Luis Vicente, doskonały trębacz portugalski, zapytany przeze
mnie w wiosennym wywiadzie dla portalu jazzarium.pl, czy podziela pogląd, iż
muzykiem, z którym najbardziej mu po drodze w muzyce improwizowanej jest jego
przyjaciel, gitarzysta Marcelo Dos Reis, odparł przekornie, że nie ma muzyka, z
którym lubi grać bardziej niż z innymi.
Oczywiście kłamał! Przed nami bowiem płyta nowej formacji
Frame Trio, w której składzie odnajdujemy obu muzyków. A zatem do grona
wspólnych przedsięwzięć artystycznych Vicente i Dos Reisa, uwiecznionych choćby
jednym wydawnictwem płytowym, możemy dopisać pozycję numer cztery - po
Chamber 4, In
Layers i Fail Better! Wszystkie te formacje czytelnicy Trybuny znają doskonale.
Być może na początku nowego roku poznamy kolejny przykład doskonałej
kooperacji obu Portugalczyków (choć to na razie informacja objęta tajemnicą
edytorską).
Skład Frame Trio uzupełnia belgijski kontrabasista Nils Vermeulen,
którego znamy choćby z grupy Kabas, która błyskotliwie uprawia minimal free
improve.
Dość zatem wstępów, czym prędzej sięgamy po krążek Luminária
(FMR Records, 2018), na który składa się 6 swobodnych improwizacji, oznaczonych
cyframi. Nagranie z 28 listopada ubiegłego roku z Coimbry (Centro Norton de
Matos Gymnasium). Odsłuch zajmie nam niespełna 43 minuty.
I. Intro luminaryjne jest łagodne, stonowane. Struny gitary
brzmią zalotnie, kontrabas zdaje się być w nastroju nieco mniej spolegliwym,
trąbka ma w planach melodyjne pasaże, ale zdecydowanie ciągnie ją w kierunku
brudnych fraz i wyuzdanej sonorystyki. Swoboda, świetna komunikacja, od startu
słychać, że muzycy dobrze czują się w swoim towarzystwie. Tonujący emocje
zefirek, który zwiastuje burzę w piorunami.
II. Nieprzerwana choćby ułamkiem ciszy narracja szuka nowych
rozwiązań w niższych partiach częstotliwości. Silny akcent sonore ze strony
Vicente, zgrabna palcówka Vermeulena, w tle zaś łagodna jak baranek gitara Dos
Reisa. Frame Trio, niczym nieustająca zagadka. Dobitny i precyzyjny stelaż
dramaturgiczny kontrabasu dla obu wyswobodzonych ze wszelkich reguł flanek
przestrzeni fonicznej spektaklu - piękne frazy! 5 minuta – Marcelo błyskotliwie pętli się
na strunach, Luis ma kipiel wewnątrz trąbki. Narracja narasta, zdecydowanie
idziemy na szczyt! Gitara dostaje prądu, iskry lecą po ścianach! Jej rockowy
sznyt kierunkuje swobodną improwizację. Luis szuka psychodelii i znajduje ją!
Piękny finał odcinka!
III. Smyczek na kontrabasie, niski, konwulsyjny. Dynamiczna
gitara, gwałtowna trąbka. Rozmowa przyjaciół na dowolny temat, bywają zdania
odrębne, nie brakuje emocji, a ładunki ekspresji są adekwatnie alokowane. W 4
minucie Marcelo repetuje, a Nils płynie swobodną i niebanalną solówką. Luis
wkracza tanecznym krokiem, ze skłonnościami do hałasowania. Komentarz Marcelo w
stylu rock’in! Finał części na pełny gazie!
IV. Kolejne intro dobrze już rozgrzanego smyka. Długie
intro! Portugalczycy wchodzą do gry po 90 sekundach. Mikrofazy, czujność i
odpowiedzialność. Barokowe skale, bogactwo treści. Marcelo idzie w
powtarzalność, Luis wyciska trąbkę, jak cytrynę. Doskonały moment! Burzliwa
nostalgia, drżąca zaduma. A finał tej 11 minutowej perły improwizacji także
należy do smyczka, który zmyślnie repetuje.
V. Struny gitary poddawane procesowi intensywnego tarcia,
kontrabas rozwichrzony ponadnormatywnie, trąbka zablokowana tubą – klasyczna
sytuacja sonorystyczna. Po chwili Marcelo ustawia się w roli tworzącego tło
(znów genialnie repetuje!), zaś jego partnerzy idą w nieznane. Dwa brudne,
upocone stwory plotą separatywne, ale świetnie konweniujące ze sobą opowieści.
Zakrzywiony sound całej trójki – industrialna gitara, moc death metalu w
kontrabasie, trąbka zanurzona w deep sonore. I błyskotliwa eskalacja! Kolejny
doskonały moment luminaryjny. Na finał muzycy pętlą się i zazębiają, jakby
lizali rany po ciosach.
VI. Marcelo – mikrotonalne wręcz intro budowane wszakże na
bazie rytmu, przy zastosowaniu mantrycznych powtórzeń. Nils i Luis wchodzą do
gry na palcach.Ten drugi, jakby mimochodem, wypuszcza garść jednolitych
dźwięków. Piękne! Finał tej wyśmienitej płyty jest tylko pozornie spokojny.
Muzycy drobnymi ruchami, permanentnie się eskalują. Gęsty krem czekoladowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz