Dziś słowo, jutro obraz i dźwięk! Oto scenariusz najnowszych, spontanicznych wydarzeń z udziałem trzech belgijskich artystów – Hanne De Backer, Andresa Brala i Rafa Vertessena.
Najpierw proponujemy czerstwe metafory Pana Redaktora, które
spróbują opisać najnowsze dziecię tychże muzyków, potem, już jutro w poznańskim
Dragonie, projekcja dokumentalnego filmu drogi (oczywiście bogato inkrustowanego
improwizowanymi dźwiękami), wreszcie żywy
koncert. Przed nami prawdziwie perfomatywne, multidyscyplinarne wydarzenie, w
centrum którego szczęśliwie sama muzyka zdaje się być najważniejsza.
W aspekcie instrumentalnym czekają na nas mroczne, masywne
dźwięki instrumentów dętych w koherentnych, kobiecych płucach oraz fortepian, oniryczne
harmonium i perkusja w delikatnych, męskich rękach. Mrok, suspens i mnóstwo intrygujących,
post-jazzowych sytuacji dramaturgicznych nie powinny nikogo pozostawić obojętnym,
także, ale nie tylko, w kontekście słowa i obrazu. Zapraszamy do muzyki i
Dragona. Już jutro od 20.00!
Szary, matowy klimat pierwszego utworu tworzy tu plama leniwie
pulsującego harmonium, akustyczne szmery i szelesty, wreszcie na poły
melodyjne, smutne frazy dęte. Narracja w typie egzotycznego slow motion bazuje na minimalizmie, nie
stroni od ciepłych klawiszy piana, zdaje się mieć nieco rytualny, dalece majestatyczny
wymiar. Druga opowieść jest nieco żwawsza, tli się w niej iskierka meta dynamiki. Czarne klawisze
fortepianu, groźne pomruki z tuby, wreszcie filigranowy, aktywny drumming. Całość definitywnie mam avantowy posmak, ale obleczony klimatem
starego, dobrego cool-jazzu. Zauważamy,
nie pierwszy, nie ostatni raz, iż artyści doskonale panują tu nad emocjami.
Na starcie trzeciej historii wpadamy w chmurę dźwięków
preparowanych, budowanych tuż nad podłogą. Narracja, przypominająca nerwowy
szelest opadających przedmiotów, pełna suspensu, znów jakże kreatywnego minimalizmu,
nieuchronnie rodzi w głowie obrazy z uwagi na swój meta ilustracyjny charakter. Kontemplacja dobrze zaplanowanej improwizacji
zostaje tu smakowicie podsumowana post-klasycznymi zagrywkami pianisty, który często
repetuje minimalistyczny motyw. W części kolejnej, podobnie jak w drugiej, dostajemy
mały zastrzyk energii. Pianista śle rozhuśtane, post-melodyjne frazy, dęciak stawia
na emocje, a perkusja, choć płynie wbrew nurtowi głównego, także dokłada do
ognia. Improwizacja przez moment pachnie tu przednówkiem free jazzu, i zdaje się,
że ten stan rzeczy dobrze pasuje do dramaturgicznego wizerunku tria. Tu opowieść
aż dwukrotnie dzieli się na duety, co dodatkowo stymuluje emocje.
Piąta opowieść startuje z poziomu leniwych, ale mrocznych i
na poły melodyjnych pomruków. Dość szybko wszakże pęcznieje, przez moment stając
się jazzowym duetem piana i perkusji. Powrót dęciaka (tu klarnetu basowego)
stawia wszystkich do pionu i sprawia, iż śmiało możemy ów fragment nazwać najbardziej
ekspresyjnym momentem całego albumu. Przy okazji podkreślić trzeba kilka
absolutnie rewelacyjnych fraz dętych. Minimalistyczna konstytucja albumu sprawia,
iż narracja bez trudu tłumi emocje, ale trzeba przyznać, iż czyni to w mistrzowskim
stylu. A reasumpcją utworu znów zajmuje się pianista i jego meta klasyczne inklinacje. Finałowa opowieść
jest najdłuższa, a jej oniryczny, nieco odmienny od poprzednich utworów klimat buduje
powracające harmonium. Sporo dźwięków preparowanych, leniwe intrygi i nerwowy
suspens kreują opowieść, dla której etykieta dark post-ethno, choć karkołomna, wydaje się nad wyraz trafna. Opowieść
wznosi się tu na drobny szczyt, po czym jeszcze efektowniej zastyga w
kreatywnym niepokoju. A kto odpowiada za zmyślne podsumowanie? Oczywiście, post-klasycznie
wytrawiony pianista.
g a b b r o the moon
appears when the water is still (g a b b r o records 001, CD 2023). Hanne
De Backer – klarnet basowy, saksofon barytonowy, Andreas Bral - fortepian,
harmonium oraz Raf Vertessen – perkusja. Czas i miejsce nagrania nieznane. Sześć
utworów improwizowanych, bazujących na wcześniej przygotowanych scenariuszach
(kompozycjach), 49 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz