Uwaga! Trybuna
Muzyki Spontanicznej i jej przemądrzały
Pan Redaktor, są współwydawcą tej płyty! Wszelkie słowa zachwytu, jakie za
chwilę przeczytasz, mogą być podyktowane jedynie chęcią zwiększenia sprzedaży!
Innymi słowy – dalej czytasz na własną odpowiedzialność!
Czas i miejsce
zdarzenia: 4 listopada 2016r., Saudades Studio, Canovelles (prowincja
Barcelona).
Ludzie i przedmioty:
Ferran Fages – gitara elektryczna, Àlex Reviriego – kontrabas i Vasco Trilla –
perkusja.
Co gramy: muzyka swobodnie
improwizowana, pod którą podpisują się jej twórcy, czyli muzycy tworzący trio (all music by Phicus).
Efekt finalny:
siedem improwizacji, opatrzonych tytułami (łącznie niespełna 44 minuty), wydane
pod szyldem Phicus, a zatytułowane Plom (Multikulti
Project/ Spontaneous Music Tribune Series, 2017).
Wrażenia subiektywne/
przebieg wydarzeń:
Clor 1. Rock zatrzymał się w miejscu i pyta o
drogę. Jego gitara, w znoju nieoczywistych decyzji stylistycznych i
kolokwialnych rozwiązań dramaturgicznych, stoi na rozdrożu, niczym bohaterowie Down by Law Jima Jarmuscha. Kontrabas i
perkusja brną z mniejszym pokładem wątpliwości i od startu poszerzają granice
możliwości tej opowieści. To rozmowa, w której ilość pytań nie sumuje się z
ilością odpowiedzi. Gitara elektryczna, która brzmi jak akustyczna, kontrabas,
który kręci się wokół własnej osi i perkusja, która jest armią talerzy w stanie
permanentnego rezonansu. Dźwięki wydawane przez instrument Fagesa pachną
chlorem, konstytuując tytuł utworu. To żywy blues, który pęcznieje z każdym
uderzeniem Trilli w werbel.
Plom 1. Sekcja rytmiczna stawia się do pionu i gna dynamicznie
na złamanie karku. Reviriego wisi na strunach, Fages eskaluje w estetyce
zdrowego punk & noise. Krótka,
nieoczywista narracja, która z czasem zakleszcza się do wewnątrz.
Crom 1. Stop narracyjny, ze wszystkich stron
otoczony ścianą oniryzmu. Każdy napotkany przedmiot sonoryzuje, choć nie
wszystkie zdają się być instrumentami w dosłownym rozumieniu tego pokrętnego
terminu. Chrom czyli śmierć. Głęboki
smyk maltretuje struny kontrabasu. Gitara spowita w ambientowy metal, wydobywa
dźwięki jakby spoza pudła rezonansowego. Talerze w konwulsji. Narracja
gęstnieje, stanowiąc połączenie klimatów wczesnego Sonic Youth i silnie upalonego Charlesa Mingusa, który
zapomniał, co to swing. A może Petera Kowalda, wyzbytego wszelkich skrupułów. Pod koniec numeru, odważny krok w kierunku tablicy Mendelejewa. 9 minuta – mamy wrażenie,
jakby muzycy odsłuchiwali utracony soundtrack
do kolejnego sezonu Twin Peaks. Ostre
zejście w dół.
Crom 2. Znów
spokój, który jest niepokojem. Narracja snuje się po gryfie kontrabasu, gitara
pobrzmiewa z odległości trzech galaktyk. Trilla ledwie dotyka krawędzi swych
tomów. Skupienie, bo każdy krok może być tym ostatnim. Smyczek w rękach
Reviriego wpada w drobną konwulsję. Instrument Fagesa skrzy suchym entuzjazmem.
Wibratory perkusji ruszają do tańca. Misterium słońca, które nigdy nie
wschodzi. Black doom improv!
Wybrzmienie wisi na smyku, oświetlanym feerią świecidełek z magicznej walizki
Vasco. Ferran pojękuje dźwiękami nieartykułowanymi. Te dwa depresyjne Chromy, to prawie pół płyty, a będzie
jeszcze trzeci!
Plom 2. Powrót na
tron punkowej estetyki. Nowojorski no
wave chciałby mieć w swoim portfolio takiego gitarzystę jak Fages! I z
takim backgroundem niskich
częstotliwości. Gitara iskrzy się do wewnątrz i wyprowadza ten numer na estetyczne
manowce, czemu towarzyszy urocze wybrzmiewanie kontrabasu.
Clor 2. … Chlor ponownie roznosi swój odór.
Narracja, niczym odrobinę spokojniejsza repryza pierwszego fragmentu na płycie.
Smyk skowycze i tańczy na gryfie krokiem wspak. Dzwonki, mini wibratory i
tłuste plamy krwi ogorzałej gitary. Kontrabas gra sonaty Bacha, które
bezpowrotnie utraciły dziewictwo, a chcą jeszcze więcej! Kobiece uda
instrumentu pełne są słodkiego potu, a gitarowe wiosło od dłuższej chwili pozostaje w stanie silnej erekcji.
Crom 3. Permanentny
rezonans wywołuje z lasu trzeci i ostatni już Chrom. Kontrabas jęczy i plącze się w zeznaniach. Reakcja gitary
pełna jest chłodu i apatii. Każdy instrument gra tu nietypowe dla siebie
sekwencje dźwięków. Kto wejdzie w ten tygiel po raz pierwszy, nie rozpozna
źródeł dźwięku, ani nazw przedmiotów je wydających. Finałowa narracja wręcz
stoi w miejscu, ale jej uroda wygrywa wszystkie konkursy piękności.
Wybrzmienie, jak krople chromowanego
deszczu o poranku.
****
Phicus zagra w Polsce trzy koncerty:
30 listopada w Łodzi (Klub Format) - z gościnnym udziałem Pawła Sokołowskiego (saksofony).
1 grudnia w Warszawie, w ramach 13ego Mózg Festiwalu (Mózg Powszechny).
3 grudnia w Poznaniu (Dom Tramwajarza) - cztery sety, w tym dwa solowe,
Zapraszamy!
Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń