Pokłady jakości i kreatywności skandynawskiej muzyki improwizowanej zdają się być nieskończone. Szczególnie wtedy, gdy zetkniemy je z bezkresem elektroakustycznych igraszek dźwiękowych pewnego Czecha.
Zapraszamy na swobodnie improwizowane spotkanie
doświadczonych w bojach artystów, saksofonisty Sture Ericsona i
multiinstrumentalisty Martina Klappera, z aspirującym gitarzystą Niklasem
Fite, bezczelnym młodziakiem, który z każdej z dotychczas nam znanych
rywalizacji wychodził obronną ręką. Nie inaczej jest w wypadku pewnego
kopenhaskiego nagrania sprzed czterech lat.
Muzycy od samego początku wiedzą, czym chcą nas uraczyć tego
wieczoru. Brudny, ale rozśpiewany saksofon, mała gitara kreśląca pętle i
posadowiona po środku nich wielodźwiękowa magma elektroakustycznych zdarzeń. Improwizacja
dość szybko nabiera odpowiedniej gęstości, pełna jest chropowatych, syntetycznie
brzmiących fonii, ale także akustycznych subtelności, szczególnie ze strony gitarzysty,
który lubi operować drobiazgami. Warto zauważyć, iż w sytuacjach bardziej stonowanych
opowieść wydaje się jeszcze ciekawsza. W połowie ponad piętnastominutowej narracji
artyści zaczynają stawiać na dźwięki preparowane i opowieść robi się jeszcze bardziej
pikantna, po części mroczna, niekiedy dość nerwowa. Na koniec tej odsłony muzycy
podnoszą dynamikę, ale frazują bardziej filigranowo.
Druga improwizacja domyka pierwsza stronę winyla, trwa zatem
niewiele ponad sześć minut. Pojawia się w niej saksofon sopranowy i plejady
drobnych post-dźwięków. Elektroakustyka płynie tu szerokim korytem, ale pozostaje
dość subtelna. Gitara zdaje się szukać inspiracji we frazach post-klasycznych,
a cała improwizacja bywa ulotna, delikatna, nasycona wielobarwnymi, wyjątkowo urokliwymi
preparacjami.
Rewers czarnego krążka także składa się z dwóch części, tym razem
zbliżonych do siebie czasem trwania. Pierwsza z nich od startu jest gęsta,
masywna, niekiedy wręcz post-industrialna. Mechanika narzędzi, półdronowe westchnienia
i struny rozciągane na gryfie gitary, być może także banjo. Narracja nabiera emocji,
bywa incydentalnie krzykliwa, ale zdaje się być precyzyjnie udramatyzowana. Na żylaste
frazy saksofonu i stołu elektroakustycznych cudactw, gitara odpowiada dysonującą
delikatnością. Chybotliwa opowieść na sam koniec nabiera niemal free jazzowej
intensywności.
Finałowa improwizacja zaczyna się od drobiazgów, podobnie jak
część druga albumu. Szumy i szmery, małe, rezonujące frazy, półdźwięki i bolesne
westchnienia. Improwizacja po paru leniwych pętlach zmyślnie nabiera tu
dynamiki. Pewna ulotna melodyka Ericsona, precyzja w każdym ruchu Fite’a i dużo
zabawnych akcji ze strony Klappera, to jej elementy składowe. Artyści znów sięgają
garściami po preparacje, pojawiają się akcenty percussion ze strony gitarzysty. Zmiana goni tu zmianę – dubowe
echa, rezonujące struny, post-jazzowe, dęte zdobienia. Ostatnia prosta doskonale
reasumuje cały album, jest nawet odrobinę hałaśliwa.
Ericson/ Klapper/ Fite How Could This Not Be Justice? (Bandcamp’ self-released, LP/DL 2023). Sture Ericson – saksofony, Niklas Fite - gitara, banjo oraz Martin Klapper – obiekty amplifikowane, zabawki. Nagrane w RMC, Kopenhaga, marzec 2019 roku. Cztery improwizacje, 42 minuty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz