Amerykański klarnecista Perry Robinson od czterech już lat improwizuje w innej czasoprzestrzeni. W tej naszej był obecny równo osiemdziesiąt wiosen, ale nie pozostawił po sobie szczególnie dużo autorskich albumów. Z tym większą radością zapraszamy na jesienną nowość krajowej FSR Records, która serwuje nam smakowity clarinet summit zarejestrowany dwa lata przed śmiercią artysty.
Spotkanie dwóch lekkich
klarnetów (na tym drugim Michael Marcus!) z żywą i ekspresyjną perkusją, to nie
jest instrumentalny kanon jazzu, tudzież swobodnej improwizacji. Tym bardziej w
wersji zaprezentowanej na albumie Coco,
który jest dedykowany Robinsonowi i tytułowej Coco Schumann. Świetnie nam znany
i lubiany drummer Jay Rosen (choćby
Trio X) gotuje tu bowiem niemłodym już klarnecistom dość poważny challange. Dyktuje rytm, swoje
synkopowane, czasami dynamiczne tempo i zdaje się rozgrzewać klarnecistów do czerwoności.
Sytuacja dramaturgiczna jest zatem dość niestandardowa, a gotowi na klarnetowe subtelności
muzycy czasami muszą poddać się dyktaturze rytmu. Efekt na ogół nas zadowala, w
pierwszej fazie albumu nawet bardzo, jakkolwiek nie sposób nie zauważyć, iż w ostatniej,
najdłuższej ekspozycji na płycie kreatywność obu wybitnych klarnecistów zdaje
się tonąć w bezmiarze temperamentu perkusisty.
Rola introdukującego pierwszy utwór przypada w udziale
perkusiście. Szybko stawia on zwinny, utrzymany w umiarkowanym tempie, nieco
rytualny drive i zaprasza
klarnecistów na spacer po lesie. Klarnety snują melodyjne frazy początkowo dość
separatywnie, potem wchodzą w niezobowiązujące interakcje. Mimo jednostajnego
rytmu perkusji obaj klarneciści znajdują przestrzeń dla kilku dętych westchnień
i dramaturgicznych spowolnień. Drugą opowieść rozpoczyna Robinson, któremu
asystuje Rosen wybijając zwinny beat jedynie
na talerzach. Po kilku obrotach wokół własnej osi perkusyjny drive osiąga stadium dynamicznej
synkopy. W połowie czwartej minuty do orszaku dołącza Marcus. Narracja zdaje
się mieć podobną strukturę, jak ta pierwsza, poza faktem, iż jest zdecydowanie
bardziej dynamiczna. W okolicach ósmej minuty jest w niej także miejsce na perkusyjne
solo, po którym następuje urokliwa koda grana przez oba klarnety na wydechu.
Trzecia opowieść jest dość krótka. Drive płynie tym razem z perkusyjnych szczoteczek, a główny nurt opowieści
spoczywa na rozśpiewanych, wręcz tanecznie usposobionych klarnecistach, których
flow zdaje się mieć teraz wyjątkowo
semicki posmak. Czwarta, ostatnia opowieść zaczyna się dużą dawką ekspresji. Pokrzykuje
jeden z klarnetów, puls perkusji zdaje się być podszyty hip-hopową motoryką, a drugi
klarnet wchodzi do gry z garścią kąśliwych kontrapunktów. Zwinne dęciaki nie dają za wygraną, tulą się do
siebie, szybko oddychają i pracują w pocie czoła. Śpiewają razem, śpiewają osobno,
ale z czasem poddają się dyktatowi rytmu. W międzyczasie Robinson chwyta za
okarynę, ale ten ruch nie zmienia jego sytuacji dramaturgicznej. Perkusja bije
równo i po upływie ponad trzynastu minut osiąga stację końcową.
The N.Y. Clarinet Society feat. Perry Robinson/ Michael
Marcus/ Jay Rosen Coco (Fundacja
Słuchaj!, CD 2022). Perry Robinson - klarnet Bb, okaryna, Michael Marcus -
klarnety Bb & A oraz Jay Rosen – perkusja. Nagrane w marcu 2016 rok, New
Haven, Connecticut. Cztery kompozycje/ improwizacje, 40:49.
*) Niniejsza recenzja
powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została – wieki temu -
opublikowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz