piątek, 31 marca 2023

A New Circum Disc’ outfit: Kaze and Peter Orins with Ivann Cruz!


Francuski label Circum Disc śledzimy na tych łamach wyjątkowo skrupulatnie i nie tracimy jakiejkolwiek okazji, by o jego albumach pisać wyczerpująco i prawie zawsze z dużą dozą recenzenckiego entuzjazmu.

W wypadku późnozimowych premier jest nam o tyle łatwiej, iż obie prezentują to, co najlepsze w artystycznym portfolio wydawnictwa. Zatem kolejny już album japońsko-francuskiego kwartetu Kaze, który od pewnego czasu pracuje już w kwintecie z istotną, nowojorską podpórką oraz terenowy duet najważniejszych postaci labelu, perkusisty Petera Orinsa i gitarzysty Ivanna Cruza.

Oba albumy powstały w okolicznościach dalece nietypowych, z jednej strony pachną krypto-sytuacjonizmem, z drugiej noszą znamiona działań dalece konceptualnych. Nagrania kwintetu powstały w trzech różnych miejscach wszechświata (pandemic rules!), druga płyta jest zaś efektem …. spaceru dwójki improwizatorów po bezdrożach bodaj największego we Francji parku krajobrazowego. Innymi słowy – Circum Disc nie przestaje zaskakiwać, i bardzo nam z tym faktem po drodze!



Crustal Movement

Nowy album Kaze powstał równocześnie w Kobe, Nowym Jorku i Lille. Fakt ów nie determinuje jednak naszej percepcji całości - być możne odsłuch albumu bez świadomości tego faktu byłby jeszcze bardziej udany! Kompozycje, które śmiało uznać winniśmy na scenariusze improwizacji, dobrze sobie radzą z ową ponadprzestrzenną charakterystyką nagrania i bez trudu pokazują to, co na dotychczasowych płytach było podstawowymi atrybutami Kaze. Zatem istotny rozstrzał stylistyczny (japoński post-jazz, który lubi porządkować dramaturgię i francuska doza szaleństwa, która pcha formację ku intrygującym rozdrożom swobodnej improwizacji, do tego nowojorska, elektroakustyczna ornamentyka), a także, i nade wszystko, niebywale rozbudowany bagaż pomysłów narracyjnych płynący od każdego z artystów. Gdzieby wszakże ucha nie przyłożyć, artystyczna jakość ściele nam odsłuch – równie intensywnie od pierwszej do ostatniej sekundy nagrania.

Pierwsza kompozycja, przygotowana przez front francuski, wydaje się być najciekawszą odsłoną Crustal Movement. Budowana skrupulatnie dętymi preparacjami, perkusjonalnymi szelestami, elektroakustyczną aurą tajemniczości i zmysłowymi zdobieniami inside piano. Ów piękny, improwizowany rozgardiasz lepi się tu w zwartą opowieść, której emocje falują niczym wzburzony ocean, a niemal free jazzowe wybuchy furii udanie koegzystują z post-romantycznym minimalizmem. Druga kompozycja płynie wedle scenariusza nowojorskiego – kolektywny strumień akustycznych dźwięków osnuty tu jest gęstą strugą niebanalnej elektroniki. Japonia śle post-jazzowe sygnały, z kolei Francja dyktuje niezwykle zróżnicowane tempa. Trzecia narracja budowana jest na jazzowym szkielecie fortepianu. Trąbki idą z nim w parze, z kolei perkusja i elektronika w kontrze snują rezonujące plamy nieoczywistych sytuacji dramaturgicznych. Narracja dzieli się tu na akcje w podgrupach, a najwięcej jakości i emocji dostarcza duet trąbek.

W kolejnej części otwarcie spoczywa na barkach elektroniki, a akustyczne wyczyny foniczne ciekawie łapią post-kameralny sznyt. Rozedrganą opowieść znów szczególnie upiększa duet trąbek. Te ostatnie introdukują także piątą kompozycję. Z odsieczą idzie tu głęboko osadzony drumming, który dobrze wplata się w dęte wydechy. Opowieść dzieli się na duety i tria, zyskuje ciekawą dynamikę, a sfera elektroniki wchodzi w magmę narracji po dłuższej chwili. Muzycy nie idą na jakikolwiek szczyt, broczą po kolana w inteligentnych didaskaliach. Każda zmiana implikuje tu kolejną zmianę, a emocje zdają się nie mieć kresu. Finałowa kompozycja inicjowana jest dynamicznym fortepianem, który sugeruje temat i perkusją w roli udanego supportera. Nie pierwszy raz na tym albumie jazzowy taste napotyka na elektroakustyczne onomatopeje i urokliwe, preparowane frazy trąbek. Świetny moment odnotowuje drummer, dla którego znajduje się tu miejsce na krótką ekspozycję solową. Narracja znów dzieli się na incydenty w podgrupach, a na zakończenie funduje nam kwintetowy post-jazz z dużą dawką zdrowych emocji.



Des pieds et des mains

Latem ubiegłego roku Orins i Cruz spędzili tydzień na wielokilometrowych spacerach po Parc des Écrins. Zabrali ze sobą rekordery, którymi rejestrowali dźwięki przyrody (od owadzich pląsów, po gęste, niemalże górskie wichury), a także zestaw perkusyjny, gitarę elektryczną i wzmacniacz. Zatrzymywali się w różnych miejscach i rejestrowali dźwięki. Na cyfrowym albumie pomieścili ostatecznie dziewięć odcinków dźwiękowych, z których trzy to zapisy życia fonicznego przyrody, pozostałe zaś to efektowne, duetowe improwizacje, dla których rzeczona przyroda stanowiła jedynie intrygujące tło. Zatem album Petera i Ivanna nie należy traktować jako dźwiękowej pamiątki po konceptualnej podróży parkowej, ale jako pełnoprawny, chwilami doskonały przykład ich improwizatorskich talentów, kreatorskiej wyobraźni i umiejętności budowania fantastycznej dramaturgii.

Otwarcie albumu sugeruje akustyczną równowagę pomiędzy dźwiękami otoczenia (owady) i swobodnymi, delikatnymi pląsami instrumentalnymi. Gitara zyskuje przestrzeń wyważonym pogłosem, perkusja znaczy teren subtelnym mikro drummingiem. Druga opowieść ma już kilkanaście minut, a budowana jest niezwykle skrupulatnie z drobnych hałasów z werbla, dźwięków fauny i flory otoczenia, gitarowych preparacji i … odgłosu przelatującego samolotu. Narracja z czasem formuje się w zwarty szyk gitarowej post-psychodelii i rytmicznych perkusjonalii, finiszuje się zaś w obłoku ambientu i owadzich szelestów. W kolejnej opowieści minimalistycznie nastawieni muzycy zdają się szukać kontaktu ze stabilnymi dźwiękami otoczenia. Perkusista znów kluczy wokół rytmicznych struktur, gitarzysta odnajduje zaś w sobie głęboko skrywane pokłady liryzmu. W ramach komentarza szczeka pies.

Po krótkim epizodzie środowiskowym narracja (już piąta) rodzi się głęboko zaszytym w podłożu dudnieniem perkusji. Gitara buduje flow ze strzępów dźwięku. Dużo suspensu, kreatywnej nerwowości, jakby wyczekiwania na to, co zafunduje nam tegoż dnia pogoda. Dodatkowe emocje, to dubowe echo gitary, wcześniej ledwie sugerowane, tu wyniesione do rangi współkreatora dramaturgii. A na koniec leje się woda. W siódmej opowieści mamy wrażenie, że artyści muzykują w zamkniętej przestrzeni. Głosy ludzkie, tykający zegar i filigranowa ekspozycja na perkusyjnych pałeczkach, wsparta niemal gotyckim ambientem gitary. Slow motion of acoustic enviroument! Muzycy rozbudowują ekspozycję, szukają wystudzonej, ale emocjonalnej psychodelii, stawiają na pulsacyjną dynamikę, nie stronią od rockowych inkrustacji i tworzą bodaj najwspanialszy moment tej wielogodzinnej podróży. Finałowa opowieść jest najdłuższa na płycie i ma wiele faz. Początek budowany jest z mikroskopijnych dźwięków, nieistniejących fraz i gęstej ciszy. Akcenty rytmiczne i drony gitary kreują niemal orientalną mantrę dając asumpt do odnotowania kolejnego niezapomnianego moment albumu. Samo zakończenie płynie na delikatnej dynamice, piękne, niczym pierwszy, poranny promień słońca.


Kaze & Ikue Mori Crustal Movement (CD, 2023). Satoko Fujii – fortepian, kompozycja 6, Natsuki Tamura – trąbka, kompozycja 3, Christian Pruvost – trąbka, kompozycje 1 i 5, Peter Orins - perkusja, kompozycje 1 i 5, Ikue Mori – elektronika, kompozycje 2 i 4.  Nagrane między październikiem 2021, a majem 2022: Kobe (Fujii i Tamura), Nowy Jork (Mori) oraz Lille (Pruvost i Orins). Całość zmiksowana i ułożona w sześć utworów przez Petera Orinsa, 51 minut.

Ivann Cruz & Peter Orins Des pieds et des mains (DL, 2023). Ivann Cruz – gitara elektryczna, nagrania terenowe oraz Peter Orins – perkusja, nagrania terenowe. Zarejestrowane w sierpniu 2022 roku, wewnątrz lub wokół Parc des Écrins (Francja). Dziewięć utworów, 95 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz