Z garścią plastikowych pięciozębów
na ziejącego ogniem smoka! Jak kij wbijany w szprychy roweru, którego ktoś nieprzyjazny pozbawił kół. Jak rozszarpywanie ran, jak kaleczenie wątpliwości. Strój instrumentów nerwowy, kąśliwy. Akustyczne
subtelności przejmują wartości ujemne. Grymasy twarzy, przeciwnie – wartości
dodatnie. To walka na śmierć i życie. Gitara akustyczna prądkuje, plami podłogę i delikatnie jęczy. Werbel (tom?) jakby
odczłowieczony. Prawdziwie akustyczna ściana dźwięku. Wprawieni w bojach noise’owcy mogliby tylko pozazdrościć takiego
efektu fonicznego. Trochę procesów z zakresu prostej fizyki – tarcia, tłoczenia,
dęte dźwięki kłute i szarpane. Cóż podpowiedzieć może wyobraźnia tym, którzy
nie widzieli tych muzyków na żywo, kilka, kilkanaście dni temu? Recenzent chwilami
im zazdrości, bo akurat jemu dobra pamięć podsuwa kilometry celnych wspomnień.
Post-elektronika bez centymetra kabla. Dźwięk jest pierwotny, fizycznie
dotkliwy. Muzyka konkretna, która nie ma jeszcze swojego rozdziału w historii walki człowieka z materią foniczną.
Semantyka instrumentów zaciera
się. Gitara Sharifa sprawia wrażenie instrumentu strunowego, ale często to
pozór. Perkusjonalia Adama w mgnieniu oka potrafią przepoczwarzyć się w
instrument dęty lub bliżej nieokreślony, postindustrialny wehikuł. Przedmioty,
które wydają dźwięki. Struny maltretowane ciekłym ołowiem, okazują się
zaskakująco skuteczne w kreowaniu czegoś, co moglibyśmy określić mianem
post-rytmu. Odpowiedź z prawej flanki też nieśmiało sugeruje ten trop
eksploracji. Nawałnica z piorunami, ognista kula pełna żywej krwi! Reakcje
łańcuchowe, dużo niskich częstotliwości. Niczym armia upalonych doboszy w galopie. Nieuchronne wyciszenie smakuje już
tylko suchym potem. Sharif pulsuje niczym metronom. Adam milczy. Zdezelowana
pozytywka. Muzycy cofają się w głąb siebie, wchodzą do środka swoich
instrumentów. Punktem odniesienia będzie drugie
dno tej narracji. Dźwięki zdają się być bardziej intensywne, ale mniej muskularne.
Ekspresja w służbie precyzji! Taniec, wibracja, wybredna akustyka brudu, potu i
czegoś tam jeszcze. W połowie drogi z Bejrutu do Poznania leży mokra Amazonia,
pełna krwawiących papug, zdeformowanych orangutanów i bioegzemplarzy
halucynogennych. Dręczenie akustycznych przedmiotów eskaluje się dobitniej niż
wyobraźnia recenzenta. Foniczny turpizm, który przybiera złoty kolor, stymuluje
endorfiny po drugiej stronie sceny.
Kolejna, jakże perkusyjna eksplozja! Z kajetu anglojęzycznej półkuli
recenzenta: Guitar is more drum than drum!
Wyjście z rytmu smakuje pieprzną sonorystyką. Jakby mały koncert dęty: trąbka vs. saksofon altowy. Hałas uwędzonych
dysz. Muzycy nie grają już wyłącznie na instrumentach – ich krew, mózg, mięśnie,
żyły także uczestniczą w niecnym procesie deflorowania przestrzeni akustycznej
koncertu. Odrobina industrialu unplugged!
Tuż po nim… Sharif gra akordami, a jego gitara brzmi jak dziewica w
oczekiwaniu. What a surprise! Adam
dla przeciwwagi zdziera podłogę z rzeczywistości, prawdziwy wielki suwnicowy. Dysonans akustyczny i
poznawczy. Mózg pracuje! Próba zasugerowania ballady, odrobinę postnuklearnej,
kończy się zainicjowaniem dwóch dronów, ulepionych z dramaturgicznych
wątpliwości. Noise! Tarcie w natarciu,
jakby reprint startu do tej muzycznej
przygody. Repetycja w służbie narracyjnej precyzji! A może to już przednówek
finału? Z kajetu recenzenta: każdy kolejny odsłuch tej płyty stawia mnie do
pionu, jakbym słuchał jej po raz pierwszy, dostarczając wciąż nowych doznań.
Wnętrze tej muzyki krwawi obficie i ma jakby własny, nieodgadniony byt w
stanie permanentnej zmiany. Na uzasadnienie tych słów – nowa narracja,
dynamiczny drumming gitary, soniczny stopwolej Adama. Konwulsja,
konsternacja, skupienie muzyków, jakby zagubione w onirycznym, głośnym transie.
Pustynny piach zgrzyta w przekładkach europejskiego cyklingu. Jeśli muzyka może
płonąć, to tu zostały nam już tylko zgliszcza… Urok chwili ma smak
doskonałości.
Sharif
Sehnaoui/ Adam Golebiewski Meet The Dragon (UZNAM1, 2017). Nagranie:
MDK Dragon, 18 lutego 2015r. All music
improvised by: Sharif Sehnaoui – gitara akustyczna, Adam Gołębiewski – bęben,
talerz, wybrane przedmioty. Projekt graficzny okładki: Mazen Kerbaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz