Wywiad przeprowadzony na potrzeby jazzarium.pl i tamże pierwotnie opublikowany
Vasco
Trilla, znakomity kataloński perkusista, improwizator, człowiek, który wyniósł
perkusjonalia na szczyt rankingu najbardziej kreatywnych instrumentów swobodnej
improwizacji, wydał właśnie w Polsce swoją ... dziesiątą i jedenastą płytę! To
świetna okoliczność, by sam muzyk wszystkie je przypominał, opowiedział o
swoich silnych związkach z Polską, naszymi muzykami i wydawcami.
Ale
nie o ilość tu wszakże idzie, a o jakość. Każda z tych płyt tak bardzo różni
się od siebie, iż śmiało (korzystając z udostępnionych linków do bandcampa),
każdy ułożyć sobie może własną, niezwykle oryginalną playlistę nagrań Vasco
Trilli na drugą część lata, a może także całą jesień.
Z
muzykiem rozmawiałem drogą elektroniczną w czerwcu i lipcu br.
Witaj
Vasco. Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie ukazała się Twoja dziesiąta płyta
wydana w Polsce! Chciałbym porozmawiać z Tobą o nich wszystkich. Ale zacznijmy
może od tego, jak Polska - oddalona od Barcelony i Lizbony o tysiące kilometrów
- pojawiła się w Twoim życiu, zarówno muzycznym, jak i ... co dla niektórych
nie jest tajemnicą, także w życiu prywatnym. Opowiedz nam o tym.
Dzień dobry!! Kurcze, nawet tego nie wiedziałem!!! Dziesięć płyt,
to całkiem sporo, czuję się bardzo wdzięczny polskim wydawnictwom za wiarę w
moją muzykę i silne jej wspieranie.
Moje związki z Polską są w sumie całkiem głębokie, ponieważ grałem
tam wiele razy i mam tam wielu przyjaciół, zarówno muzyków, jak i spoza tego
grona. Jako muzyk współpracowałem i nagrywałem, jeśli mogę wymienić – z Mikołajem
Trzaską, Rafałem Mazurem, Michałem Dymnym, Arturem Majewskim, Jackiem
Mazurkiewiczem, Piotrem Mełechem, Pauliną Owczarek, Tomkiem Gadeckim, Witoldem
Oleszakiem i wieloma innymi.
Myślę, że Polska ma niesamowitą i bardzo silną tożsamość
kulturową. Kiedy studiowałem historię sztuki na uniwersytecie, bardzo mnie
zainteresowało polskie i rosyjskie kino, także muzyka. Filmy Wojciecha Jerzego
Haasa, Andrzeja Wajdy, Andrzeja Munka, Jerzego Kawalerowicza, Krzysztofa
Kieślowskiego i wielu innych miały bardzo silny wpływ na moją estetykę, także
muzyka kompozytorów, takich jak wczesny Penderecki i Lutosławski. W literaturze
- Gombrowicz, Witkacy (szczególnie „Nienasycenie”), Bruno Schulz należą do
moich ulubionych pisarzy wszechczasów.
Śledzę też na bieżąco ekstremalną scenę metalową w Polsce,
absolutnie genialną, z zespołami takimi, jak Decapitated, Mgła, Kriegsmachine i
wiele innych.
Miałem szczęście występować w całym kraju, odwiedzając zarówno
dobrze, jak i mniej znane miasta. Jeśli więc dobrze pamiętam, grałem w
Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Lublinie, Katowicach, Kazimierzu Dolnym,
Kaliszu, Poznaniu, Gdańsku, Sopocie, Gorzowie Wielkopolskim, Bydgoszczy, Łodzi
i Zielonej Górze.
Jestem za to bardzo wdzięczny i mam nadzieję, że znów przyjadę tu
jesienią, mam pewne plany, których nie mogę na razie zdradzić ... ale chyba
odwiedzę Was jeszcze w tym, 2019 roku !!!!!!
Niebawem pojawią się dwa nowe nagrania, które są wydawane właśnie
teraz lub jeszcze tego lata w Polsce. Nobject „X-Rayed” (Martin Kuchen, Rafal
Mazur), podwójny album ukazuje się właśnie w trakcie tworzenia tego wywiadu
(Fundacja Słuchaj!). A także kolejny - „Dog / Hum / Brain” (Jacek Mazurkiewicz,
Piotr Mełech) - potrójny album, który ukaże się w Multikulti w najbliższej
przyszłości.
Również moja ukochana Spontaneous Music Tribune Series wyda dwa
ekscytujące nowe tria - Hung Mung i TNT - pod koniec 2019 roku.
Ową
dziesiątą płytą jest "Sumpflegende", nagranie poczynione przez trio
Phicus z gościnnym udziałem szwedzkiego saksofonisty Martina Küchena. To trio
to chyba ważny element twoich muzycznych aktywności, mam rację? Przybliż nam tę
grupę i ideę jej powstania.
Tak, Phicus jest obecnie jednym z moich głównych projektów. To
projekt, w którym naprawdę chcieliśmy pracować jako grupa, w sposób bliższy
zespołowi rockowemu niż triu free jazzowemu, z próbami nagraniowymi, które
odbywają się co tydzień i dużą ilością pracy poświęconej poszukiwaniu własnego
głosu jako trio. Główna idea tego trio pochodzi od Ferrana Fagesa.
Prawdopodobnie była to reakcja na to, co działo się na scenie Barcelony w tamtym
momencie, gdy nie można było znaleźć żadnych stabilnych grup, innych niż Duot. Czuliśmy
więc potrzebę rozwoju naszej wspólnej sprawy w dłuższej perspektywie, mając w
sobie dużo determinacji.
„Sumpflegende” to trzeci album Phicusa, pierwszy to „Plom”, wydany
przez Multikulti -Spontaneous Music Tribune, a drugi to współpraca z rosyjską saksofonistą
(z elektroniką) Ilią Belorukovem, płyta wydana w Rosji przez Intonema.
Na potrzeby tego albumu chcieliśmy współpracować ze szwedzkim
saksofonistą Martinem Kuchenem, z którym Ferran i ja współpracowaliśmy już w
przeszłości. Postanowiliśmy zaprosić go na kilka koncertów do Hiszpanii, a nagrywaliśmy
w tym samym studio, w którym powstał „Plom”. To współpraca, która ma plany na najbliższą
przyszłość, więc miejmy nadzieję, że w przyszłym roku będziemy mogli
koncertować i nagrywać!
Niedawno mieliśmy zarezerwowane na dwa dni studio, aby nagrać nasz
drugi album jako trio i mogę powiedzieć, że jesteśmy bardzo podekscytowani
materiałem, który mamy, więc bądźcie gotowi na następny rozdział!!!
Wróćmy
zatem do początku twoich muzycznych przygód związanych z Polską. To była płyta
"Tidal Heating" z Michałem Dymnym i Rafałem Mazurem, a jeszcze
wcześniej duet z Michałem, ale wydany w renomowanej brytyjskiej FMR Records
("Cave Canem"). Dymny to twój ważny partner. Opowiedz o tamtych nagrań,
ale także o tych nowych, których dokonaliście na początki kwietnia tego roku.
Z Dymnym znamy się już od jakiegoś czasu, graliśmy wiele razy, z
różnymi muzykami, zarówno w Polsce, jak i w Barcelonie. Jest wspaniałym
muzykiem i od początku nawiązaliśmy bardzo ścisłe relacje. Nagraliśmy płytę „Cave
Canem” dla FMR, także trio, o którym wspomniałeś, z Rafałem Mazurem dla Not Two
i trio z Tomem Chantem dla Discordian Records. Podczas mojej ostatniej wizyty w
Krakowie graliśmy w trio razem z Luisem Vicente, z którym koncertowałem także
jako duet, a przedtem nagrywaliśmy duet z Michałem, który uważam za bardzo
interesujący. Wspólnie dążymy do doskonałości w muzyce, więc mam nadzieję, że
wkrótce zostanie on wydany.
Potem na
Twojej drodze artystycznej pojawił się Mikołaj Trzaska. Przyjechał do Barcelony
w kwietniu 2016 roku. To chyba było Wasze pierwsze spotkanie?
Nie, z Mikołajem spotkaliśmy się rok wcześniej na festiwalu Musica
Privata w Łodzi. Grałem w duecie z Yedo Gibsonem, a Mikołaj robił tam
warsztaty, no i w końcu zagraliśmy tam razem jako zespół. Wtedy wpadłem na
pomysł, żeby coś z nim zrobić i przy pomocy Macieja Lewensteina
zorganizowaliśmy występy, zarówno na festiwalu jazzowym w Vic, jak i klubie
Jamboree w Barcelonie, gdzie nagraliśmy album, który później został wydany
przez Macieja Karłowskiego w jego Fundacji Słuchaj! („Catapulta de pols
d'estrelles”). Potem zagraliśmy też kilka koncertów w Polsce i mam nadzieję, że
w najbliższej przyszłości zagramy ich trochę więcej!
Nim
przejdziemy do omówienia tego, co wydarzyło się edytorsko w Twoim polskim życiu
muzycznym na przestrzeni ostatnich dwu i pół roku, winniśmy wyjaśnić jeszcze
nazwę Tatvamasi.
Skontaktowałem się z Tatvamasi przez mojego przyjaciela Steve'a
Feigenbauma z Cuneiform Records, który wydał jeden z ich albumów (pierwszy –
przyp. autora). Napisałem do Grzegorza Lesiaka i od tej pory rozpoczęliśmy
bardzo fajną współpracę. Zorganizował koncert dla mnie i Yedo Gibsona, kiedy
koncertowaliśmy w Polsce. Skończyło się graniem wspólnego setu z zespołem,
który później stał się oficjalnym albumem Tatvamasi. Myślę, że są bardzo interesującym
zespołem z wyjątkowymi pomysłami, a przede wszystkim - świetnymi ludźmi. Moja
ostatnia u nich wizyta z Luisem Vicente była niesamowicie miła,
przesiadywaliśmy wspólnie i próbowaliśmy wszystkich domowych przysmaków i
bimbrów! Nie mogę się doczekać, kiedy znów będę w Lublinie!!!
Dokładnie
18 marca 2016 roku zarejestrowałeś z przyjaciółmi z Barcelony niesamowitą sesję
nagraniową. Powstał kwartet, który za nazwę przyjął jedną z rosyjskich rzek.
Dokładnie rok później, w barcelońskim Klubie Magia Roja odbyła się premiera
płyty.
Völga, to projekt stworzony przez Fernando Carrasco, który miał
klarowny pomysł na to, by grać improwizowaną muzykę dronową. Zagraliśmy koncert
w Magia Roja i od tego momentu postanowiliśmy traktować zespół jako projekt i nagrać
nasz pierwszy album. To był dla nas wyjątkowy album, który także rozpoczął
serię Spontaneous Music Tribune, więc jesteśmy z niego naprawdę dumni.
Oficjalna prezentacja płyty odbyła się oczywiście w Magia Roja, rok po
nagraniu. Völga jest teraz zawieszonym przedsięwzięciem, ale Alex (Reviriego –
przyp. autora) i Fernando robią fajny projekt o nazwie L’ocell.
Być może
wiemy to tylko my dwaj, ale pierwszą płytą w serii Trybuny Muzyki Spontanicznej
miał być Twój duet z Yedo Gibsonem, który ostatecznie ukazał się kilka miesięcy
później jako "Antenna". Gibson, temat rzeka, niebywały muzyk i
wspaniały człowiek. Opowiedz o nim, o Waszej przyjaźni i muzyce.
Tak, to prawda, „Antenna” miała być pierwsza, ale trochę się
spóźniliśmy z miksowaniem i masteringiem, a ostatecznie wydaliśmy ją kilka
miesięcy później, jak powiedziałeś.
„Antenna” to drugi album tego duetu, pierwszy wydany został w
Belgii, w wytwórni El Negocito. Został nagrany w studiu Scratch Built w tych
samych dniach, w których nagraliśmy album „Chain” (NoBusiness Records) - trio z
Hernani Faustino.
Z Yedo spotkaliśmy się 5 lat temu w Barcelonie i od tego czasu
staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi i wspólnie wykonaliśmy wiele
projektów muzycznych. Kiedy mieszkał w Holandii, byliśmy częścią zespołu Boi
Akih, z którym koncertowaliśmy w Brazylii, Chinach i Europie.
Niebawem będziemy mieli więcej albumów - Fish Wool, trio z Susaną
Santos Silva, które zostało nagrane w Coimbrze i wkrótce zostanie wydane przez
JACC. Także drugi album Chain jest w trakcie miksowania.
Myślę, że odkąd się poznaliśmy, prawdopodobnie zagraliśmy razem z
Yedo ponad 100 koncertów. Ostatni z Fish Wool w Cerkno Jazz Festival w Słowenii,
w maju tego roku. Przyszłość przyniesie nam jeszcze więcej wspólnych przedsięwzięć!!!
Po tych wszystkich latach jesteśmy jak bracia i czujemy to szczególnie,
gdy gramy w duecie, gdzie pod względem muzycznym zbudowaliśmy bardzo silne
relacje! Możecie więc spodziewać się jeszcze więcej muzyki Yedo Gibson &
Vasco Trilla w następnym sezonie!!! Z niecierpliwością czekamy na to!!!!!!
Razem nagraliśmy także album L3 z Luisem Vicente ....
… Tak,
oczywiście, nie zapominamy o trio L3. To być może jedna z bardziej
bezkompromisowych płyt w twojej dyskografii, a już na pewno w Spontanicznej
serii.
L3, to pomysł Yedo Gibsona, by grać muzykę teksturalną i
awangardową, z naciskiem na poziom głośności. Poszliśmy zatem do pięknego
Namouche Studios w Lizbonie i nagraliśmy sesję, która ukazała się na albumie
serii Spontaneous Music Tribune. Myślę, że to naprawdę wyjątkowy album, jeśli
chodzi o instrumentację i muzykę, którą nagrywaliśmy ... bardzo bezkompromisowy,
jak mówisz, mam nadzieję, że uda nam się zrobić drugą część w kolejnych
miesiącach.
Przy
okazji L3 wspomnieliśmy Luisa Vicente. Wasza tegoroczna duetowa płyta ma
doskonałe recenzje, choćby na Free Jazz Blog. To przy okazji chyba pierwsza
płyta muzyka z Barcelony wydana przez ... portugalski Clean Feed. Zabawna
sytuacja.
Po graniu z Luisem w różnych projektach, zdecydowaliśmy się zagrać
kilka koncertów jako duet w Barcelonie i to całkiem nieźle zadziałało. Zrobiliśmy
więc nagranie, tutaj w Barcelonie z wielkim Ralphem Lopinsky. Następnie
wysłaliśmy je do Marcelo Dos Reisa, aby zrobił miks i mastering albumu. Wiosną
zagraliśmy razem sporo koncertów w Hiszpanii, Portugalii, Francji i Polsce.
Album został bardzo dobrze przyjęty przez krytyków, a koncerty okazały się całkiem
udane. 12 września odbędzie się prezentacja albumu „A Brigher Side of Darkness”
w Lizbonie, w klubie Sabotage.
Myślę, że masz rację, że ja jestem pierwszym Barcelończykiem, który
nagrał płytę dla Clean Feed i naprawdę mam nadzieję, że nie będę tym ostatnim!
Wróćmy do
płyt wydanych w Polsce. Nobject to nowe trio, ale starzy znajomi - Martin
Kuchen i Rafał Mazur. Jak powstał ten skład? Czy planujecie go kontynuować?
Pierwsza płyta „X-Rayed” wróży bardzo dobrze tej konfiguracji personalnej. Dwa
koncerty na dwóch krążkach, choć jeden ... bez publiczności.
Uwielbiam to trio !! Graliśmy razem w różnych konstelacjach, jako
Phicus koncertowaliśmy i nagrywaliśmy z Martinem, a mniej więcej w tym samym
czasie Martin i Rafał wydali album „Baza” jako duet. Więc pomysł, by grać jako
trio był dość naturalny. Już w momencie, gdy zagraliśmy po raz pierwszy, poczuliśmy,
że chcemy mieć stały zespół. Zrobiliśmy dwie trasy po Polsce, gdzie
rozwinęliśmy nasze brzmienie jako trio, a następnie, dzięki Pawłowi
Sokołowskiemu z łódzkiego festiwalu Musica Privata, udało nam się nagrać dwie
sesje, jedno nagranie na żywo i sesję studyjną, obie w tym samym miejscu zwanym
Art Inkubator. Album został nagrany, zmiksowany i zmasterowany przez Rafała
Drewnianego.
Naszym zamysłem jest oczywiście kontynuować to trio, już teraz
próbujemy zarezerwować kilka koncertów na jesień i wiosnę 2020 roku!!
W tym roku
narodziła się nowa, koncertowa seria Trybuny Muzyki Spontanicznej
"Spontaneous Live Series". Na pierwszym wydawnictwie oczywiście
Trilla! A na nim dwa różne sety Witka Oleszaka, pierwszy z Luisem Vicente,
drugi z Tobą, oba z ubiegłorocznego, majowego Festiwali Muzyki Spontanicznej.
Opowiedz o Twojej wspólnej muzyce z Witkiem.
Witek to fantastyczny muzyk! Bardzo osobisty, granie z nim jest
dla mnie niezwykle łatwe. Za każdym razem, gdy z nim grałem, to był rodzaj
magii, za każdym razem byłem wyrzucany poza schemat i odkryłem nowe rzeczy.
Mam nadzieję, że będę mógł więcej razy grać i nagrywać z mistrzem
Witkiem! Jego koncert z Rogerem Turnerem na drugim Spontaneous Music Festival,
w listopadzie ubiegłego roku, był naprawdę imponujący! Chcę więcej Witka w moim
życiu!!!
W naszej
rozmowie nie może nie paść nazwa Low Vertigo. Jak doszło do tego szalonego
projektu, ekstremalnie mocnej muzyki, ale przez to jeszcze bardziej
fascynującej? No i debiutancki koncert (przy okazji promujący płytę) oczywiście
w Polsce, w Dragonie.
Low Vertigo pojawił się, ponieważ wszyscy trzej jesteśmy bardzo
zainteresowani muzyką metalową i dzielimy wspólną pasję do muzyki powolnej,
zniekształconej („slow distorted music”). Więc chcieliśmy zagrać improwizowany
album doom-metal-jazzowy.
Gonçalo Almeida ma wspaniałe, zniekształcone brzmienie na basie
elektrycznym, w zasadzie to on jest rdzeniem tego trio, jego potężny dźwięk i
pomysły.
Z Diego rozmawialiśmy już jakiś czas o stworzeniu albumu
doom-jazzowego, próbowaliśmy z El Pricto i Iloną Schneider, ale nie udało nam
się niczego nagrać i stworzyć zespołu na stałe. Rozmawiając z Goncalo zdaliśmy
sobie sprawę, że wiele rzeczy działa na nas w podobny sposób, dlatego postanowiliśmy
zrobić kilka koncertów w Barcelonie. Zrobiliśmy koncert w duecie na bazie tego
samego pomysłu, co Low Vertigo - GOVA.
Zorganizowaliśmy sesję nagraniową na następny dzień po koncercie
duetu i tak narodziło się Low Vertigo. Mam nadzieję, że uda nam się
przekształcić ten projekt w stały zespół i nagrać nowy album !!
Vasco,
ostatnie pytanie, a właściwie dwie nazwy do wyjaśnienia - TNT i Hung Mung. Co
to za stwory?
TNT jest akronimem od nazwisk - Tejero, Nastesjo i Trilla. Trio
składa się z Ricardo Tejero, wspaniałego saksofonisty z Madrytu, który kiedyś
mieszkał w Londynie, także Johannesa Nastesjo, szwedzkiego kontrabasisty,
mieszkającego w Malmo.
Hung Mung to trio z pewną historią. El Pricto, Diego Caicedo i ja,
znamy się od dawna i graliśmy razem setki razy, zarówno rzeczy improwizowane,
jak i skomponowane materiały. I wreszcie nastąpił ten pierwszy raz, kiedy
zdecydowaliśmy się nagrać coś w tym trio, więc nie trzeba dodawać, że jest to
dla nas specjalny album!
Oba zespoły mają ze sobą coś wspólnego – ich debiutanckie albumy
ukażą wkrótce w serii Spontaneous Music Tribune.
W
uzupełnieniu tego niebywałego katalogu nagrań Vasco w Polsce, na koniec naszej
rozmowy dodam, iż w ramach "Spontaneous Live Series" w październiku,
na trzeciej edycji Festiwalu Muzyki Spontanicznej w Poznaniu, premierę będzie
miała płyta, na której znajdziemy dwa wspólne sety Trilli z brytyjskim
saksofonistą Colinem Websterem (ten drugi także z udziałem Michała Dymnego na
gitarze), zarejestrowane w klubie Dragon w listopadzie ubiegłego roku. Także
wtedy ukazać się winna duetowa płyta z polskim gitarzystą Pawłem Doskoczem.
Dziękuje
za rozmowę Vasco!