Recenzja napisana na
potrzeby portalu polish-jazz.blogspot.com i tamże pierwotnie opublikowana.
Szara okładka, czarna grafika, w prawym dolnym rogu samotny
napis Wschód, centralnie umieszczone
zaś trzy dłonie, ułożone w sposób, który sugeruje współpracę. Jedna z
tegorocznych nowości wydawniczych portugalskiego Clean Feed Records. Nie
pierwsza i zapewne nie ostatnia, improwizowana kooperacja portugalsko-polska.
Płyta, która winna przykuć Was do odtwarzaczy zdecydowanie na dłużej. Zaglądamy
do środka!
Głębokie dźwięki z samego dna fortepianu, sprytne, małe
preparacje na wybranych elementach zestawu perkusyjnego, wreszcie delikatnie
głaskanie strun kontrabasu – oto uroczy wstęp do historii, którą śmiało nazwać
możemy niemal modelową dla gatunku zwanego swobodną improwizacją, tu istotnie
osadzonego korzeniami w idiomie free jazzu.
Narracja toczy się w skupieniu, bogata jest w
najprzeróżniejsze, filigranowe dźwięki. Z czasem narasta i piętrzy się, wciąż
wszakże tonąc w zmysłowych preparacjach na każdym z instrumentów. Gdy muzycy
postanawiają opuścić tę fazę improwizacji i przejść na bardziej typowe, jazzowe
frazowanie, czynią to z gracją baletnicy. Piano płynie wprost z klawiatury,
struny kontrabasu szarpane są zwinnym rytmem, zaś odpowiednią dynamikę nadaje całości
skupiony drumming. W 6 minucie odnotowujemy pierwszą, free jazzową kipiel. Po
szybkim wytłumieniu, muzycy z mozołem budować będą kolejną ekspozycję, znów
posiłkując się jazzową stylistyką. Co okaże się charakterystyczne dla całego
nagrania, proces dochodzenia do szczytu zajmować im będzie sporo czasu, sama
zaś eksplozja emocji, zwinne spiętrzenie, ledwie kilkanaście sekund, nie więcej
niż pół minuty. Każda opowieść skrzy się tu pomysłami, każdy z muzyków dokłada
do efektu końcowego wiele elementów składowych.
Drugą opowieść rozpoczyna dynamiczne intro Kuby Suchara.
Perkusja rodzi się w ogniu, a po podłączeniu się pozostałych instrumentów,
nabiera stylu i zamaszyście brnie w otchłań kolektywnej improwizacji. Free jazz
z akcentami zadumy - silne pizzicato
kontrabasu, piano z nutą post-klasycyzmu, progresywny drumming. Udana ekspozycja pianisty na tle dramaturgicznie
zawieszonego smyczka. Po 7 minucie całość opowieści zdaje się płynąć bardzo
szerokim strumieniem, brzmieć niczym para-jazzowy ambient. Trzecia opowieść, na
zasadzie kontrastu, budowana jest od samego startu pikantnymi preparacjami,
także szczyptą sonorystyki, co jakże udanie nawiązuje do początku
nagrania. Intrygujący niepokój
dramaturgiczny - zadziorny smyczek, szkliste preparacje pianisty, drobiny
perkusjonalii, jakże piękny moment! Zaraz potem płynne, skupione wytłumienie,
zawieszone na łkającym kontrabasie. Tylko krok, a muzycy znów budują nowy wątek
swojej wschodniej opowieści –
bardziej dynamiczny, z brzmieniem fortepianu lekkim jak puch i perkusją, która
zdaje się napędzać narrację. Kontrabas wchodzi na trzeciego, dodaje do ognia i
finalizuje opowieść.
Czwarta historia zdaje się być pełna fonicznych abstrakcji.
Początkowo przypomina ciszę przed burzą, rodzaj spokoju pełnego intensywnego …
niepokoju. Gdy muzycy wchodzą w zasadniczą część tej opowieści, zdecydowanie frazują
już na jazzowo, świetnie ze sobą kooperują, a dramaturgia spektaklu nie stawia
jakichkolwiek znaków zapytania. Piano zdaje się stawać na wysokiej górze, dołem
płynie gęsty smyczek, po środku zaś werbel trzeszczy rytmicznie. Po
wytłumieniu, w nowym wątku piano buduje bardzo melodyjny passus, aż chce się
zatańczyć ze swingiem na ustach.
Kolejna kulminacja eksploduje fajerwerkami!
Początek finałowej pieśni Wschodu ma klimat końcowej rozbiegówki i szkli się niewyraźnym
konturem napisów końcowych. Rezonujące talerze, drżące struny, dudniące werble
i tomy, pulsujący kontrabas - piękna, jakże filigranowa ekspozycja. Po
niedługim czasie, muzycy budzą się ze snu na repetującym smyku, przestrzeń
wokół zdaje się żyć własnym życiem, a sama narracja bardzo swobodnie i z
niewątpliwym wdziękiem gęstnieje. Ostatnia prosta nie jest bynajmniej balladą
po dobrze spełnionym obowiązku – silny tembr kontrabasu, stanowcze piano i
perkusja, która niczym klasyk drum’n’bass,
gna w poszukiwaniu ostatniego dźwięku. Z płytą żegnamy się na strunach
cichnącego kontrabasu.
Rodrigo Pinheiro –
fortepian, Zbigniew Kozera – kontrabas, Kuba Suchar – perkusja. Nagrane we
Wrocławiu, koniec maja 2017 roku. Wydane przez Clean Feed Records (CD, 2019)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz