wtorek, 7 września 2021

José Lencastre in Quartet and Duo! Also short memories from Jazz Am Agosto!


Dokonania portugalskiego saksofonisty José Lencastre’a śledzimy na łamach Trybuny na bieżąco. Cenimy jego pracowitość, skrupulatność i konsekwencję w budowaniu artystycznego wizerunku oraz ten rodzaj skromności, która sprawia, iż każdorazowe spotkanie z jego muzyką niesie sporo radości, ale nigdy nie grozi dźwiękowym przesytem.

Powodem do dzisiejszego spotkania z muzyką Lencastre’a są oczywiście jego nowe płyty, ale także pewne sympatyczne spotkanie koncertowe, jakie miało miejsce w trakcie tegorocznej edycji lizbońskiego Festiwalu Jazz Am Agosto.

Wspomniane nowe płyty, to kolejna pozycja w dyskografii flagowego okrętu saksofonisty – Nau Quartet, a także duetowe nagranie z perkusistą João Sousą. Oba nagrania jak zwykle zanurzone w jazzie, ale stawiające na improwizację, jako główną i najważniejszą metodę pracy.

Najpierw wszakże przywołajmy owo spotkanie koncertowe. Główna scena najważniejszego festiwalu jazzowego w Portugalii, sobotni wieczór i komplet publiczności (oczywiście wedle norm covidowych), czyż dla muzyka pokroju Lencastre’a – artysty już ze sporym dorobkiem artystycznym, ale ciągle zaliczanego do grona improwizującej młodzieży - może wydarzyć się coś bardziej nobilitującego? Saksofonista zaprezentował się w kwartecie Anthropic Neglect, który debiutował płytowo w roku bieżącym krążkiem dla Clean Feed Records (fakt ów nie umknął naszym recenzenckim mackom!), a którego skład uzupełniają równie nam znani muzycy z tamtej części świata - Jorge Nuno na gitarze elektrycznej, Felipe Zenícola na gitarze basowej, wreszcie João Valinho na perkusji. Kwartet zagrał efektowną, gęstą improwizację, w relacji do nagrania studyjnego - bardziej ekspresyjną i chwilami mniej mroczną. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę, iż nasz dzisiejszy bohater grał nie tylko na saksofonie altowym (dotąd znamy tylko takie jego ujawnienia), ale także na saksofonie tenorowym. Bystry, improwizujący dęciak w towarzystwie psychodelizującej gitary, doprawdy fantastycznej pracy basisty i jakże kompetentnego drummingu pozostawił w pamięci Pana Redaktora wyłącznie miłe wspomnienia. Kolektywna, usiana niespodziankami dramaturgicznymi, improwizowana opowieść, to coś, co cenimy sobie w sposób szczególny! Równie intrygująca była też późnowieczorna pogawędka z muzykami, już po zakończeniu spektaklu. Po prawdzie – umówiliśmy się na koncert w Polsce, w bliżej nieokreślonej przyszłości post-covidowej.




José Lencastre Nau Quartet + Pedro Carneiro  Thoughts Are Things (Phonogram Unit, CD 2021)

Najnowsze nagranie Nau Quartet zarejestrowano na początku marca bieżącego roku, w portugalskim Algés, w miejscu zwanym OCP - Orquestra de Câmara Portuguesa. Stali członkowie formacji: José Lencastre – saksofon sopranowy i tenorowy, Hernâni Faustino – kontrabas, Rodrigo Pinheiro – fortepian i João Lencastre – perkusja oraz w charakterze gościa, Pedro Carneiro – marimba. Cztery improwizacje trwają łącznie 49 minut z sekundami.

Opowieść zaczyna swój żywot kolektywnym strumieniem dość łagodnych dźwięków. Saksofon pachnie zdrowym, swobodnym jazzem i sukcesywnie stymuluje flow, dodając mu dynamiki. Każdy z muzyków znaczy tu teren jakością, zarówno warsztatową, jak i kreacyjną. Dodanie do stałego składu kwartetowego marimby bynajmniej nie łagodzi brzmienia formacji, raczej stwarza dodatkową przestrzeń dla swobodnych improwizacji. Tempo pierwszej części zdaje się płynąć wartką sinusoidą – muzycy równie skutecznie stymulują emocje, jak i je studzą. Sporo zadziornych płynie z tuby saksofonu, jakby główny bohater tej historii sugerował, iż typowa dla niego dźwiękowa wstrzemięźliwość tu akurat nie ma racji bytu. I to właśnie dialog dęciaka z kontrabasowym smyczkiem zwinnie puentuję tę część nagrania. Kolejna zaczyna się z poziomu ciszy. Muzycy bawią się w urocze silent games, ze szczególnym naciskiem na wymianę poglądów na linii piano-marimba, które posadowione są na przeciwległych flankach przestrzeni dźwiękowej. Wciąż w roli głównego demiurga improwizacji pozostaje saksofon. Samo wszakże tempo rozwija się niezwykle leniwie. Kilka bardziej wyrazistych fraz z tuby ciągnie kwintet na drobne wzniesienie, które syci się klimatem main-streamowego Coltrane’a.

Wprowadzenie do trzeciej improwizacji spoczywa na barkach smyczka i saksofonu. W tle snują się mgławice piana i marimby. Kolejna swobodna, po portugalsku dalece nieśpieszna podróż w nieznane. Oś narracji zdaje się skupiać na dialogach fortepianu i saksofonu, delikatnie komentowanych przez kontrabas. Tym razem dynamika płynie ze strony piana i perkusji. Na moment saksofon milknie, a improwizacja nabiera cool-jazzowego posmaku. Powrót dęciaka nie stymuluje emocji, ale po chwili przekształca opowieść w zgrabne trio, bogacone delikatnymi frazami marimby. Bardziej żwawe tempo rodzi się w momencie powrotu piana. Po małym szczycie historia kończy się dźwiękami smyczka. Ostatnia opowieść tej jakże stylowej płyty stawia na łagodne frazy, minimalistyczne zachowania i nieeskalowanie nadmiernych emocji. Chwilami znów haczy o cool-jazzowe nastroje, a jeśli szuka dynamiki, to najczęściej znajduje ją pod kołami maszyny perkusyjnej. Muzycy pozostają tu wierni minimalizmowi, budują opowieść głównie krótkimi frazami. Ów dramaturgicznie poukładany lazy open jazz definitywnie szuka jednak ciszy. Sam proces gaszenia improwizacji trwa dość długo, jakby podkreślając artystyczną nieśpieszność muzyków i ich dużą cierpliwość narracyjną.

 


João Sousa & José Lencastre  Free Speech (self-bandcamp, DL 2021)

Kolejne nagranie z marca 2021, tym razem powstałe w Estudantina de São Domingos de Rana. Duet w składzie: João Sousa – perkusja i flet oraz José Lencastre – saksofon tenorowy i altowy, proponuje nam osiem improwizacji, dość silnie ustrukturyzowanych, trwających łącznie dwa kwadranse i kilkanaście sekund.

Duet Portugalczyków zdaje się być całkiem ciekawy, choćby z uwagi na fakt, iż dwukrotnie (w pierwszym i piątym utworze) proponuje nam dwa saksofony i perkusję! Istnieje zatem podejrzenie, iż jeden z nich został przez Lencastre’a dograny na etapie post-produkcji. Z kolei w utworze siódmym słyszymy saksofon i flet, ale tym razem bystre credits podpowiada nam, iż na cieńszym dęciaku gra Sousa, który w tym dokładnie momencie skutecznie porzuca grę na swym bazowym instrumencie. Na płycie mamy sześć rozbudowanych, ale poniekąd skomponowanych improwizacji oraz dwa niespełna minutowe interludia, które wydają się być post-rockową repetycją rytmu i saksofonowej melodii.

Album rozpoczyna właśnie owe duetowe trio. Dwa saksofony ogrywają rytm budowany przez perkusję, niczym klasycy amerykańskiego m-base. Narracja do tańca i śpiewania daje się lubić, mimo swojej narracyjnej powtarzalności. Z kolei drugi utwór jest specyficznie skonstruowany. Perkusja i saksofon naprzemiennie grają solowe frazy, aż do momentu, gdy zaczną wspólnie budować leniwego post-bluesa. Estetyka meta bluesowa prześwieca także trzeciej improwizacji. Post-rockowy, repetytywny drumming i saksofon, który trzyma się formuły open jazzu znów pozwalają nam nieco potupać nogą i zanucić frazę. Najciekawiej zdaje się dziać w piątej części. Znów słyszymy dwa saksofony, które przez pewien czas improwizują bez perkusji. Wejście drummera bynajmniej nie eskaluje tu emocji. Muzyka sączy się z tego rondla dość leniwie, nie bez udanych przekomarzań z ciszą. O ile szósta część nie wnosi nic nowego do formuły duetu, wręcz delikatnie przynudza, o tyle część siódma, ów duet fletu i saksofonu, także zapisujemy po stronie plusów tej niedługiej płyty. Dwa dęciaki prowadza spokojną grę, trochę się do siebie mizdrzą, trochę podśpiewują. Nie gubią wszakże rytmu, a całość ich ekspozycji pachnie przez moment rytualnym folkiem. Gdyby tylko dodać odrobinę więcej ognia we frazach obu instrumentów. Ta ostatnia uwaga tyczyć się może Free Speach, jako całości.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz