Ledwie tydzień temu omawialiśmy na tych łamach nagranie ośmioosobowego Large Ensemble Colina Webstera, zarejestrowane w londyńskim Cafe Oto w październiku ubiegłego roku. Teraz cofamy się w czasie o trzy miesiące i na tej samej scenie spotykamy tentet firmowany nazwiskiem belgijskiej pianistki Martiny Verhoeven.
Zauważmy, iż w ujęciu personalnym aż pięciu muzyków uczestniczyło
w obu nagraniach – Colin Webster, Cath Roberts, Dirk Series, Charlotte Keeffe i
Andrew Lisle. W tentecie Martiny poza nią samą spotykamy jeszcze Daniela
Thompsona, Benedicta Taylora, Toma Warda i Toma Jacksona. Dobrze zapamiętany z
zeszłotygodniowej pogadanki free jazzowy ansamble Webstera został tu poszerzony
o zaciąg definitywnie free chamber (altówka,
gitara akustyczna, klarnety, flet). I taka jest dwusetowa ekspozycja formacji
Martiny – dużo w niej free jazzu, ale i pełne garście wysmakowanej
kameralistyki. Na prawie 70 minut oddajmy się temu strumieniowi dźwiękowemu.
Zgodnie z nakreśloną w preambule recenzji dwubiegunowością,
koncert otwarty zostaje w aurze kameralnej (drobne frazy w pobliżu ciszy,
mroczne, acz leniwe i wystudzone), by już po kilku minutach płonąć ogniem free
jazzu. Z jednej strony barytonistka i alcista w roli szalbierców ekspresji, z
drugiej altowiolinista, klarnecista i flecista po stronie kojących emocje. Jakby
po środku tych pozornie przeciwstawnych frakcji dwaj różnobarwni gitarzyści i pianistka,
która czuwa nad dramaturgią, a jeśli trzeba dolać oliwy do ognia, czyni to z
dalece post-klasyczną nutą. W fazie kameralnej narracja skrzy się ogromem akustycznej
urody altówki, gitary, niekiedy także trąbki. W fazie free jazzowego wulkanu do
ognia dokładają tu wszyscy, nie sposób wszakże nie podkreślić roli gitary elektrycznej
i silnie unerwionej perkusji. Niezależnie wszakże od poziomu zadanej ekspresji,
każdy z uczestników spektaklu wchodzi z partnerami w wyłącznie udane interakcje.
Nim ponad 26-minutowy set pierwszy dokona swojego żywota, artyści dostarczą nam
jeszcze moc różnorodnych zdarzeń – fazę cmokającej ciszy, ekstatyczny duet
altówki i gitary akustycznej, wreszcie kilka kolejnych akcji piana, które w tym
tyglu niekończących się akcji i reakcji zdaje się dysponować najbardziej
rozbudowanym arsenałem środków wyrazu.
Drugi set trwa ponad 40 minut i przynosi jeszcze większą
porcję emocji i silnie kontrastujących ze sobą faz. Ognisty, kompulsywny początek
wydaje się pewnym zaskoczeniem. Piano pachnie tu Schlippenbachem, akcje dętych
mocą kolejnej reinkarnacji Machine Gun.
Równie zaskakujące jest szybkie wytłumienie wprost w objęcia permanentnie
kreatywnej altówki. Chwila ballady, a zaraz potem struga post-aylerowskich
melodii. W tej fazie koncertu pianistka powraca z post-klasycznym sznytem, z kolei
gitarzyści raz po raz szyją ściegiem, którego byśmy się po nich nie
spodziewali. Z tym ostatnimi często po drodze ma trębaczka, która chyba
najczęściej staje okrakiem na najważniejszej tego wieczoru dychotomii – chamber/
free jazz! Po upływie kwadransa improwizacja wspina się na jeden z bardziej ekspresyjnych
szczytów, a na etapie falling down
przypomina watahę rannych kojotów po przedawkowaniu. I znów kilka chwili
wystarczy, by z plejady separatywnych półokrzyków uformować free jazzowy lej
gorącej lawy, który zastygnie po niedługiej chwili w martwej melodii. Ostatni
kwadrans koncertu, to prawdziwa huśtawka nastrojów. Gdy już widać kameralną finalizację,
nagle z szeregu wypada kolejny muzyk i rwie ansambl
do lotu (brawo saksofon altowy!). Z kolei fazy kameralnych podmuchów zimnego powietrza
(brawo altówka!) w ułamku sekundy potrafią skrzyć się nowymi emocjami.
Ostatecznie tentet umiera po podwójnym pokonaniu dużego wzniesienia.
Perfekcyjne ugaszony flow wpada
wprost w deszcz rzęsistych oklasków, których na albumie jednak nie słyszymy.
Martina Verhoeven Invites
(Bandcamp’ self-released, CD 2024). Andrew Lisle – perkusja, Benedict Taylor –
altówka, Cath Roberts - saksofon barytonowy, Charlotte Keeffe – trąbka, Colin
Webster – saksofon altowy, Daniel Thompson – gitara akustyczna, Dirk Serries –
gitara elektryczna, Martina Verhoeven – fortepian, Tom Jackson – klarnet oraz
Tom Ward – klarnet basowy, flet. Nagranie koncertowe, Cafe Oto, Londyn, lipiec 2023. Dwie improwizacje, 70 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz