Promowanie młodych, kreatywnych artystów muzyki improwizowanej, upublicznianie imion i nazwisk wartych długoterminowego zapamiętania, to zadanie Trybuny Muzyki Spontanicznej wyryte złotymi literami w akcie założycielskim.
A zatem do dzieła! Rezydująca w Berlinie, belgijska pianistka
Anaïs Tuerlinckx, improwizatorka i performerka trafiła do odtwarzaczy redakcji
całkiem niedawno, ale zdaje się, że zostanie tam na dłużej. W roli muzycznego promotora wystąpił w jej wypadku berliński
perkusjonalista, eksperymentator wielu fonicznych mediów, Burkhard Beins, muzyk,
którego trudno pominąć omawiając atuty europejskiej sceny muzyki kreatywnej – zarówno
improwizowanej, jak i tej skłaniającej się ku bardziej uporządkowanym formom,
charakterystycznym dla muzyki współczesnej.
Przed nami dwa albumy wspomnianych artystów, w obu przypadkach
trzyosobowe improwizacje. Obie skrzą się wyjątkową jakością, choć są od siebie
w ujęciu estetycznym, a zwłaszcza instrumentalnym, daleko oddalone. Najpierw
trio w pełni akustyczne – preparowany fortepian, kontrabas i instrumenty perkusyjne,
potem zaś dzieło definitywnie elektroakustyczne, które obok piana sięga po szerokie
akcesorium elektroniczne, tajemnicze obiekty i amplifikowane talerze perkusyjne.
Wśród artystów uzupełniających oba tria dwa nazwiska raczej rzadko wymieniane w
mediach muzycznych, choć absolutnie godne zapisania w waszych kajetach, tudzież
internetowych przeglądarkach – kontrabasista Jonas Gerigk i multiinstrumentalistka
Andrea Ermke.
Au Crépuscule
Pierwsza improwizacja budzi się w ciszy, lepi ze skromnych,
ledwie słyszalnych fraz. Drobne uderzenia, subtelne szarpnięcia i pierwsze obłoki
rezonansu – narracja płynie dość leniwie, ale zdaje się, że minimalizm nie
będzie dziś zasadniczą ideą działania tej trójki artystów. Pianistka pracuje
zarówno wewnątrz pudła rezonansowego, jak i na jego powierzchni, a jej delikatny
sound przypomina zatopiony gamelan, doposażony
w matową melodykę. Kontrabasista początkowo wyczekuje, ale po pierwszym stoppingu wprost w ciszę zero, zaczyna frazować smyczkiem. Z
kolei perkusjonalista czuwa nad całością dramaturgii i stawia stemple obecności
w perfekcyjnie dobranych momentach. Ten ostatni chętnie wchodzi też w perkusjonalne
akcje imitacyjne z pianistką. Tym zaś, który najczęściej zmienia szyk opowiadania
jest kontrabasista. Ciągła zmiana, to definitywnie filozofia jego improwizacji.
W połowie narracji buduje nisko osadzony dron, który efektownie koreluje z
dwoma strumieniami rezonansu, generowanymi przez partnerów. Po kolejnym stoppingu na moment zostaje sam i kreuje
niemal mechanistyczne fonie, prawdopodobnie pocierając dłonią o glazurę pudła
rezonansowego kontrabasu. W ramach konstruktywnej reakcji u pianistki i perkusjonalisty
pojawia się więcej preparowanych, niekiedy dość drapieżnych fraz, dzięki czemu
cała improwizacja nabiera delikatnie post-industrialnego posmaku. Nim prawie dwudziestominutowy
set dokona swojego żywota, opowieść przejdzie jeszcze drobną kulminację i
jeszcze piękniejszą fazę uspokojenia, by ostatecznie dobrnąć do efektownego, pełnego
fajerwerków finału, budowanego przez trzy ośrodki perkusjonalnego hałasu.
Druga improwizacja ma także długość winylowej strony, ale
jej początek znacznie różni się od pierwszej odsłony. Nastrój jest nadal
mroczny, ale opowieść nabiera odrobinę onirycznego klimatu. Pianistka pracuje na
klawiaturze, ledwie ją dotykając, kontrabasista rzeźbi martwą melodię na
smyczku, a głównym zadaniem perkusjonalisty jest strzelisty rezonans talerza, jakże charakterystyczny dla Eddiego Prévosta.
Narracja zdaje się teraz być dalece linearna, odrobinę melodyjna, na poły
post-jazzowa, zwłaszcza, gdy do akcji wkraczają dzwonki i gongi. Podobnie jak w
części pierwszej muzycy stosują przystanki, na moment toną w głębokiej ciszy,
po czym inicjują nowy wątek. Po pierwszym z nich pianistka wraca do frazowania inside piano, kontrabasowy smyczek schodzi
jeszcze niżej, a perkusjonalna chmura rezonansu pęcznieje. Akcja pozostaje
wszakże dalece filigranowa, a bardziej mięsista okaże się dopiero po kolejnym
przystanku. Na gryfie kontrabasu pojawiają się wtedy spore emocje, a chmury rezonansu
osadzone na flankach wydają się jakby bardziej intensywne. Improwizacja bez
trudu osiąga tu stan post-industrialny. Wszystko teraz drży i dygocze z zimna.
Mroczna opowieść, pełna nerwowych ruchów, dogorywa bez specjalnych lamentów.
Toggle
Drugie trio gra dla nas niespełna dwa kwadranse, ale wydaje
się, że na etapie rozwinięcia niesie jeszcze więcej emocji i dramaturgicznej intensywności.
Choć w fazie początkowej wszystko, co dostarcza nam trójka muzyków moglibyśmy
poprzedzić przedrostkiem mikro.
Zgrzyty, szmery, szelesty, obiekty plastikowe i metalowe, pudło rezonansowe
fortepianu, drżące struny i subtelne spiętrzenia – wszystko budowane na ogół frazami
akustycznymi, ledwie zdobione plamami syntetyki, definitywnie w wymiarze mikro. Pierwsza syntetyczna chmura dźwięków
pojawia się po upływie sześciu minut. Nie tylko ona wszakże sprawia, iż
improwizacja nabiera gęstości i pewnej ulotnej dynamiki. Akustyka leje się
teraz lewą flanką, syntetyka zaś prawą. Opowieść z jednej strony nabiera powłoki
post-industrialnej, z drugiej syci się mechaniką przedmiotów, przypomina coś na
kształt muzyki konkretnej, formuje
zarówno w krótkotrwałe nawałnice, jak i mniej lub bardziej skromne ulewy. Akcji
przybywa tu z każdą chwilą, w tle pracuje intensywne echo, a muzycy szczególnie
piękni wydają się być na etapie przechodzenia od ogółu do szczegółu.
Drugi odsłona tego nagrania trwa niewiele ponad sześć minut,
ale i ona potrafi zapisać się niemal w każdej swej sekundzie intrygującymi
zdarzeniami. Powstaje z drobnej chmury rezonansu, płynie delikatnymi frazami outside & inside piano, w tle słyszymy
odgłosy żywego świata – przelatujące ptaki, ukradkowe rozmowy na leniwym
spacerze. Drobne, akustyczne fonie plamione są tu wyjątkowo subtelną elektroniką.
Echo fortepianowych młoteczków, plejady nanosekundowych sampli, lekkie obłoki rezonansu
pozostają w urokliwej równowadze elektroakustycznej. Koegzystencja umiaru i dramaturgicznej
ekwilibrystyki, jakby każdy dźwięk dzielony tu był na cztery, by w końcu dotrzeć
do jego prawdziwego wnętrza.
Anaïs Tuerlinckx/ Jonas Gerigk/ Burkhard Beins Au Crépuscule (Confront Recordings, CD
2023). Anaïs Tuerlinckx – fortepian, Jonas Gerigk – kontrabas oraz Burkhard
Beins – instrumenty perkusyjne. Nagrane w Saxstall,
Pohrsdorf/Tharandt, kwiecień 2023. Dwie improwizacje, 40 minut
Toggle (Anaïs Tuerlinckx, Andrea Ermke, Burkhard Beins) Live at PAS (Scatter Archive, DL 2023). Anaïs
Tuerlinckx – fortepian, obiekty, Andrea Ermke - minidysk, sample oraz Burkhard
Beins –amplifikowane talerze, elektronika, sample. Nagrane w Petersburg Art Space, Berlin, luty 2023.
Dwie improwizacje, 26 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz