Najdłużej funkcjonujący improvised
working band w Barcelonie, czyli duet … DUOT, ma się świetnie i po kilku
latach edytorskiej posuchy, powraca z nowym materiałem studyjnym! Dla
zapominalskich, a także tych lubujących się w werbalnych repetycjach –
przypomnienie recenzji ich poprzednich płyt znajdziecie na końcu tekstu.
Albert Cirera (saksofon tenorowy i sopranowy) oraz Ramon
Prats (perkusja), niespełna dwa miesiące temu zachwycili nas koncertem na
trzeciej edycji Spontaneos Music Festival w Poznaniu. Teraz postaramy się
osiągnąć zbliżony poziom emocji, słuchając ich najnowszej płyty, która swą
winylową premierę będzie miała na początku grudniu. Album nazwany Fe (Repetidor) zawiera 6 swobodnie
improwizowanych utworów, a trwa 42 minuty i 49 sekund. To rejestracja studyjna
z 2018 roku.
Od pierwszego dźwięku Cirera i Prats zapraszają nas do
krainy dalece wytrawnego free improv. Jako DUOT zaczynali w pieleszach jazzu, z
którego systematycznie, z płyty na płytę, wyswobadzali się, a ich muzyka
nabierała cech bardziej swobodnej zabawy w dźwięk. Dziś śmiało możemy
skonstatować, iż bardzo daleko odeszli od schematów, które proponowali nam 10-12 lat
temu. A zatem z niecierpliwością zaglądamy do środka, by przekonać się, jak istotnie wartościowy proces artystycznej metamorfozy dotknął ich na przestrzeni lat.
Posuwisty dron suchego powietrza wprost z tuby saksofonu tenorowego i
rezonujące talerze zestawu perkusyjnego, wspierane szumem szczoteczek, to
zmysłowa aura otwarcia Fe. Muzycy po
paru chwilach nabierają mocy, niczym cudowna maszyna do generowania szczęścia.
Pełni temperamentu, po mistrzowsku skomunikowani, podejmujący w każdej
sekundzie improwizacji 100%-owe ryzyko, albowiem znają się na tyle dobrze, iż
są w stanie skutecznie zareagować na każdą woltę dramaturgiczną partnera. Druga improwizacja, jakby na przekór tezom postawionym przez
recenzenta w poprzednim akapicie, pachnie dobrym free jazzem. Dynamiczna
narracja na pełnym gazie, realizowana bez zbędnych dźwięków. Skuteczny, ponadwymiarowej
jakości potok fonicznych koincydencji. Furia, emocje, tylko dobre reakcje! A na
sam finał niemal 12-minutowej opowieści, ekstatyczny taniec tenoru na tle
błyskotliwej ekspozycji perkusji. Trzecia historia otwiera przed nami
rozbudowany ciąg dźwiękowych preparacji Cirery. Tuba szumi, szeleści, poci się
i ślini, drży i nierytmicznie chrobocze. Perkusja rezonuje werblem i wszystkimi
tomami. Saksofonista zdaje się przekraczać po raz kolejny artystyczny rubikon, a
perkusista w niczym mu nie ustępuję, jeśli chodzi o poziom kreacji. Czwarta improwizacja
kontynuuje dzieło – w tubie umieszczony został tajemniczy przedmiot, która
dekonstruuje każdy dźwięk, zamyka przestrzeń i stwarza nowe okoliczności
foniczne. Ów każdy dźwięk zdaje się mieć masywne ciało, które oddycha, parska,
skowycze i prosi o łyk zimnej wody. Po chwili muzycy bez trudu nabierają
dynamiki i z uśmiechem na ustach zdają się pędzić po artystyczne złote runo! Oto prawdziwa furia
preparowanego free jazzu! No i jaki piękny stopping
…
Piąta opowieść, to preparowanej ekspozycji Cirery ciąg dalszy.
Prats liczy krawędzie i wprowadza w stan drżenia armię drobnych elementów
składowych swojego zestawu perkusyjnego. Ta improwizacja jest wyjątkowa
filigranowa, budowana skrupulatnie, niemal z pojedynczych dźwięków. Cirera po
raz pierwszy sięga po saksofon sopranowy. Puszcza w eter gęste podmuchy
powietrza, po czym realizuje spektakularny taniec po wyżynach stroju swojego
instrumentu. Sposób, w jaki muzycy z poziomu ekstatycznej ekspozycji schodzą
tuż pod granicę ciszy zupełnej znów budzić winien nasz nieskrywany entuzjazm.
Czas na finałową część płyty. Wita nas wyjątkowy deep drumming Pratsa. Tuba saksofonu wypuszcza masywne drony,
narracja pulsuje, pełna jest mroku i zmysłowej tajemniczości. Z uwagi na swą
lekkość, pewną dramaturgiczną zwiewność, w głowach odbiorców rodzić się może
skojarzenie z … cool jazzem. Cisza,
skupienie, echo zadumy, małe frazy, grane dla przeciwwagi dość czystym tembrem,
wiodą nas na spotkanie z ostatnim dźwiękiem płyty, która już dziś stawia DUOT w
gronie asów swobodnej improwizacji XXI wieku. Brawo!
*)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz