Solowa improwizacja fortepianowa, to stały element historii jazzu, free jazzu, a także muzyki swobodnie improwizowanej. Amerykański pianista Joel Futterman systematycznie dokłada w tej materii kolejne cegiełki, łącząc niebywały temperament improwizatora i chłodną głowę dramaturgicznego konceptualisty, który buduje opowieści wedle wyjątkowo dobrze przemyślanego planu. Z racji wieku i scenicznego doświadczenia, świetnie też panuje na emocjami, dzięki czemu jego potok ekspresji przybiera niekiedy zaskakująco liryczne oblicze.
Krajowa Fundacja Słuchaj! regularnie wspiera artystę i
dostarcza jego nowe nagrania (nie tylko solowe, dodajmy). Pierwszą część Interwałów, nagraną w roku 2018,
dostaliśmy dwa lata temu, dziś trafia do nas część druga, powstała w roku 2019.
Początek pierwszego, dwudziestominutowego seta jest nad
wyraz liryczny. Kameralny suspens budowany jest na całej klawiaturze, w tonacji
delikatnie durowej, jakby artysta spoglądał częściej w kierunku jasnej strony słońca.
Narracja pełna spokoju, swobody, nieśpieszna, z bluesowymi i post-ragtime’owymi
naleciałościami. Po kilku minutach muzyk schodzi w niższe pasma, po czym nabiera
dynamiki używając niemal wyłącznie czarnej części klawiatury. Po kilku bardziej
dynamicznych pasażach z gracją spogląda ku górze i jeszcze wzmacnia przekaż emocjonalny.
Ekspresja zdaje się tu eksplodować, ale cała narracja zwinnie trzyma pewien
zadekretowany rytm. W dalszej części narracji muzyk znów używa czarnego koloru,
szuka echa i dodatkowej przestrzeni na wybrzmiewanie poszczególnych fraz. Po upływie
kwadransa definitywnie zwalnia i zaczyna kleić romantyczne nutki, którymi kusił
na samym początku tej improwizacji.
Druga opowieść, trwająca ponad 16 minut, zaczyna się dość
zaskakująco. Muzyk uderza w struny fortepianu, łapie fantastyczne echo i … sięga
po flet. Plecie dość swobodną, łagodną, dętą opowieść, którą kontrapunktuje
atakiem inside piano. Z ochłapów
fonii, przy wsparciu rodzącego się rytmu zaczyna tkać dość nerwową narrację. Po
kilku pętlach przerzuca się wyłącznie na klawiaturę i płynie wysokimi, podniebnymi
frazami. Opowieść nabiera nostalgii, skrzy się zmysłowym minimalizmem i strasznie
jej daleko do nastrojów środkowej części poprzedniego seta. Muzyk szuka melodii
i dynamiki, ale też dużo rozmyśla. Snuje tu wiele wątków, jakby jego kończyny górne
zostały doposażone w dodatkową porcję palców. Na finiszu seta powraca posmak
bluesa, a także szczątkowa ekspresja free jazzu.
Trzecia narracja trwa prawie 20 minut i zaczyna się plejadą
krótkich, nerwowych figur dramaturgicznych. Na poły taneczne, na poły dynamiczne
pląsy znów budowane są mrocznym brzmieniem czarnych klawiszy. Muzyk śle frazy
posiłkując się echem pudła rezonansowego, po czym z tego rezygnuje i już na
całej klawiaturze snuje wartki, matowy flow.
Tempo wszakże rośnie, emocje także. Opowieść zdaje się być wyjątkowo bogata w wydarzenia,
ale daleko jej do free jazzowej nawałnicy. Nie siła uderzenia, ale wirtuozeria artysty
kreuje tu sytuację sceniczną. Po 12 minucie muzyk delikatnie spowalnia, a jego
myśli nabierają szczypty refleksji. Przez moment kieruje się w stronę
post-klasycznego minimalizmu, ale chyba tylko dla zmylenia przeciwnika. Z ochotą
kreuje bowiem nową intrygę, ale dynamiczne konotacje zostawia na boku. Syci się
melancholią, ale nie unika bardziej agresywnych mikro fraz. Tańczy na klawiaturze
w poprzek naszych jazzowych przyzwyczajeń, a po kilku pętlach narracyjnych tłumi
się wprost w liryczne frazy definitywnego końca opowieści.
Joel Futterman Intervals
2 (fundacja Słuchaj!, CD 2022). Joel Futterman – fortepian. Nagrane 5
listopada 2019, Virginia Beach, USA. Trzy improwizacje (kompozycje), 56 minut.
*) Niniejsza recenzja powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została pierwotnie opublikowana, dawno temu, jesienią zamierzchłego roku 2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz