Spotkanie doskonałego amerykańskiego puzonisty Steve’a Swella z jedną z bardziej rozpoznawalnych i zgranych, europejskich sekcji rytmicznych, czyli Tokar-Kugel, nie mogło nie zakończyć się pełnym sukcesem. W tym zakresie nie ma zatem zaskoczenia, jest nim raczej fakt, jak wyśmienicie zrealizowali tu swoje zadanie ukraiński kontrabasista i niemiecki perkusista. Muzyczna elokwencja, precyzja każdego ruchu, dynamika, niesamowity groove godny porównania do pracy zamorskiego pierwowzoru, czyli Parker-Drake, wszystko to sprawia, że puzonista ma tu w zasadzie proste zadanie do wykonania – swobodnie płynąć na fali strumienia dźwiękowego kontrabasu i perkusji. Czyni to wszakże w wyjątkowo urokliwy sposób, zatem efekt całości po prostu rzuca nas na fale rozszalałego oceanu wspaniałej muzyki improwizowanej.
Opowieść dla ludzi o
otwartych sercach zdaje się posiadać prawdziwie hitchcockowskie otwarcie.
Najpierw trzęsienie ziemi, a potem jest jeszcze ciekawiej! Sprawdźmy szczegóły.
Pierwsza opowieść trwa ponad jedenaście minut i zdaje się
konsumować wszelkie walory artystyczne albumu. Trio startuje na raz, z
przełomami masywnego kontrabasu, zwinną perkusją i rozkrzyczanym od pierwszej
sekundy puzonem. Skalista narracja nabiera
tempa bez nadmiernego pośpiechu. Czasami popada w drobne didaskalia, ale nie
traci mocy, nawet, gdy kilka zgrabnych kwestii dopowiada tu kontrabasowy
smyczek. Pętle sekcji rytmu systematycznie gęstnieją, ale puzon nie odpuszcza choćby
na ułamek sekundy. Pośród intensywnych podmuchów wspaniałości gemu otwarcia
warto jeszcze odnotować passus perkusjonalnych zdobień Kugela oraz puzonowe
preparacje budowane na delikatnym drummingu.
Drugą część inicjuje perkusja, która w oczekiwaniu na przebudzenie kontrabasu
pracuje jedynie przy akompaniamencie puzonu. Po chwili muzycy łykają tanecznego
bakcyla i ruszają w kolejne zmysłowe tango. Trzecią opowieść otwiera dla
odmiany puzon, który urokliwie preparuje. Podobny tryb pracy przyjmują pozostali,
dzięki czemu ten fragment albumu śmiało zaliczyć możemy do tych pozornie
wystudzonych, wysyconych licznymi plamami rezonansu. Kolejna opowieść w swej
pierwszej fazie kontynuuje wątek dźwięków preparowanych. Gdy wydaje się, że
cisza jest blisko, sekcja włącza autopilota i odpływa w przestworza kosmicznego
groove.
Początek piątej opowieści należy do puzonu. Tu historia klei
się z drobnych, urywanych fraz, pojawia się także smyczek i prawdziwie
post-barokowe ornamenty. Swoje dokłada Kugel świecąc mocą perkusjonalnych
akcesoriów. Po serii kilku rozhuśtanych i incydentalnie wystudzonych opowieści,
szósty utwór swoją dynamiką rzuca nas na kolana. Od startu gęsty, siarczysty groove sprawia, iż narracja gna na
złamanie karku. Kugel ma tu swoje solo, a Swell niespodziewanie sięga po flet, którym
bez trudu podsyca płomień narracji. Taneczne, silnie stymulowane tempo rodzi
kolejne emocje, a powrót puzon tylko dopełnia obrazu jednej z kluczowych,
prawdziwie ognistych pieśni albumu. Siódma część początkowo zapowiada się na
post-bluesową balladę, ale wraz z rozwojem sytuacji dramaturgicznej urokliwie
przeistacza się we free jazzowy marsz. Ostatnie dwa utwory nie studzą emocji, serwując
nam kolejne porcje melodii i tanecznego szyku. Ekspresja przyjmuje tu wysokie
wartości, a perkusista zdaje się wpadać w trudną do opanowania furię. Finałowa
narracja na starcie sprawia wrażenie delikatnie relaksującej, ale to tylko
pozory. Nie ma tu pustych przebiegów do samego końca. Puzon rozgadany, jak przekupka
na targu rybnym, kontrabas i perkusja, wielcy malarze twardych, wybuchowych
pętli.
Steve Swell/ Mark Tokar/ Klaus Kugel For The People Of The Open Heart (Fundacja Słuchaj!, CD 2023).
Steve Swell – puzon, flet, Mark Tokar – kontrabas oraz Klaus Kugel – perkusja.
Nagrane w lutym 2020 roku, Evinger
Schloss, Dortmund, Niemcy. Dziewięć utworów, 59:20.
*) niniejsza recenzja powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została pierwotnie opublikowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz