Doprawdy trudno dociec, jak to się mogło stać, że album Gut Liver, wydany prawie rok temu, uszedł uwadze naszego recenzenckiego pióra. Ale lepiej późno niż wcale!
Rzeczony krążek, to drugie wydawnictwo tria Misanthrope, które
tworzą nasi doskonali znajomi – Portugalczycy, gitarzysta Luis Lopes i basista Gonçalo
Almeida oraz holenderski perkusista Philipp Ernsting. I jak świetnie pamiętamy,
grają ostrą, psychodeliczną, jazz-rockową improwizację. Jeśli termin power trio potrzebuje we współczesnym
świecie nowego wzorca, to jest nim z pewnością owo mizantropijne trio.
Zapraszamy na trwającą prawie godzinę zegarową, niesamowitą podróż po kwaśnych
zakamarkach jakże tłustych improwizacji! Startujemy!
Album zawiera dwie rozbudowane improwizacje, zarejestrowane
na dwóch kolejnych koncertach. Ta pierwsza trwa prawie czterdzieści minut, ta
druga z trudem przekracza dwadzieścia. Strumień pieśni otwarcia śmiało wskazuje
stylistyczne tropy – fussion,
post-jazz, rockowa psychodelia. Muzycy z nieudawanym spokojem kręcą pierwszą
tego wieczoru spiralę narracji. Drummer
dba o cyrkulacyjną dynamikę, świetnie wtóruje mu basista, a gitarzysta, początkowo
delikatnie wycofany, z lubością rzuca się w wir coraz gęstszej opowieści. Każdy
z muzyków swobodnie improwizuje, nie szczędzi nam szorstkich melodii i wykoślawionych
figur rytmicznych. Pierwsza zmiana ma miejsca w okolicach 8 minuty. Muzycy strzygą
uszami, na moment biorą głęboki oddech i bez zbędnej zwłoki aranżują nowe ujęcie.
Już bardziej taneczne, rozhuśtane mocą power
rockowej energii. Nie brakuje zakrętów, masywnych przełomów i zwinnych galopad.
Po upływie kwadransa improwizacja jeszcze bardziej gęstnieje, zaczyna obrastać grubą
warstwą kwasu i systematycznie spowalnia aż do momentu, gdy przepoczwarza się w
mroczną i niebezpieczną post-balladę. Po kilkuminutowym stand-by basista zaczyna mącić brudną wodę i inicjować nową,
jeszcze bardziej demoniczną spiralę przy wydatnym wsparciu perkusisty. Gitarzysta
chwilę milczy, po czym wraca z porcją mięsistych sprzężeń. Narracja w mgnieniu
oka nabiera wielokolorowej kwasowości i silnej dynamiki. Tuż przed upływem
drugiego kwadransa opowieść znacząco spowalnia, a Portugalczycy sprawiają wrażenie,
jakby zamienili się rolami – gitara pracuje jak bas, bas zaczyna snuć oniryczną
melodię na dewastowanych pick-up’ach.
Nim całość obumrze, artyści zdążą jeszcze raz intrygująco zapętlić się, by ostatecznie
dokonać żywota na martwej melodii dogasającego basu.
Druga historia, choć w swej początkowej fazie bardzo leniwa,
zdaje się mieć flow kroczący. Głęboko
skrywany hałas, pewna nieostrożna refleksyjność, oniryczna flauta
charakterystyczna dla ciszy przed burzą, pełna suchych melodii i drobnych sprzężeń.
Ale spirala zła nakręca się niejako samoczynnie! Bas wpada w kompulsywną
repetycję, perkusja obraca się wokół własnej osi, ale mimowolnie dynamizuje strumień
narracji, a gitara tonie w sosie gęstniejącej psychodelii. Opowieść nabiera
tempa, sztywnieje, przechodzi w stan dramaturgicznej erekcji. W połowie utworu tempo
na moment siada, ale w sukurs przychodzą wtedy mocne, rockowe przełomy. Przez
kilka chwil sekcja rytmu pracuje samodzielnie. Gitara powraca w post-jazzowym tańcu,
potykając się o drum’n’bassowe
zasieki. Tymczasem w okolicach 18 minuty muzycy postanawiają zacząć
przygotowania się do snu. Leniwe, oniryczne post-melodie gitary, syntetyczne plamy
basu i zgliszcza drummingu. Aż po ostatni
dźwięk, znów wprost z basowego gryfu.
Misanthrope Trio Gut
Liver (Cylinder Recordings, CD 2024). Luis Lopes – gitara elektryczna,
Gonçalo Almeida – gitara basowa oraz Philipp Ernsting – perkusja. Nagrane w Koffie & Ambacht, Rotterdam (utwór
1) oraz JazzBlazzt, Neeritter (2),
Holandia, dwa kolejne dni lutego 2023. Łącznie 58 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz