Tych Panów znamy doskonale! Brytyjski altowiolinista i belgijski gitarzysta zagrali razem miliony razy, zarówno w duecie, jak i większych składach, swoją muzyczną przyjaźń udokumentowali setkami płyt, zarówno studyjnych, jak i koncertowych, oczywiście grali razem na pewnym spontanicznym festiwalu w zachodniej Polsce, tak w duecie, jak i w orkiestrze Tonus.
Dziś wracają do nas z obszernym nagraniem, zarejestrowanym w
świetnie nam znanym obiekcie sakralnym (post-sakralnym) w belgijskim Brechcie,
które zwie się jakże dźwięcznie Oude Klooster.
Swoją dalece żwawą i zadziorną opowieść podzielili na siedem części, a skupiony
ich odsłuch zajmie nam niemal pełną godzinę zegarową.
Welcome!
Muzycy zaczynają, jakby ich spotkanie było tym pierwszym,
jakby zwarli spojrzenia całkiem przypadkowo. Drobne zgrzyty na gryfie altówki i
subtelnie rozciągane struny gitary dają tylko pozór. Wystarczy kilka chwil, by muzycy
złapali wiatr w żagle i pognali w pierwszą bardziej energiczną przebieżkę. Są umiarkowanie
głośni, bardzo zapalczywi, pełni werwy i wiary w moc przenoszenia każdej góry,
jaką napotkają na swojej drodze. Nie mają litości dla strun, idą łeb w łeb, a
ich końskie grzywy wirują na wietrze. Taylor jako pierwszy łapie drobne źdźbła
melodii, Serries skupia się na wydumanej agresywności. Po chwili urokliwie
szukają ciszy.
Teraz altówka zdaje się mruczeć antycznym językiem praczasów.
Gitara cedzi mikro frazy przez zaciśnięte zęby. Ich opowieść nadyma się tym razem
westchnieniami violi i połamanymi
riffami archtopa. Po niedługiej
chwili są już na przednówku ciszy i zaczynają błyskotliwie interferować. Nim ta
część ich opowieści umrze, zdążą jeszcze rzucić sobie kilka groźnych spojrzeń.
Pod sztandarami trzeciej improwizacji artyści dzielą każdy
włos na czworo. Delikatnie stukają, szemrzą po kątach - altówka chroboce zza
grobu, gitara rysuje wielkie pętle nieskończoności. Potrzebują aż czterech
minut, by popaść w pierwszy spazm ekspresji. Nawet zaczynają wtedy hałasować – szczypta
powykrzywianej melodii Benedicta napotyka na garść strunowych dykteryjek Dirka.
Najpierw grają w pchełki, potem ostrzą noże, ale finał tej zabawy to truely acoustic noise!
Bolesny post-barok w części czwartej buduje zarówno Anglik,
jak i Belg. Każdy innymi metodami osiąga podobny skutek. Małe melodie kaleczą
się tu o ostre przedmioty. Nadymają policzki, hałasują, by po chwili tańczyć wyjątkowo
filigranowym krokiem. Na obrzeżach pudła rezonansowego gitary czają się drobinki
bluesa, na gryfie altówki mości się czarnobiały kocur. Wydaje się, że
improwizacja zginie w ciszy zaniechania, a jednak niesiona temperamentem muzyków
skacze do samego nieba.
Piąta historia rodzi się w bólu. Poród jest trudny, zachodzi
ryzyka cesarskiego cięcia. Struny jęczą pod naporem łokci, palców i podbródka.
Akcja toczy się na silnie zaciągniętym ręcznym, ale jej uroda eksploduje w każdej
sekundzie. Wyjątkowo zmysłowy odcinek tej szalonej eskapady wieńczą rezonujące
boleści.
Tymczasem artystów odnajdujemy na oślej łączce, w porannych pląsach
godowych. Delikatna altówka szuka rytmu, bardziej kanciasta gitara raczej
zaczepki. Muzycy wzajemnie się prowokują, szczerzą zęby, dygoczą z emocji. Po
chwili jednak uspakajają się i wchodzą w fazę drobnych akcji podawanych naprzemiennie,
aż do śmierci danego wątku. W końcu ca… ciszę i umierają.
Ostatni epizod, zatem muzycy czynią wiele, by był tym najpiękniejszym.
Preparują w mroku, ledwie dotykają swoich instrumentów. Wzdychają
post-barokowo, głaskają szorstkie struny, szepczą złe słowa. Coraz dłuższe pociągnięcia
pędzlem, mimowolne skomlenia i równoważniki zadań. Na ostatniej prostej obaj śpiewają
melodie post-barokowego zapomnienia. Do następnego razu!
Benedict Taylor & Dirk Serries Obsidian (Creative Sources, CD 2024). Benedict Taylor – altówka
oraz Dirk Serries - archtop guitar.
Nagrane w Oude Klooster (Brecht,
Belgia), sierpień 2023. Siedem improwizacji, 58 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz