wtorek, 5 marca 2024

Anaïs Tuerlinckx with Burkhard Beins in two trios!


Promowanie młodych, kreatywnych artystów muzyki improwizowanej, upublicznianie imion i nazwisk wartych długoterminowego zapamiętania, to zadanie Trybuny Muzyki Spontanicznej wyryte złotymi literami w akcie założycielskim.

A zatem do dzieła! Rezydująca w Berlinie, belgijska pianistka Anaïs Tuerlinckx, improwizatorka i performerka trafiła do odtwarzaczy redakcji całkiem niedawno, ale zdaje się, że zostanie tam na dłużej. W roli muzycznego promotora wystąpił w jej wypadku berliński perkusjonalista, eksperymentator wielu fonicznych mediów, Burkhard Beins, muzyk, którego trudno pominąć omawiając atuty europejskiej sceny muzyki kreatywnej – zarówno improwizowanej, jak i tej skłaniającej się ku bardziej uporządkowanym formom, charakterystycznym dla muzyki współczesnej.

Przed nami dwa albumy wspomnianych artystów, w obu przypadkach trzyosobowe improwizacje. Obie skrzą się wyjątkową jakością, choć są od siebie w ujęciu estetycznym, a zwłaszcza instrumentalnym, daleko oddalone. Najpierw trio w pełni akustyczne – preparowany fortepian, kontrabas i instrumenty perkusyjne, potem zaś dzieło definitywnie elektroakustyczne, które obok piana sięga po szerokie akcesorium elektroniczne, tajemnicze obiekty i amplifikowane talerze perkusyjne. Wśród artystów uzupełniających oba tria dwa nazwiska raczej rzadko wymieniane w mediach muzycznych, choć absolutnie godne zapisania w waszych kajetach, tudzież internetowych przeglądarkach – kontrabasista Jonas Gerigk i multiinstrumentalistka Andrea Ermke.




Au Crépuscule

Pierwsza improwizacja budzi się w ciszy, lepi ze skromnych, ledwie słyszalnych fraz. Drobne uderzenia, subtelne szarpnięcia i pierwsze obłoki rezonansu – narracja płynie dość leniwie, ale zdaje się, że minimalizm nie będzie dziś zasadniczą ideą działania tej trójki artystów. Pianistka pracuje zarówno wewnątrz pudła rezonansowego, jak i na jego powierzchni, a jej delikatny sound przypomina zatopiony gamelan, doposażony w matową melodykę. Kontrabasista początkowo wyczekuje, ale po pierwszym stoppingu wprost w ciszę zero, zaczyna frazować smyczkiem. Z kolei perkusjonalista czuwa nad całością dramaturgii i stawia stemple obecności w perfekcyjnie dobranych momentach. Ten ostatni chętnie wchodzi też w perkusjonalne akcje imitacyjne z pianistką. Tym zaś, który najczęściej zmienia szyk opowiadania jest kontrabasista. Ciągła zmiana, to definitywnie filozofia jego improwizacji. W połowie narracji buduje nisko osadzony dron, który efektownie koreluje z dwoma strumieniami rezonansu, generowanymi przez partnerów. Po kolejnym stoppingu na moment zostaje sam i kreuje niemal mechanistyczne fonie, prawdopodobnie pocierając dłonią o glazurę pudła rezonansowego kontrabasu. W ramach konstruktywnej reakcji u pianistki i perkusjonalisty pojawia się więcej preparowanych, niekiedy dość drapieżnych fraz, dzięki czemu cała improwizacja nabiera delikatnie post-industrialnego posmaku. Nim prawie dwudziestominutowy set dokona swojego żywota, opowieść przejdzie jeszcze drobną kulminację i jeszcze piękniejszą fazę uspokojenia, by ostatecznie dobrnąć do efektownego, pełnego fajerwerków finału, budowanego przez trzy ośrodki perkusjonalnego hałasu.

Druga improwizacja ma także długość winylowej strony, ale jej początek znacznie różni się od pierwszej odsłony. Nastrój jest nadal mroczny, ale opowieść nabiera odrobinę onirycznego klimatu. Pianistka pracuje na klawiaturze, ledwie ją dotykając, kontrabasista rzeźbi martwą melodię na smyczku, a głównym zadaniem perkusjonalisty jest strzelisty rezonans talerza, jakże charakterystyczny dla Eddiego Prévosta. Narracja zdaje się teraz być dalece linearna, odrobinę melodyjna, na poły post-jazzowa, zwłaszcza, gdy do akcji wkraczają dzwonki i gongi. Podobnie jak w części pierwszej muzycy stosują przystanki, na moment toną w głębokiej ciszy, po czym inicjują nowy wątek. Po pierwszym z nich pianistka wraca do frazowania inside piano, kontrabasowy smyczek schodzi jeszcze niżej, a perkusjonalna chmura rezonansu pęcznieje. Akcja pozostaje wszakże dalece filigranowa, a bardziej mięsista okaże się dopiero po kolejnym przystanku. Na gryfie kontrabasu pojawiają się wtedy spore emocje, a chmury rezonansu osadzone na flankach wydają się jakby bardziej intensywne. Improwizacja bez trudu osiąga tu stan post-industrialny. Wszystko teraz drży i dygocze z zimna. Mroczna opowieść, pełna nerwowych ruchów, dogorywa bez specjalnych lamentów.



 

Toggle

Drugie trio gra dla nas niespełna dwa kwadranse, ale wydaje się, że na etapie rozwinięcia niesie jeszcze więcej emocji i dramaturgicznej intensywności. Choć w fazie początkowej wszystko, co dostarcza nam trójka muzyków moglibyśmy poprzedzić przedrostkiem mikro. Zgrzyty, szmery, szelesty, obiekty plastikowe i metalowe, pudło rezonansowe fortepianu, drżące struny i subtelne spiętrzenia – wszystko budowane na ogół frazami akustycznymi, ledwie zdobione plamami syntetyki, definitywnie w wymiarze mikro. Pierwsza syntetyczna chmura dźwięków pojawia się po upływie sześciu minut. Nie tylko ona wszakże sprawia, iż improwizacja nabiera gęstości i pewnej ulotnej dynamiki. Akustyka leje się teraz lewą flanką, syntetyka zaś prawą. Opowieść z jednej strony nabiera powłoki post-industrialnej, z drugiej syci się mechaniką przedmiotów, przypomina coś na kształt muzyki konkretnej, formuje zarówno w krótkotrwałe nawałnice, jak i mniej lub bardziej skromne ulewy. Akcji przybywa tu z każdą chwilą, w tle pracuje intensywne echo, a muzycy szczególnie piękni wydają się być na etapie przechodzenia od ogółu do szczegółu.

Drugi odsłona tego nagrania trwa niewiele ponad sześć minut, ale i ona potrafi zapisać się niemal w każdej swej sekundzie intrygującymi zdarzeniami. Powstaje z drobnej chmury rezonansu, płynie delikatnymi frazami outside & inside piano, w tle słyszymy odgłosy żywego świata – przelatujące ptaki, ukradkowe rozmowy na leniwym spacerze. Drobne, akustyczne fonie plamione są tu wyjątkowo subtelną elektroniką. Echo fortepianowych młoteczków, plejady nanosekundowych sampli, lekkie obłoki rezonansu pozostają w urokliwej równowadze elektroakustycznej. Koegzystencja umiaru i dramaturgicznej ekwilibrystyki, jakby każdy dźwięk dzielony tu był na cztery, by w końcu dotrzeć do jego prawdziwego wnętrza.

 

Anaïs Tuerlinckx/ Jonas Gerigk/ Burkhard Beins Au Crépuscule (Confront Recordings, CD 2023). Anaïs Tuerlinckx – fortepian, Jonas Gerigk – kontrabas oraz Burkhard Beins – instrumenty perkusyjne. Nagrane w Saxstall, Pohrsdorf/Tharandt, kwiecień 2023. Dwie improwizacje, 40 minut

Toggle (Anaïs Tuerlinckx, Andrea Ermke, Burkhard Beins) Live at PAS (Scatter Archive, DL 2023). Anaïs Tuerlinckx – fortepian, obiekty, Andrea Ermke - minidysk, sample oraz Burkhard Beins –amplifikowane talerze, elektronika, sample. Nagrane w Petersburg Art Space, Berlin, luty 2023. Dwie improwizacje, 26 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz