Uwaga! Trybuna
Muzyki Spontanicznej i jej przemądrzały
Pan Redaktor, są współwydawcą tej płyty! Wszelkie słowa zachwytu, jakie za
chwilę przeczytasz, mogą być podyktowane jedynie chęcią zwiększenia sprzedaży!
Innymi słowy – dalej czytasz na własną odpowiedzialność!
Czas i miejsce
zdarzenia: 2 listopada 2017 roku, Studio Rosazul (Barcelona).
Ludzie i przedmioty:
Axel Dörner – trąbka i elektronika, Agustí Fernández – fortepian, Ramon Prats –
perkusja i instrumenty perkusyjne.
Co gramy: muzyka
swobodnie improwizowana (all music by the
musicians).
Efekt finalny:
pięć improwizacji z tytułami, łącznie 50 minut i 4 sekundy. Wydane pod
nazwiskami muzyków i tytułem Venusik
przez Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series. Dostępne na rynku
od 9 listopada br.
Przebieg
wydarzeń/wrażenia subiektywne:
AEM. Układ
przestrzenny na początku tej opowieści, od lewej spoglądając, jest następujący:
preparowane piano, cicha, ambientowa trąbka i preparowana perkusja. Obie flanki
zdają się grać niezwykle podobnie, arsenał dźwięków, jakie wydają jest bardzo
zbliżony (co będzie charakteryzować zdecydowaną większość czasoprzestrzeni tej
rejestracji). Środek od startu grzmi, złorzeczy przytłumionym głosem, prycha i
sapie, dudni, trwa i trudno jest precyzyjnie wskazać, za które dźwięki jest w
pełni odpowiedzialny. Tymczasem na bokach ciężkie, preparowane oddechy
akustycznych przedmiotów, szelest, meta szum, głucha fonia. Elektronika
przytwierdzona do blaszaka delikatnie
gotuje się w szorstkiej brytfannie. W 4 minucie, to elektroakustyczne
przymierze grzmoci na potęgę, a flanki w ramach reakcji spokojnie eskalują się
(ze strony Ramona więcej akcentów perkusyjnych). Narracja staje się gęsta,
rwana, dalece emocjonalna – mnóstwo dźwięków w jednostce czasu. W 7 minucie Axel dmie głośniej, puszcza duże
bąble powietrza. Po chwili cała trójka efektownie szuka finałowej ciszy.
SSO. Wstęp smakuje
post-industrialnym chaosem! Agresywny drumming,
piano po raz pierwszy zdaje się generować dźwięki samą klawiaturą, trąbka brzmi
akustycznie. Kind of progressive free jazz as well! True
power trio! Muzycy
śmiało decydują się na galop. Wrzący tygiel narracji zieje ogniem. Fire music! Po 4:44, kolejny świetny
finisz, tu na klawiaturze i suchym werblu i tomie.
SRON. Gęsty las
stylowych preparacji z trzech źródeł. Trąbka prycha dość miarowo. Nie pierwszy
popis small drummingu ze strony
Ramona (to jego królestwo!). Skupiona
marszowa narracja, które ewidentnie szuka pretekstu do pełnowymiarowej
eskalacji. Axel trochę rozrabia, prawdziwy zuch! Zgodnie z oczekiwaniami,
muzycy biorą się za łby i zwinnie rozpędzają. Dźwięk za dźwiękiem, oddech za
oddechem. Axel dmie do samego nieba i stymuluje poziom hałasu. Agusti tonie w
kolejnym spazmie zmysłowych preparacji. W 6 minucie nagłe spowolnienie –
kołyszące fale fonii, płaty ambientu, zapach oniryzmu, bardzo płynna masa
półdźwięków. Piękny moment! Wszystko wokół szumi, delikatnie szeleści, a
parametry trzeciego odcinka zerują się w oczekiwaniu na czwarty fragment płyty.
SUPARCO. Czwarta historia wyłania się z mgły,
obrośnięta jest wilgotną paprocią. Axel psychodelizuje na zwolnionym pogłosie,
Agusti zdaje się być zaplątany w najdalsze struny. Poziom kreacji rośnie w
uszach, dynamiczne dźwiękotwórstwo
wedle sygnałów eskalowanych przez trębacza. What
a game! Piano wpada w dron, trąbka podobnie, ale pasmo wyżej, nadaktywny drumming! Epicki rozmach, wodotryski
piękna! Na finał komentarz Agustiego wprost z klawiatury, repetujący syk
trąbki, orgia talerzy, wreszcie szczypta post-elektroniki.
SNSB. Muzycy zdają
się mieć dużo czasu, ostatnia opowieść tego wieczoru znacząco bowiem przekroczy
17 minutę. Preparacje na flankach, mikro drony trąbki. Sytuacja dramaturgiczna
tylko pozornie wydaje się znajoma. Small
talk Agustiego i Ramona w oczekiwaniu na zdanie odrębne ze strony Axela. 4
minuta i wszystko w tej zabawie cudownie klei się do siebie. Strongly molecular! 8 minuta i obie
flanki aż drżą z podniecenia, a trąbka śpiewa piosenkę post-nuklearną. Nie
rzadko instrument Agusti brzmi jak percussion,
równie często Ramon sprawia wrażenie, jakby siedział przed klawiaturą. A Axel
płynie bardzo szerokim strumieniem. Zdecydowanie groźny moment wieczoru,
prawdziwy taniec nad przepaścią. Temperamenty buzują, emocje w rozkwicie.
Pianista wpada w trans, już dawno zapomniał, jak się nazywa. Trębacz repetuje,
a talerze drummerskie toną w ogniu.
Tak upływa nam 13 minuta finału.
Uzasadnione dramaturgicznie spowolnienie odbywa się w niebanalnych
oparach elektroniki. Agusti pokornie wraca na klawiaturę, jest wszakże
demoniczny i chytrze zawłaszcza znaczną połać narracji. Axel znów śpiewa, a
Ramon sprawdza temperaturę werbla i tomów. Struktura finału tryska urodą. Nie
brakuje małej eskalacji. Dobitne stemple elektroniki, coś delikatnie huczy w
oddali. Kompletnie nie wiemy, kto lub co, odpowiada za ostatni dźwięk na
planecie Venusik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz