Usually when someone says a thing is too
simple, they’re saying that certain familiar things aren’t there. - Donald Judd (1965)
Tonus – literalnie:
siła mięśni, ale także rodzaj systemu muzycznego, który w procesie tworzenia
dźwięków przykłada takie samo znaczenie nutom, jak i przestrzeni pomiędzy nimi.
57:39, Intermediate Obscurities I
Miejsce i czas: Dommelhof, Neerpelt (Belgia), nagrane na
żywo, 16 listopada, 2017. Muzycy:
Jan Daelman – flet, George Hadow – perkusja, Dirk Serries – gitara akustyczna, Martina Verhoeven – fortepian, Nils Vermeulen
- kontrabas, Colin Webster – saksofon altowy.
Bazą dla prowadzenia rozbudowanej narracji, opartej na swobodnej
improwizacji, ale także dyscyplinie, kontrolowaniu emocji i antycypowaniu
zdarzeń na scenie, jest leitmotif grany
przez pianistkę. Kluczem do zrozumienia przedsięwzięcia artystycznego zdaje się
być przyjęta przez muzyków metoda twórcza, oparta na strukturalnym minimalizmie
- akord piana, rezonans talerza, plusk gitary, szmer z tuby altu i fletu.
Opowieść budowana jest z pojedynczych fraz instrumentów strunowych i fortepianu
oraz nieco dłuższych interwałów instrumentów dętych. Misterna pajęczyna
akustycznych dźwięków i duże porcje umiejętnie dozowanej ciszy. Rodzaj
abstrakcyjnej kameralistyki, wtłoczonej w proces kolektywnej improwizacji.
Narracja prowadzona w oparach dychotomicznego minimalizmu, który nie pęta jednak
inwencji muzyków, ale wręcz ją kreuje. Pytanie recenzenta o zasięg i charakter
predefinicji samego procesu improwizacji pozostaje na ten czas retoryczne.
Czas zdecydowanie pracuje na korzyść naszej percepcji,
zwłaszcza, że struktura dźwięków generowanych przez szóstkę muzyków gęstnieje
(choćby rozbudowany dron Webstera w 12 minucie), ma swoje punkty przegięcia,
momenty stopowania i twórczego restartu. W sumie najmniej dźwięków zdaje się
wydawać sam Serries, który dyskretnie czuwa nad przebiegiem spektaklu, być może
także prowadzi małą dyrygenturę. Uroda długich dźwięków fletu i altu, ulotność
fraz perkusisty (Hadow dużo wnosi do tej historii – drży, szeleści,
kontrapunktuje), także kontrabasisty, konsekwentna repetycja pianistki. Saksofonista,
co rusz zdobi przestrzeń drobinami swoich z trudem tłumionych emocji – małe
drony i skrawki ekspresji. Jak na przyjętą konwencję minimalistyczną, opowieść
toczy się wartko, ma wiele smaków i ozdobników. Oczywiście repetycja jest tu
narzędziem dominującym. W 30 minucie na gryfie kontrabasu bodaj po raz pierwszy
pojawia się smyczek. To nowy element, który zaczyna dominować w procesie
improwizacji i będzie to czynić nad wyraz konsekwentnie już do końca koncertu. Dobrze
wspomagają go coraz silniej rezonujące talerze. Druga część spektaklu obfituje w
większą ilość sustained pieces.
Jakość ekspozycji zdaje się rosnąć w oczach! Po 45 minucie dostrzegamy pierwsze
symptomy wygaszania narracji, ale nie wszyscy muzycy są w tym dziele równie
zdeterminowani. Interwały zdają się być dłuższe, a tworzenie dźwięków odbywa
się w jeszcze większym skupieniu. Chyba tylko rozochocony smyczek kontrabasisty
zgłasza tu zdanie odrębne. Złowieszczo grzmi choćby w 48 minucie. W samym finale
rola Vermeulena jest również kluczowa. Dalece wyraziste pasaże fletu i altu.
Oto, jak kameralistyka delikatnie wpada w ogień. Końcowa cisza zostaje wszakże
osiągnięta bezkonfliktowo.
45:20, Intermediate Obscurities IV
Miejsce i czas: Hundred Years Gallery, Londyn, nagrane na
żywo, 14 stycznia 2018. Muzycy: Cath Roberts – saksofon barytonowy, Dirk Serries – gitara akustyczna,
Benedict Taylor – altówka, Tom Ward – klarnet basowy, Colin Webster – saksofon
altowy, Otto Willberg – kontrabas.
Początkowa sekwencja dźwięków jest następująca – gitara,
kontrabas i saksofon. Muzycy improwizują wedle wskazówek graficznych
przygotowanych przez gitarzystę. Ponownie dyktat pojedynczych fraz, wspieranych
minimalnie dłuższymi wypowiedziami klarnetu basowego. Onirycznie, tajemniczo,
więcej odcinków sustained niż w
trakcie pierwszej części Intermediate
Obscurities. Serries stawia małe stemple, reszta płynie dość zwinnie, nie
unikając wszakże punktów przystankowych. Struktura dronów, jakie wydają z
siebie muzycy jest dalece interesująca – trzy wyraziste dęciaki i kontrabas ze smykiem mają swoją moc i dar przekonywania.
Jakby mniej minimalizmu, więcej upiornej i nie rzadko błyskotliwej filharmonii.
Baryton i klarnet basowy, niczym mur chiński, nie biorą tu jeńców. W 17 minucie
cały sekstet staje w głębokiej ciszy. Serries pojedynczymi akordami nawołuje do
nowych ekspozycji. Fragment niemal zatopiony w głuchej bezdźwięczności. Altówka
– chyba o niej zapomnieliśmy! – gra tylko długie dźwięki i wtapia się w dęty
obraz sytuacji scenicznej. Gdy nagle wszyscy muzycy wypuszczają oddech,
ekspozycja potrafi być nawet głośna. W 24 minucie alt Webstera próbuje szarpać
strukturę narracji, ale nie znajduje specjalnego posłuchu wśród pozostałych
improwizatorów. Po chwili kolejny pasus ciszy wyznaczy start nowej opowieści.
Okazuje się, że hałas potrafi być od tejże ciszy jedynie nieznacznie oddalony.
Podobnie, jak w trakcie pierwszej części sekstetowego Tonusa,
w połowie koncertu bardziej aktywną postawę zaczyna prezentować kontrabas. Ryje
głębokie bruzdy w ziemi, ostrym jak brzytwa smyczkiem. Faktura dronów
gęstnieje, choć pojedyncze ich pasma wydają się bardziej separatywne. Bez
problemu jesteśmy w stanie rozpoznać poszczególne instrumenty (zwłaszcza alt
Webstera). Docenić należy urodę pasaży generowanych wspólnie przez altówkę i
kontrabas. 40 minuta, to początek tłumienia emocji. Strunowce szukają inspiracji w okresie późnego baroku, dęciaki dmą niczym filharmonia w trakcie
napisów końcowych. Na ostatniej prostej niespodziewanie tembr sekstetu ponownie gęstnieje, przypomina pomruk stada wygłodniałych niedźwiedzi. Finał opowieści jest definitywnie piękny, tak w wymiarze akustycznym, jak i dramaturgicznym.
Trwały niepokój bardzo swobodnych dronów. Koniec jest nagły i dotkliwy.
54:42, Texture Point
Miejsce i czas: Sunny Side Inc. Studio, Anderlecht, 9
grudnia 2017. Muzycy: Dirk Serries – gitara akustyczna, Benedict Taylor – altówka, Martina
Verhoeven – fortepian.
Texture I. Akord
piana, szmer strun na gryfie altówki, akord gitary. Sekwencja działań jest
przejrzysta i stała w trakcie całej, czteroczęściowej ekspozycji. Wracamy do
punktu wyjścia Tonusowej przygody,
czyli motywu wprost z klawiatury fortepianu. Piękna sonorystyka Taylora na tle
punktów kierunkowych, generowanych metodą ultra minimalistyczną przez jego
partnerów. W stosunku do nagrań koncertowych, tu w studiu, dźwięk piana osiada
jakby głębiej w przestrzeni spektaklu, altówka szuka brudnych, wysokich, nieco
szorstkich fonii, nie stroniąc od pizzicato,
a gitara zdaje się pracować na niższych strunach. Na finał pierwszej części
błyskotliwy pasaż Taylora, przykład sonorystyki, która znajduje swój blask w
posmaku industrialu. Serries przeplata akordy – raz pojedyncze, innym razem
bardziej rozbudowane.
Texture II. Piano
o stopień niżej, ale jeszcze delikatniej. Altówka płaska, znów pełna sonore. Gitara szuka dźwięku pomiędzy
strunami, jakby pozbawiona była stroju. Narracja zdaje się być nieco bardziej
zwarta, muzycy czują swoje oddechy na plecach, choć sama formuła improwizacji
pozostaje bez zmian. Pianistka from time
to time gra nawet 2-3 akordy w jednej sekwencji. Taylor pozwala sobie na
prawdziwie czyste dźwięki. Każdy jego antrakt
pachnie akustycznym wyniesieniem.
Point A. Intro
jest udziałem altówki, szum niczym kołowanie samolotu. Akord piana - tym
razem bardziej basowy. Gitara bez zmian, gra głównie ciszą. Odrobina preparacji
na strunach piana, za to altówka wręcz pogwizduje! Drży i niesie złe wieści!
Pudło rezonansowe największego z instrumentów daje o sobie znać. Pasaże Taylora zdają się być nieco dłuższe niż poprzednim razem. Instrument Serriesa zrobił się zaś tak suchy, że
aż trzeszczy. Ujmuje nas nad wyraz gęsta narracja, jak na formułę minimal improve, konstytuującą do tej
pory działania Tonusa. Altówka ma ochotę pohałasować, piano wybrzmiewa tylko
matowymi młoteczkami, gitara trzyma pion - bodaj najpiękniejszy moment tego dysku,
może nawet całego czteropłytowego zestawu Tonusa.
Texture III. Na
wejściu aż dwa akordy piana. Altówka startuje z poziomu ciszy. Gitara tuż obok.
Narracja zdaje się być bardziej rozmyta, z dużą przestrzenią ciszy pomiędzy
dźwiękami. Ta opowieść potrwa 20 minut, muzycy mają zatem naprawdę dużo czasu.
Struny altówki śpiewają, a jej mała ekspozycja wręcz tryska urodą. Dużo echa,
sporo pogłosu. Mikrobiologia dźwięków. Martina i Dirk, konsekwentni do
upadłego, Benedict momentami nieco na przekór, szuka intrygi, jest czujny i
wymagający. W 10 minucie stawia kolejny stempel doskonałości. Raz za razem
wystawia frazy bliskie akustycznego geniuszu. Akompaniament piana i gitary znacząco
podkreśla całe zjawisko. Na ostatniej prostej Taylor skrobie struny, gra suchy ambient. Piękne!
34:06, Cagean Morphology
Miejsce i czas: Sunny Side Inc. Studio, Anderlecht, 10 marca
2018. Muzycy: Dirk Serries – gitara akustyczna, Martina Verhoeven – fortepian.
Po dwóch sekstetach i jednym trio, na sam finał Tonusowej
epopei, wracamy do bazy fonicznej całej koncepcji. Tylko akord piana i akord
gitary, a pomiędzy nimi ogromne połacie białej, lekkiej jak puch ciszy. Cage
przywołany w tytule tej części, nie wymaga uzasadnienia. Jakby muzycy
wykonywali jego 4:33, przypadkiem
podkreślając dramaturgię spektaklu pojedynczymi dźwiękami. Piano z dużym
pogłosem, gitara zdana jedynie na swe niezbyt duże pudło rezonansowe. Akordy
Martiny nieco dłużej wybrzmiewają, akordy Dirka giną w sekundę po ich
ujawnieniu. Sporadycznie ta pierwsza pozwala sobie zagrać więcej niż jeden
dźwięk w trakcie pojedynczej sekwencji. Ten drugi raczej stroni od takich
ekstrawagancji. Ekspozycja pełna Morfologii
Cage’a z pewnością dostarcza nam więcej ciszy niż samych dźwięków. Na
poziomie konceptualnym – pełna akceptacja, na muzycznym – płyta do przetrwania.
Tonus Intermediate Obscurities I + IV (2CD, A New Wave Of Jazz, 0015)
Tonus Texture Point (CD, A New Wave Of
Jazz, 0016)
Tonus Cagean Morphology (CD, A New Wave Of Jazz, 0017).
Premiera wydawnictw będzie miała miejsce 13 października
2018 roku, na specjalnym koncercie TONUS Dirk Serries ‘50’ w klubie de Singer
(Rijkervorsel, Belgia). Dwa tygodnie później podobne wydarzenie będzie miało
miejsce w londyńskim Cafe Oto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz