurkhaneh, akcesoria feedbackowe oraz Mark Wastell – instrumenty perkusyjne. Cztery improwizacje, 44 minuty.

Fictional Souvenirs (Butcher/ Thomas/ Solberg) Volatile Object (Trost Records, CD 2024). Cafe Oto, Londyn, styczeń 2023: Pat Thomas - piano (1+2) & elektronika (3+4), John Butcher – saksofony oraz Ståle Liavik Solberg – perkusja. Cztery improwizacje, 48 minut.


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz