Tegoroczna edycja poznańskiego święta muzyki improwizowanej miała dwóch głównych bohaterów, ale także całą resztę równie bohaterskich uczestników, w tym liczną i emocjonalnie reagującą publiczność.
Brytyjski saksofonista John Butcher rozpoczął w Poznaniu świętowanie
70-urodzin (których kulminacja nastąpi w londyńskim Cafe Oto w ostatni weekend
tego miesiąca), z kolei protoplasta swobodnej improwizacji, onegdaj także
współpracownik Butchera, perkusista John Stevens muzykuje w innej
czasoprzestrzeni już od trzech dekad, ale on sam i jego dorobek artystyczny był
każdego festiwalowego dnia należycie celebrowany. Pierwszy z headlinerów pojawił
się na scenie aż czterokrotnie, ten drugi tylko raz – dzięki norweskiej
realizacji telewizyjnej koncertu Spontaneous Music Ensemble z roku 1971, był za
to wielokrotnie wspominany ze sceny w kontekście jego rewolucyjnych pomysłów na
improwizowanie, zarówno w małych grupach, jak i dużych orkiestrach.
Czterodniowy maraton improwizacji rozpoczęła niebiletowana
akcja w siostrzanym klubie Dragona – SARP Social Club. Cztery sety młodych
artystów, do których definitywnie należy przyszłość gatunku. Były emocje,
wysoki poziom artystyczny i zdecydowanie zadowolona publiczność, tu bardzo
zróżnicowana zarówno wiekowo, jak i w kwestii oczekiwań wobec improwizowanego
performansu.
Solowy set niemieckiego saksofonisty Jonasa Engela zdał się konsumować wszystkie zalety pierwszego dnia
festiwalu. Były preparacje z wykorzystaniem werbla i metalowych akcesoriów,
była pokaźna porcja saksofonu wbitego w elektronikę – z jednej strony wpadaliśmy
się w wir post-electro, z drugiej w strumień podmuchów silnie sprężonego
powietrza. Dla niektórych set Jonasa był za długi, ale jak sam muzyk skomentował
w mediach społecznościowych – długie granie, to podstawa filozofii jego improwizacji.
Dla odmiany set solowy argentyńskiej saksofonistki Sofii Salvo był ledwie 20-minutowy, w pełni akustyczny, ale równie ekspresyjny,
o czym decydowało zarówno brzmienie barytonu, jak i niebywały temperament
artystki. Program pierwszego dnia uzupełniły dwa lokalne składy improwizujące –
poznański Czarnoziem (Dawid Dąbrowski
na syntezatorze modularnym i Michał
Giżycki na klarnet basowym i saksofonie sopranowym) oraz wrocławski Zdrój (Jakub Zasada na gitarze oraz Sebastiaan Janssen na perkusji). Z
jednej strony mroczna, nisko osadzona
improwizacja o intrygującej melodyce i dynamice, z drugiej post-punkowy ogień
permanentnie łamanego rytmu. Jak się okazało stylistyka obu formacji nie była
od siebie aż tak odległa, czego dowiódł ekspresyjny finał dnia, gdy do muzyków
Zdroju dołączył Michał Giżycki.
Na pozostałe trzy festiwalowe dni przenieśliśmy się do klubu Dragon. Piątek podzielony został na dwie części. Najpierw, aż w trzech odsłonach, wysłuchaliśmy klasycznych dla Spontaneous Music Festival składów ad hoc, czyli pierwszych scenicznych spotkań artystów w zadanej konfiguracji personalnej. W pierwszej kolejności poszukające free jazzu trio Sofia Salvo (saksofon barytonowy), Anna Jędrzejewska (fortepian i elektronika) oraz Ståle Liavik Solberg (perkusja), które w trakcie rozwoju sytuacji dramaturgicznej intrygująco przesiąknęło kameralistyką i smakowitą nutą elektroakustyki. Potem zakochany w preparacji duet Jonas Engel (saksofon, trąbka, obiekty) i Anaïs Tuerlinckx (fortepian). Na koniec zaś najbardziej tu subtelny, wyciszony, pełen niuansów brzmieniowych duet Andrea Ermke (elektronika analogowa) i Ksawery Wójciński (kontrabas). Zwieńczeniem drugiego dnia był solowy występ Johna Butchera, najpierw na saksofonie tenorowym, potem sopranowym. Choć niżej podpisany wysłuchał w życiu wielu solowych koncertów saksofonowych, tak wyjątkowego – zarówno w kontekście brzmienia, jak i dramaturgii – być może jeszcze nie doświadczył. Trzydziestokilkuminutowy set jako dowód w sprawie, jak ważnym dla historii muzyki improwizowanej jest ten artysta.
Spontaniczna sobota pozbawiona był ad hocowych niespodzianek. Koncertowy dzień rozpoczął Adam Pultz Melbye setem solowym na kontrabasie
wspomaganym akustycznym feedbackiem. Występ
niebywałej urody rozpoczął się w trybie definitywnie minimalistycznym, zakończył
niemal post-barokowym tańcem. Dodajmy, iż tego dnia Duńczyk prowadził także, przyjęte
niemal entuzjastycznie, warsztaty dla młodych muzyków. Kolejnym wydarzeniem
tego dnia był stale współpracujący ze sobą duet artystek, które poznaliśmy już
dnia poprzedniego - Anaïs Tuerlinckx
(fortepian preparowany) oraz Andrea
Ermke (elektronika analogowa). Od subtelnej ciszy do ceremonialnego hałasu
– to była droga, jaką przebyły na scenie Dragona artystki z Berlina. Trio Johna Butchera (saksofony), Marka Wastella (instrumenty perkusyjne)
i Phila Durranta (elektryczna
mandolina), to z kolei jeden z głównych momentów celebracji spuścizny po Johnie
Stevensie. Skład nawiązujący zarówno w warstwie instrumentalnej, jak i dramaturgicznej
do ostatniego składu Spontaneous Music Ensemble (z Johnem Butcherem!) spełnił chyba
oczekiwania wszystkich – był niebywale różnorodny, a jednak zwarty, świetnie skonstruowany,
pozbawiony zbytecznych akcji. Sobotni wieczór zwieńczył ekspresyjny, chwilami monumentalny
spektakl free jazzu, nasączonego motoryką post-rocka – portugalsko-sycylijski kwartet
Light Machina (João Valinho na
perkusji, Luís Vicente na trąbce, Marcelo dos Reis na gitarze i Salvoandrea Lucifora na puzonie) zabrał
nas w podróż zdobioną zarówno kolektywnymi, jak i indywidualnymi popisami improwizatorskimi.
Festiwalowa niedziela, to moment, gdy nazwiska Stevensa i
Butchera były już odmieniane przez wszystkie przypadki. Zaczęliśmy od projekcji
filmu, dokumentującego norweski koncert Spontaneous Music Ensemble z roku 1971
w składzie: John Stevens (instrumenty
perkusyjne, trąbka kieszonkowa, głos), Ron
Herman (kontrabas), Trevor Watts
(saksofon sopranowy) i Julie Tippetts
(gitara, głos). Potem zostaliśmy całkowicie uwiedzeni intuitywnym, perfekcyjnie
skomunikowanym setem współpracujących ze sobą od dekady Johna Butchera (saksofony) i Ståle
Liavika Solberga (perkusja). Po nich czekała nas chwila celebracyjnego oddechu
w postaci dwóch setów ad noc, dodajmy
setów równie udanych, jak spektakle piątkowe. Najpierw kwartet: João Valinho (perkusja), Anna Jędrzejewska (fortepian), Ksawery Wójciński (kontrabas) i Salvoandrea Lucifora (puzon), potem trio:
Marcelo dos Reis (gitara), Ostap Mańko (skrzypce) oraz Adam Pultz
Melbye (kontrabas). Pierwszy skład przejawiał ciągoty post-jazzowe, ale lubił tonować
emocje, z kolei trio wychodząc z pozycji post-chamber
sięgnęło niemal noise’owej estetyki.
Finał imprezy przypadł w udziale Large Ensemble, dla którego notyfikację (scenariusz improwizacji) przygotował
John Butcher. Koncert mienił się intrygującą,
jakże zmienną dramaturgią. Tentet dzielił się raz za razem na duety, tria czy
kwartety. Sięgał po atrybuty swobodnego jazzu, niuanse kameralistyki, miał też
w części środkowej piękną ekspozycję dronową graną pełnym zestawem instrumentalnym.
Dodajmy, iż Large Ensemble obok lidera stworzyli: Mark Wastell (instrumenty perkusyjne), Phil Durrant (elektryczna mandolina), Luís Vicente (trąbka), Salvoandrea
Lucifora (puzon), Adam Pultz Melbye
(kontrabas), Ståle Liavik Solberg
(perkusja), Anna Jędrzejewska
(fortepian), Ksawery Wójciński
(kontrabas) oraz Ostap Mańko
(skrzypce).
Do zobaczenia za rok, jak zawsze w pierwszy weekend
października!
Zdjęcie własne, nieobjęte ochroną praw autorskich:
(1) John
(2) Anaïs i Jonas
(3) Light Machina
(4) Large Ensemble (we fragmencie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz