wtorek, 18 marca 2025

Adam Gołębiewski & Dave Brown in Dogs Light!


Adam Gołębiewski lubi podróżować. Po świecie realnym, po świecie zdekonstruowanych, tajemniczych dźwięków, do produkcji których perkusja jest tylko jednym z wielu narzędzi. W trakcie tych niekończących się podróży często spotyka gitarzystów.

Muzykował z Thurstonem Moore’em, czy z Pierrem Jodlowskim, w obu przypadkach bodaj jednokrotnie, improwizował z Sharifem Sehnaoui, tu wielokrotnie, teraz proponuje nam meeting z legendą australijskiej gitary Dave’em Brownem, muzykiem współodpowiedzialnym za obraz jazzowych i rockowych Antypodów, nadto artystą, który świetnie czuje się w niebanalnej improwizacji, dowodów czego moglibyśmy szukać choćby w katalogu … krajowego Bociana.

Dogs Light, to album szczególny w dyskografii polskiego artysty. Decyduje o tym zarówno oryginalne i niebanalne frazowanie Australijczyka, jak i zaskakujący, wręcz medytacyjny spokój, jaki Gołębiewski wnosi do ośmioczęściowej improwizacji. Zajrzyjmy do środka.



 

Otwarcie albumu jest delikatne, wystudzone, leniwe i, jak się później okaże, dość typowe dla całego nagrania. Gitarowe, półmelodyjne frazy, nasączone post-bluesową barwą w kooperacji z rezonującymi talerzami i porcją rozkołysanych, pieczołowicie konstruowanych, perkusjonalnych preparacji. W drugiej opowieści Dave sprawia wrażenie, jakby jego gitara łapała trochę brudu z amplifikatora, zaczynała pulsować i okazjonalnie sprzęgać, generując przy okazji filigranowe porcje rockowego hałasu. Czujny Adam buduje w tym czasie skromną akcję drummingową na talerzach.

W kolejnych trzech improwizacjach dzieje się naprawdę dużo dobrego. Najpierw dostajemy strzępy melodii, które ścielą się na dronie rezonującego werbla. Gitara dostarcza odrobinę jazzowego fussion, ale stoi w miejscu i definitywnie nie jest zainteresowana jakimkolwiek dynamicznym rozwiązaniem. Całość nabiera masy mocą eskalującego się pogłosu. W kolejnej odsłonie pojawia się chyba gitara barytonowa, bo całość, z rockowym posmakiem, brzmi bardzo basowo. Z każdą sekundą narracja nabiera tu jednak cech pokrętnej ballady, jakby zagłębiała się w pozie ukojenia, dramaturgicznego niedopowiedzenia. Piąta improwizacja osadzona jest na istotnym dysonansie. Gitarzysta frazuje zaskakująco czystym tembrem, natomiast z perkusjonalnego akcesorium dociera mnóstwo preparowanych, dronowych akcji, niekiedy w pozie rozśpiewanego post-hałasu. Całość nie przestaje być rodzajem szemranej kontemplacji, która systematycznie zanurza się w mroku. W końcowej fazie opowieść zaskakuje – lepi się w intrygujący, masywny dron, stanowiąc być może najbardziej efektowny moment całego albumu.

Utwory szósty i siódmy, to definitywnie drobne formy. Od mrocznej nostalgii, która nabiera noise’owej poświaty dzięki gitarowym zaczepkom, po perkusjonalne preparacje rozdygotanego werbla. Od medytującej ciszy po przednóża kompulsywnego hałasu. Ostatnia improwizacja trwa ponad cztery minuty i być może stanowi najgorętszą, najbardziej intensywną ekspozycję wieczoru. Zgrzytająca gitara przebiera nogami i potyka się o post-industrialnie brzmiące perkusjonalia. Akcja zdaje się być wyjątkowo wartka. Adam jest w nastroju do hałasowania, Dave raczej skłonny koić emocje i zbierać manatki. Ten pierwszy śle porcje zgrzytów i bolesnych otarć, ten drugi wpada w repetycję i prosi o niski wymiar kary. 

 

Adam Gołębiewski & Dave Brown Dogs Light (Instant Classic, LP 2025). Adam Gołębiewski – perkusja, obiekty oraz Dave Brown – gitara tenorowa i barytonowa, stomp boxes. Nagrane w Melbourne, Australia, lipiec 2022. Osiem utworów, 39 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz