wtorek, 14 marca 2023

Ilia Belorukov, Gabriel Ferrandini and the Sculptor!


Saksofonista Belorukov i perkusista Ferrandini debiutowali w formule duetu cztery lata temu błyskotliwą realizacją Disqueit, której niewątpliwe uroki zostały na tych łamach szczegółowo odnotowane.

Zapewne z powodu powyższego wydarzenia muzycy zagrali wówczas kilka koncertów, także w Sankt Petersburgu, mieście dla alcisty rodzimym. Spotkali się w ogromnej sali koncertowej, której sufit zawieszony jest na wysokości piętnastu metrów, a wszędzie panoszą się wielkie okna. Występ w takiej przestrzeni była dla artystów wyposażonych wyłącznie w akustyczne instrumenty wyzwaniem nie lada, ale dawał też niebywałe możliwości foniczne, dzięki czemu najdrobniejszy dźwięk mógł być tu doskonale słyszalny.

Muzycy ze wszelkimi wyzwaniami poradzili sobie po mistrzowsku. Zagrali niedługi, jakże konkretny i emocjonalny występ, swobodnie improwizowany, ale dość mocno osadzony w estetyce post-freejazzowej. Nasza radość z odsłuchu jest zatem kompletna!

Koncert jest nieprzerwanym ciągiem zdarzeń fonicznych, który podzielony został na trzy części. Momenty zmiany traku zdają się tu być wyjątkowo trafnie dobrane, adekwatnie do dramaturgii wydarzeń na scenie.




Gabriel zaczyna na talerzach i gongach, Ilia wydaje z tuby szeleszczące, powabne frazy. Narracja na wstępnym etapie koncertu prowadzona jest w nieśpiesznym, niemalże majestatycznym tempie. Lepi się z subtelnych, dętych oddechów i stylowego mikro drummingu. Płynie na ogół krótkimi frazami saksofonu i takimiż uderzaniami w elementy zestawu perkusyjnego. Improwizacja prowadzona w dość spokojnym trybie nabiera tu jednak rumieńców – muzycy bez trudu łapią wspólny oddech. Perkusja jest delikatnie stonowana, alt z kolei bardziej kompulsywny, ale bardzo precyzyjny w ruchach. Muzycy budują emocje, ale nie eskalują tempa, ich flow przypomina leniwe fale wielkiego oceanu.

W drugą część koncertu wchodzą dyktując sobie pierwsze znaczące spowolnienie, jakby postanowili powrócić na moment do początku koncertu i drobnych, smukłych dźwięków. Narracja znów ma nieco ceremonialny charakter, ale jej faza rozwoju skrzy się innymi emocjami. Saksofonista zaczyna wznosić melodyjne modły, a perkusista nerwowymi ruchami kreśli kolejne etapy opowiadania. Muzycy kręcą się teraz wokół własnej osi, jak w pijanym tańcu, ale ich incydentalne chwile zadumy pełne są coraz bardziej mrocznych emocji. Po serii zwinnych przebiegów, narracja zaczyna zbliżać się do ciszy, a ster okrętu przejmuje drummer, który kreuje dość leniwą ekspozycję solową. W jej trakcie zupełnie niepostrzeżenie odnajdujemy się w trzeciej części koncertu.

Reakcją saksofonisty na samotną ekspozycję perkusisty są łagodne, rezonujące frazy. Artyści świetnie na siebie reagują i snują zmysłową, ale bardzo minimalistyczną opowieść. Każdy z nich zdaje się teraz budować nieco odmienną dynamikę. Ilia rozhuśtany, rozśpiewany, gotowy na każde wyzwanie, Gabriel bardziej ceremonialny, choć nieunikający tanecznego kroku. Z czasem dostajemy się w wir prawdziwie ognistych podmuchów, ale w tym tyglu ekspresji nie brakuje przestrzeni i oddechu wielkiej sali koncertowej. Alcista kroi nam teraz niebywale atrakcyjne frazy, z kolei perkusista stawia zasieki i dba o adekwatny poziom ekspresji. Narracja ma kilka błyskotliwych spiętrzeń i zdaje się sięgać artystycznego nieba, choćby w momencie, gdy alcista zaczyna kwiczeć, a perkusista oplata go strumieniem circle drumming. Ale najpiękniejszy fragment koncertu dopiero przed nami! Zdaje się nim być niebywale precyzyjne stłumienie ekspresji i zejście w nerwową, subtelnie szytą balladę. Znów dużo tu minimalizmu - trochę perkusyjnych szczoteczek i garść preparowanych fraz dętych. Końcowe trzy minuty koncertu, to kolejne wspinanie się na szczyt. Artyści gwarantują nam niebywałe emocje do ostatniej sekundy koncertu.

 

Ilia Belorukov & Gabriel Ferrandini Sculptor (Tripticks Tapes, CD 2023). Ilia Belorukov – saksofon altowy oraz Gabriel Ferrandini – perkusja. Nagranie koncertowe, Masterskaya Anikushina, Petersburg, maj 2019. Jedna improwizacja podzielona na trzy części, 33 minuty.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz