piątek, 3 maja 2024

Marteau Rouge & Evan Paker have a Gift for us!


Niedawna obecność redakcji na 80.urodzinach Evan Parkera w londyńskim Cafe OTO, to nie tylko moc wrażeń wizualnych i dźwiękowych, podsumowanych na tych łamach zaraz po powrocie ze światowej stolicy Freely Improvised Music, ale też niemały plecaczek płyt zakupionych we wskazanym wyżej miejscu. Pośród nich znalazły się zarówno cudowne starocie, jak i całkiem interesujące świeżynki. Na jedną z tych ostatnich pragniemy teraz zwrócić Waszą czujną uwagę.

Album Gift, wydany pod koniec ubiegłego roku, dokumentuje koncert, jaki miał miejsce w Paryżu lat temu piętnaście, ale jest definitywnie pierwszą edycją tego nagrania. Pokazuje ona zwarcie saksofonu tenorowego Parkera z elektroakustycznym triem Marteau Rouge (Czerwony Młot), pełne emocji, intrygujących splotów dźwiękowych i takiż interakcji pomiędzy czwórką artystów, dla których nie było to bynajmniej pierwsze spotkanie sceniczne. Inny ich koncert możemy odnaleźć na krążku Live, dokumentującym nagranie o rok starsze (In Situ, CD 2009).

Dodajmy dla mniej wtajemniczonych, iż Marteau Rouge konsumuje personalnie legendę francuskiej, ponadgatunkowej improwizacji, Jean-Marca Foussata, którego podstawowym narzędziem pracy jest syntezator oraz dwóch jego bystrych, stałych partnerów w osobach gitarzysty Jean-François Pauvrosa i perkusisty Makoto Sato.

Do słynnego, paryskiego Instants Chavirés zapraszamy na prawie siedemdziesiąt minut!



 

Koncert składa się z dwóch mniej więcej trzydziestominutowych setów oraz kilkuminutowego encore. Start jest delikatnie leniwy - na werblu szamoczą się jakieś przedmioty, słychać szmer elektroniki i gitarowego amplifikatora, saksofon charakterystycznie wzdycha. Artyści potrzebują kilku chwil, by sformować w miarę zwartą, linearną opowieść. Gitara przypomina teraz bas, syntezator zaczyna znaczyć teren pokazując, iż jest tu bardzo ważnym uczestnikiem gry, perkusja oplata wszystko gęstym ściegiem. W tym gronie tenor wydaje się być na tym etapie najspokojniejszy. Pierwsze drobne spiętrzenie zostaje wygaszone swobodną plejadą niezobowiązujących interakcji, którym nie brak meta rockowego posmaku. Kolejne spiętrzenie, w okolicach 10 minuty, definitywnie zasługuje już na miano free jazzowego. Leje się gęsta lawa, szczególnie z okablowania syntezatora. Po drobnym spowolnieniu improwizacja przechodzi w kolejne, coraz bardziej intrygujące fazy – najpierw szczypta psychodelii, potem garść rozkołysanego ambientu, wreszcie smyczek na gryfie gitary, rozmodlone jęki saksofonu i elektroakustyczne szumowisko. Końcowe frazy pierwszego setu mienią się wszystkimi kolorami tęczy. Gęsta, syntetyczna psychodelia, efektowny drumming i … nagłe zejście w dół, skomentowane niemal folkową melodyką syntezatora i gitary ze smyczkiem.

Drugi set otwiera syntezator, a w roli komentatora występuje saksofon, który sugeruje melodyjną ścieżkę rozwoju improwizacji. Po kilku chwilach zawahania tajemniczy, męski głos wzywa kwartet do akcji! Formuje się dość zwarta, kolektywna narracja, która ma jasno wyznaczony kierunek, a u jej stóp ściele się mroczny dron syntetyki. Po chwili żwawej przebieżki improwizacja staje w obliczu mrocznej ciszy szeleszczących talerzy i pogłosu zastygającej gitary. Perkusja zdaje się być teraz najbystrzejsza i circle drummingiem zaczyna budować podwaliny nowej rozgrywki. Pomaga jej basowy dron syntezatora i post-jazzowe pląsy gitary. Na ów delikatnie chaotyczny moment koncertu nakłada się silnie pobudzony saksofon, który porywa kwartet do kolejnego freejazzowego lotu. Tempo rośnie, intensywność także, jedynie gitara staje w poprzek ogólnej tendencji i slajsuje bluesem. Tu faza wytłumienia dostarcza mam kilka podwójnych fraz gitarowych, tak, jakby syntezator prowadził coś na kształt live processingu. Znaczące uspokojenie wyznacza teraz upływ siedemnastej minuty seta. Tymczasem po raz kolejny dramaturgię koncertu ogarnia perkusista, dając asumpt do budowania kolejnego spiętrzenia. Tym, który najbardziej korzysta z tej okoliczności jest rozszalały syntezator. Tenor początkowo stara się tłumić emocje, ale po chwili idzie już w tango, podobnie jak cały kwartet. Narracja hamuje wprost w drobne zabawy na werblu, które znamy z początku koncertu, po czym wpada w stan delikatnego rozkołysania. Pojawiają się incydentalne preparacje, męski głos, wreszcie zaskakujący tu chyba wszystkim zaśpiew godny muezina! To zdaje się być dzieło gitarzysty! Wobec takiej wolty finalizacja seta nabiera intrygującej dynamiki i intensywności.

Koncertowy bis bynajmniej nie ma w planach kojenia naszych nerwów, jest równie dynamiczny i mięsisty, jak końcówka drugiego seta. Free jazz pełną gębą, dodatkowo okraszony permanentnym, ponadgatunkowym fermentem gitary. Po bisie oklaski wydają się być jeszcze bardziej burzliwe, niż po części zasadniczej. 

 

Marteau Rouge & Evan Paker Gift (Fou Records, CD 2023). Jean-Marc Foussat – syntezator, głos, obiekty, Jean-François Pauvros – gitara elektryczna, głos, Makoto Sato - perkusja oraz Evan Parker – saksofon tenorowy. Nagranie koncertowe, Instants Chavirés, Francja, grudzień 2009. Trzy improwizacje, 69 minut.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz