1971. Trzy miesiące życia jednego kwartetu (Stevens – Watts – Herman – Tippetts), a tuż przedtem kwintet jednorazowy (So What Do You Think?)
Rok 1971 to szczególny okres
w artystycznej historii SME. Styczeń przynosi sesję kwintetową (uwaga, jak kwintet,
to zapewne Derek Bailey!), którą śmiało można pomieścić na osi czasu jako
znaczący pomost pomiędzy genialnym kwintetem z 1968 („Karyobin”), a opus magnum
SME, czyli kwintetem z wiosny 1974 („Quintessence”). Znów Dave Holland, Kenny
Wheeler, wspomniany Bailey i … dla odmiany Trevor Watts. Blisko 50 minutowa całkowicie
bezkompromisowa improwizacja (uwaga, bywa głośno!) pod prowokacyjnym tytułem
„So, what do you think?”[1].
Kolejne miesiące przynoszą
wysyp nagrań wyjątkowego kwartetu. Począwszy od 25 kwietnia do 30 lipca SME
funkcjonuje w składzie: John Stevens, Trevor Watts, Ron Herman (kontrabas) i
Jullie Tippetts (gitara i wokal)[2]. W tym czasie nagrywa sesję radiową dla BBC[3],
gra koncert w londyńskiej Notre Dame Hall[4],
wyjeżdża do Oslo na kilka koncertów[5],
w Londynie nagrywa materiał z Bobby Bradfordem[6],
by koniec lipca spędzić w Paryżu i zarejestrować zapewne genialny materiał na
trzy pełnowymiarowe czarne krążki[7].
To doprawdy niebywałe, by improwizujący przez niewiele ponad trzy miesiące
kwartet pozostawił po sobie tyle wspaniałej muzyki. Istotnie fundamentalna
praca kontrabasisty, subtelna kontrapunktacja Stevensa i kongenialne dialogi
wokalu i gitary Tippetts oraz altu, czy okazjonalnie sopranu Wattsa. Cokolwiek
by nie powiedzieć o muzyce tej edycji SME, dialogi Jullie i Trevora są solą tej
improwizacji i stanowią o jej niezaprzeczalnej wielkości. Nieśmiało dodam, iż
Martin Davidson pisząc liner notes do pierwszego wydania nagrań kwartetu na CD
(„Frameworks”) uznał ten zestaw muzyków za najlepszy skład SME. Osobiście, po skutecznym
zeksplorowaniu winylowych dokonań kwartetu, mogę się jedynie pod tą konstatacją
podpisać.
Duet ultraintuitywny (Stevens-Watts, 1972-73)
Po rozpadzie kwartetu z
Jullie Tippetts, SME w okresie kolejnych 24 miesięcy funkcjonował na zasadzie
working bandu. Próby w LTC, koncerty i okazjonalne, niezbyt częste wizyty w
studiach nagraniowych a wszystko dokonywane jedynie w duecie Stevens-Watts [8].
Szczęśliwie dobrym duchem, by nie rzec cieniem duetu, był Martin Davidson,
który w listopadzie 1973 roku zarejestrował koncert w LTC i wydal go na winylu
w swoim raczkującym wówczas EMANEM[9].
Po latach dyskografię duetu uzupełnił blisko 150 minutowy zestaw różnych
dokonań koncertowych, wybrany z przepastnych zasobów kasetowych rejestracji
Trevora Wattsa[10].
Duet z Wattsem był wówczas
nie tylko muzycznym chlebem powszednim Johna, ale także istotnym poletkiem
doświadczalnym w ramach poszerzania możliwości kolektywnej muzyki
improwizowanej. Choć nie wszystkie genialne pomysły na etapie koncepcji
okazywały się równie pasjonujące na etapie realizacji[11],
warto należycie wsłuchać się nie tylko w doskonały „Face To Face”, ale także w
niektóre realizacje z bonusowego „Bare Essentials”. Choćby ciekawa na poziomie
koncepcji idea „Open Flower/Flower”: muzycy naprzemiennie „klikają” dźwiękami
aż do momentu, w którym zagrają razem - wtedy improwizację przerywa się.
Niezaprzeczalną wartością
duetu Stevens-Watts jest kosmiczny wręcz poziom interakcji i wzajemnego
rozumienia intencji interlokutora. Kolejnym ważnym atrybutem nagrań duetowych jest
próba, czyniona przez obu muzyków, by swą improwizowaną wypowiedź świadomie
ograniczać – czyli już na etapie koncepcji dążenie do minimalizmu. Ktoś kiedyś
napisał, że minimalistyczne improwizacje duetu przypominają mu literaturę
Samuela Becketa[12]. Innym razem ktoś napisał[13],
że Stevens i Watts grają, jakby byli jednym ciałem, a muzyka płynęła z jednego
umysłu.
Quintessence - Opus Magnum (1974)
„Jeśli chcesz posiadać tylko
jeden koncert tego rodzaju muzyki, ta płyta jest tą właściwą”[14].
Quintessence. Tym tytułem
opatrzył Martin Davidson kompaktową edycję nagrań z lutego 1974, wydaną
przedtem pod tytułem „Eighty-Five Minutes”[15].
Quintessence, czyli kwintesencja, to co najważniejsze, najbardziej wartościowe.
Wśród garstki osób, którą zajmuje po czubek nosa swobodna improwizacja, do dziś
trwają dywagacje, dlaczego akurat to nagranie kwintetu SME jest tak wyjątkowe i
niepozostawiające czyichkolwiek wątpliwości, co do tego, że stanowi osobiste
opus magnum Johna Stevensa i Spontaneous Music Ensemble. Znów formuła kwintetu
z udziałem Dereka Baileya (patrz: „Karyobin” i „So, what Do You Think?”), ale
wszak ten skład grał ze sobą po raz pierwszy i skąd inąd ostatni – Watts, Parker,
Stevens i okazjonalnie bywający podówczas w Europie, doskonały kontrabasista
Kent Carter[16].
Dziś, z perspektywy 40 lat,
wydaje się, że poza całkowicie irracjonalną chemią jak zrodziła się w trakcie
koncertu w ICA Theatre w Londynie, zadecydowały dwa czynniki. Tak zwana
„dyspozycja dnia” muzyków i zdolność do niemal genialnej kooperacji (co w
przypadku Parkera i Baileya nie bywało częste), jak i fakt, że lutowy koncert
podsumowuje heroiczną wręcz aktywność muzyczną Johna Stevensa i jego różnych
projektów, nie tylko związanych z SME[17].
A zatem jego ekstremalny wręcz poziom ducha i mocy twórczych był w tej sytuacji
niezaprzeczalny. Zresztą nomen omen, w dwa tygodnie po koncercie wyczerpany
fizycznie Stevens łamie nogę i pół roku spędza na hospitalizacji, co skutecznie
wyłącza go z muzycznych aktywności aż po późnego lata 1974 roku.
Sama analiza materiału
muzycznego zarejestrowanego na koncercie w ICA kieruje naszą szczególną uwagę na
dialogi grającego dość często na wiolonczeli Kenta Cartera z niebywale
pobudzonym Derekiem Baileyem na gitarze akustycznej. Panom wtórują saksofoniści
grający w wysokich rejestrach. Stevens pozostaje gdzieś w oddali i delikatnie
akcentuje swą perkusjonalną obecność , a kwintet brzmi, niczym kameralny zespół
instrumentów smyczkowych. Muzycy z niebywałą atencją słuchają siebie nawzajem,
snując równolegle swoje opowieści, by w najmniej niespodziewanym momencie
połączyć się w spójną kolektywną improwizację. Arcydzieło.
Koncert z ICA na dyskach
wydanych w EMANEM[18]
uzupełniają nagrania tria Carter-Watts-Stevens i duetu Watts-Stevens z jesieni
roku poprzedniego. Przez grzeczność zauważmy, iż niekoniecznie korespondują one
poziomem artystycznym z nagraniami Kwintetu.
Improwizacja w pełni molekularna – kwartet i trio smyczkowe (1976-1992)
Twórcze samoograniczanie się
w dźwiękowej wypowiedzi, absolutna koncentracja na właściwej i skutecznej
interakcji ze współtworzącymi spektakl muzykami, skupienie i „słuchanie się”,
dbałość o niuanse, wreszcie molekularna, „cząsteczkowa” improwizacja, o której
wspominałem już przy okazji „Karyobin”, czy „”Face To Face”, po roku 1975
znalazły swe szczególne odzwierciedlenie w muzyce kreowanej przez SME.
Wtedy to właśnie John
definitywnie porzucił w obrębie małego składu SME współpracę z kolegami
rówieśnikami (Watts, Parker, Wheeler, Bailey), by skoncentrować się na
współpracy z młodszymi muzykami, których poznał i z którymi grywał w ramach
warsztatów dużych składów Spontaneous Music Orchestra (patrz: jeden z kolejnych
rozdziałów). W roku 1976 ukształtował się kwartet łączący perkusję Johna (tu: w
wersji SME small drum kit) z gitarą akustyczną (Roger Smith), skrzypcami (Nigel
Coombes) i wiolonczelą (Colin Wood). W ten oto sposób powstał niebywały wręcz
free improv kwartet smyczkowy (gra Johna też w wielu momentach brzmiała
niezwykle „smyczkowo”). Po roku ostało się trio (Wood zrejterował), które
wytrwało aż do roku 1992, gdy z kolei zrejterował Coombes. Nagrań nie
powstawało już tak wiele, gdyż jak wspominałem na wstępie, John koncentrował
się na innych, bardziej jazzowych projektach (przynajmniej w zakresie czasu, jaki
na nie poświęcał). Wszakże „smyczkowy” okres SME wymaga definitywnie należytej
uwagi, bo choć to trudniej przyswajalna porcja dźwięków, poświęcenie jej
należytej atencji, może uraczyć nas niespotykaną dawką akustycznych doznań.
Pierwsze zarejestrowane i
szczęśliwie wydane – bez zbędnej zwłoki - nagranie kwartetu, to „Biosystem”.
Nagranie zaaranżowali, zapewne także sfinansowali Bailey i Parker w ramach
swego wydawnictwa Incus[19].
Kolejne nagrania kwartetu, a potem tria zawdzięczamy jedynie Martinowi Davidsonowi
i wydawnictwom upublicznionym już po śmierci Johna – „Low Profile”[20]
(nagrania z 1977, 84 i 88 roku), „Hot and Cold Heroes”[21]
(nagrania z roku 1980 i 1991), wreszcie „New Surfacing”[22]
(nagrania z roku 1978 i 1992).
Jeśli arbitralnie wskazać
miałbym najbardziej wartościowe nagrania smyczkowego okresu SME, to przede wszystkim uwadze Czytelników polecam
kwartetowy epizod „The Only Geezer an American Soldier Shot Was Anton Webern”
(1977). Muzyka równie piękna, jak jej tytuł. Ponad 30 minut ekstatycznej, acz
niebywale spokojnej improwizacji prowadzonej
w niemal mantrycznym rytmie. Z kolei
nagranie „Boileau Road” (1980) raczy nas niezwykle dynamiczną improwizacją o
piorunującym ładunku energii. Mniej cenię sobie improwizacje na albumie
„Biosystem”, ale jedynie ze względów akustycznych. Subtelna smyczkowa
improwizacja tej edycji SME wymaga – przynajmniej dla mnie – ogromnego komfortu
akustycznego, czego sesja dla Incusa nie gwarantuje[23].
Koniec wieńczy dzieło. Kompulsywny powrót saksofonu (A New Distance, 1994)
Po wspomnianym już rozstaniu
z Nigelem Coombesem w roku 1992, SME funkcjonował jako duet, jako trio (Neil
Metcalfe na flecie), a nawet jako kwartet (John Butcher na saksofonie). Właśnie
w kwartecie „trenował” kompozycję „Peripheral Vision” - jedyny od połowy lat
70ych gotowy pomysł na muzykę, jaki dotargał do studia John Stevens.
Już jako trio (bez fletu) w
styczniu i czerwcu 1994r. zarejestrowano koncerty, które zostały dwa lata
później wydane na dysku pod tytułem „A New Distance”. Ujawniona światu po kolejnej
dekadzie reedycja Martina Davidsona zawiera dodatkowo jedną z wersji
kompozycji, o której wspominam kilka wierszy wyżej[24].
Powrót instrumentu dętego do
SME uznać można za prawdziwie tryumfalny, po pierwsze bowiem nagrania powyższe
zdecydowanie umieścić należy na liście najbardziej wartościowych nagrań SME, po
wtóre, gdyż sama osoba Johna Butchera, wyśmienitego brytyjskiego saksofonisty,
wnosi do muzyki tria tyle świeżości i indywidualizmu, iż efekt definitywnie
musi być piorunujący. Dobitnie doświadczamy tego słuchając choćby grupowej improwizacji „Stig”. Materiał
koncertowy zawarty na dysku uzupełniają komentarze Johna Stevensa, dotyczące
warsztatowych aspektów organizacji dźwięku i dochodzenia do efektu finalnego
(polecam uważnemu odsłuchowi!).
Improwizacja multiplikowana (The Source – From and Towards, For You To Share, Mouthpiece, Plus Equals, Trio and Triangle)
John Stevens szczególną
atencją darzył możliwość realizacji swych idei i pomysłów w zakresie kolektywnych
improwizacji w większych grupach wykonawczych. Było to też niezwykłe wyzwanie
dla niego, jako twórcy i dyrygenta, a że człowiekiem był niezwykle ambitnym,
często, zwłaszcza w latach 70-tych, udawało się takie projekty realizować, co
więcej także skutecznie zdobywać dla nich zasobnych w gotówkę wydawców
(dokładnie: czterokrotnie).
Jedna z takich prób, to
realizacja w tentecie suity “The Source – From and Towards”[25]. Materiał skomponowany przez Johna, a wydany przy
wsparciu podatników Jej Królewskiej Mości, dziś dostępny jedynie na winylu,
zapewne na nieistniejących giełdach i aukcjach nieznanych portali. Po prawdzie
nic wielkiego nam muzycznie nie odkrywa. Co innego “For You To Share”[26] - iście szatański
pomysł połączenia kapitałów ludzkich profesjonalistów (Watts i Stevens),
muzyków amatorów i wciągniętej do zabawy publiczności. Efekt finalny jest
piorunujący. Transowy pochód połączonych magią Stevensa dźwięków i chwilami
genialnych interakcji pomiędzy muzykami i nie-muzykami. Ciekawym odniesieniem
dla „For You…” niech będzie „The Great Learning” Corneliusa Cardew.
Z kolei w latach 1973-75 w
ramach Spontaneous Music Orchestra Stevens eksplorował swoje pomysły, już
wcześniej realizowane w ramach SME, takie jak „Click and Sustained Piece”, czy
idea „Search and Reflect”[27].
Efekt tych prac usłyszeć możemy na płytach “Mouthpiece”[28] i “Plus Equals”[29].
Ostatnią próbę ambitnej
samorealizacji Johna w ramach zwiększonych zasobów ludzkich przynosi grupowa
Improwizacja, która na kanwie kompozycji „Triangle” i „Static” snuje oniryczne
pasaże dźwiękowe w trakcie koncertu w Notre Dame Hall w Londynie (1981)[30]. Zawartość wydanego koncertu Nonetu SMO uzupełnia
nagranie tria Stevens/Smith/Coombes, do roku 1996 jedyne dostępne nagranie
„smyczkowego” tria SME.
Cdn.
Tekst pierwotnie - w wersji redakcyjnej - opublikowany na glissando.pl we wrześniu 2014r.. Tu zamieściłem go w wersji oryginalnej.
Tekst pierwotnie - w wersji redakcyjnej - opublikowany na glissando.pl we wrześniu 2014r.. Tu zamieściłem go w wersji oryginalnej.
[1]
Nota bene, tymi słowami Stevensa rozpoczyna się nagranie. Wydał Tangent
Records, nagranie niedostępne na CD
[2]
Pod panieńskim nazwiskiem Driscoll, Jullie śmiało uznać można za znaczącą
postać brytyjskiej muzyki pop lat 60-tych. Zmiana stany cywilnego – szczęśliwym
wybrankiem ważna postać brytyjskiej muzyki jazzowej i jazzrockowej, Keith Tippett – poniosła za sobą także zmianę muzycznych zainteresowań, z popu na
muzykę improwizowaną.
[3]
Jej 30-minutowy fragment zawiera CD „Frameworks”
[4] LP
„Live Big Band and Quartet” wydaje Vinyl VS, a po latach na … dwóch różnych CD
niemiecki Konnex Records. Strona kwartetowa to druga część CD „Re-Touch” KCD
5027
[5]
Jeden z nich znalazł się na LP „1.2.Albert Ayler”, wydanym przez Affinity;
nagranie niedostępne na CD
[6] 2LP Freedom FLP 40111, 2CD
Nessa 17-18 „Bobby Bradford With John Stevens and the Spontaneous Music
Ensemble”
[7]
Jedynie nagranie z 27 lipca trafia na LP “Birds Of A Feather” wydany przez Byg
Records France. Przy okazji Martin Davidson określa to wydawnictwo mianem
najgorzej wytłoczonej płyty w historii muzyki (zapewne nie zna jednak muzyki
wydanej przez Polskie Nagrania z debiutanckim materiałem punkowej Armii w
latach 80ych ubiegłego stulecia). Więcej o francuskim epizodzie SME czytaj w
Suplemencie do niniejszego artykułu.
[8]
Jeśli już Stevens miał możliwości finansowe i organizacyjne, by nagrać
cokolwiek, raczej skłaniał się ku rejestrowaniu większych składów SME, stąd
stosunkowo mała liczba wydanych nagrań tego duetu, zwłaszcza w stosunku do
ilości godzin spędzonych na wspólnym improwizowaniu.
[9] LP
„Face To Face” EMANEM 303, na CD edycja w 1997 roku pod numerem 4003, z dwoma
dodatkowymi utworami.
[10]
2CD 2008 „Bare Essentials 1972-73” EMANEM 4218. Nagrania duetu zawarte są także
na CD „Frameworks” i CD „Quintessence”
[11]
Evan Parker wspominał w jednym z wywiadów, że często czuł się mocno zagubiony
realizując pomysły kompozytorskie Stevensa, choć to on na jednej ze swych
solowych płyt napisał, iż muzyka jest skomponowana poprzez improwizację.
[12] Stewart Broomer – Signal To Noise,
2008, recenzja „Bare Essentials”
[13] Zapewne Martin Davidson
[14] Philip Renaud – Notes 1987,
recenzja LP “Eighty-Five Minutes”
[15]
LP Emanem 3401, 3402 (1986), CD Emanem 4015, 4016 (1995), a potem 2CD EMANEM 4217 (2006)
[16]
Trafił do Europy jesienią poprzedniego roku towarzysząc Steve’owi Lacy’emu.
Przy okazji w nagraniu smakowitego LP „Crust” uczestniczył także John Stevens i
Derek Bailey (EMANEM)
[17] W
okresie od początku 1973 roku, do koncertu „Quintessence” w lutym 1974 powstają
m.in. LP Amalgam „Plays Blackwell and Higgins”, cały konglomerat niewydanych
nagrań Free Space (patrz: suplement), SMO „Mouthpiece” oraz „Plus Equals”
(pierwsza część winyla); nagrania trio i duetu zamieszczone jako bonusy na
„Quintessence”, LP „Face To Face”, sesje „Dynamics Of The Impromptu”, a także
LP Steve’a Lacy’ego (patrz: poprzedni przypis) i LP Bobby’ego Bradforda „Love’s
Dream”.
[18]
Patrz przypis 15
[19]
LP Incus 24 (1977), CD Psi Records 06.07 (2006), z bonusami z tej samej sesji.
[20]
CD EMANEM 4031 (1999). Polecam lekturę recenzji tej płyty autorstwa Davida
Toopa, zamieszczonej w The Wire w 1999r. – dostępna na stronie EMANEM
[21]
CD EMANEM 4008 (1996)
[22]
CD EMANEM 5030 (2013). Dysk zawiera doskonalsze akustycznie wersje nagrań z CD
„Trio and Triangle”, a także całość utworu „Surface”, wydanego przedtem przez
Konnex we fragmencie, jako bonus track do wydawnictwa „444” – patrz: rozdział
„Not SME, but SME”
[23]
Spora część zarejestrowanych nagrań “smyczkowego” SME miała wady akustyczne. Niebywale
bowiem trudnym zadaniem było odpowiednie nagłośnienie dwóch lub trzech
instrumentów smyczkowych i perkusji, w czym nie pomagał nawet fakt, iż zestaw
perkusyjny Johna był naprawdę „small”, de facto werbel, talerz i inne drobne
przedmioty wydające dźwięki.
[24]
ACTA CD 8 (1996), reedycja EMANEM 4115 (2005)
[25]
Wydane pod szyldem SME: LP Tangent THGS 107, nagranie niedostępne na CD
[26] LP A Records A 001; pod
tytułem “For CND, For Peace, For You To Share” (1970), CD Emanem 4023 (1998). Uwaga:
materiał na LP zawiera jeden utwór niedostępny na CD. Analogiczna sytuacja
występuje na CD.
[27]
Jedna z metod twórczych Johna, polegająca na tym, by każdy z muzyków słuchał
pozostałych i odpowiadał na dźwięki przez nich generowane swoją propozycją
muzyczną, czyli Szukaj i Reaguj
[28] CD Emanem 4039 (2000)
[29] LP A Records A 003 (1975), CD
EMANEM 4062 (2001)
[30] Wydane
jako SME/SMO: “In Concert – Live At Notre Dam Hall” LP Sweet Folk & Country
SFA 112 (1982), a także pod tytułem
“Trio and Triangle” na CD EMANEM (2008) z dodatkowym materiałem nagranym w trio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz