Katalońskiego saksofonistę Alberta Cirerę, brytyjskiego kontrabasistę Olie Brice’a i szwajcarskiego perkusistę Nicholasa Fielda spotykamy w okolicznościach koncertowych szwajcarskiej Genewy. Panowie fundują nam pełnowymiarowy, free jazzowy spektakl, który zarejestrowany został w trakcie dwóch dni, zatem stanowi wyciąg z dwóch wydarzeń koncertowych.
Dla Cirery i Fielda to już trzecie spotkanie na kompaktowym
dysku. W swym portfolio mają albumy koncertowe w trio z Rafałem Mazurem z
krakowskiej Alchemii oraz w duecie z poznańskiego Dragona. Pierwszą wydało
krajowe Not Two, drugą brytyjskie FMR Records. Na potrzeby spotkania z Bruce’em
trio przyjęła nazwę własną, zatem jego długowieczność zdaje się być całkiem możliwa.
To bardzo dobra wiadomość!
Pierwsza improwizacja trwa tu pełne dwa kwadranse, a muzycy
zaczynają ją bez zbędnych ceregieli. Jazzowy drive idzie tu z rozśpiewanego saksofonu sopranowego, masywnego kontrabasu
i wszędobylskiej perkusji. W stadium free jazzu artyści znajdują się w mgnieniu
oka. Cirera skrzeczy, Brice atakuje ogniem krzyżowym, a Field wpada w okazjonalne
furie. Pierwsze spowolnienie następuje już po pięciu minutach. Zdaje się, że
muzycy pracują teraz jeszcze precyzyjniej. Kontrabas prezentuje małą ekspozycję
solową, a powrót saksofonu oznacza dużo melodii i post-balladowe tempo.
Tymczasem energia koncertu zaczyna niepostrzeżenie rosnąć, w czym zasługa kompulsywnego
saksofonu sopranowego. W trakcie eskalacji do gry wchodzi jeszcze smyczek, powodując,
iż ów moment pierwszego seta śmiało możemy uznać za jego najlepszy moment. Narracja
z gracją kameleona raz za razem zmienia teraz swoje oblicze. Drobne incydenty solowe
są tu okazją do wzięcia oddechu i pretekstem do kolejnej dynamicznej marszruty.
W międzyczasie Cirera sięga po tenor, w jego tubie upycha przedmioty i charcząc
jak gruźlik rzuca partnerom kolejne wyzwanie. Tuż przed końcem improwizacja
wpada w szpony swobodnego chamber, które
syci się mnogością dźwięków preparowanych ze strony każdego z artystów. Samo zakończenie
jest jednak znów dość żwawe, głównie za sprawą kontrabasowego pizzicato.
Druga opowieść trwa kilka minut krócej, ale mimo to wydaje
się jeszcze ciekawsza. Zaczyna się bardzo kameralnie - rozśpiewanym smyczkiem,
kocim zawodzeniem sopranu i pałeczkami, które liczą krawędzie zestawu
perkusyjnego. I tu improwizacja ma wiele twarzy. Najpierw jest dość dynamicznym
duetem sax & drums, potem, po
wejściu kontrabasowego smyczka, nabiera rumieńców i stwarza przestrzeń dla popisowych
ekspozycji Cirery. W kolejnej odsłonie najpierw mamy solo perkusji, potem wyjątkowo
głęboki bas i trzeszczącą tubą tenoru. Instrumenty rezonują, pokrzykują, proszą
o łyk chłodnej wody. W połowie seta narracja zwalnia i przekształca się w swobodne
dialogi szyte krótkimi, urywanymi frazami – dętymi preparacjami, perkusyjnymi
szczoteczkami i smyczkiem. Z kolei przejście kontrabasisty w tryb pizzicato buduje nowy wątek koncertu.
Narracja nabiera swingowych emocji, efektownie kołysze się na silnym wietrze.
Przez moment Cirera milknie, Brice ma krótkie solo, po czym trio w komplecie
wieńczy spektakl piękną, dronową ekspozycją.
The Acrylic Rib: Albert Cirera, Olie Brice, Nicolas Field As far as November (Fundacja Słuchaj!,
CD 2023). Albert Cirera – saksofon sopranowy i tenorowy, Olie Brice – kontrabas
oraz Nicolas Field – perkusja i instrumenty perkusyjne. Nagranie koncertowe,
AMR Genewa, listopad 2021. Dwie improwizacje, 56 minut.
*) niniejsza recenzja
powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została pierwotnie opublikowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz