piątek, 10 listopada 2023

Torf Records’ fresh outfit: RRTGC & EN!


Torf Records, poznański label radykalnej muzyki improwizowanej (cytujemy za wydawcą), permanentnie dostarcza nowych, swobodnie wykreowanych sytuacji dźwiękowych.

Letni i wczesnojesienny pakiet premier zawiera dwie intrygujące rejestracje. Pierwsza z nich została zaimprowizowana na … ogródkach działkowych, pośród gwaru rozmów, a uzupełniona parastudyjną rejestracją dnia kolejnego. Ta druga swe artystyczne życie rozpoczęła w naszym ukochanym Dragonie, w ramach jednej z najciekawszych, w ujęciu historycznym, najbardziej wartościowych edycji koncertowego cyklu Spontaneous Live Series. A naszą opowieść zaczniemy od drugiego z omawianych przypadków.



Duo, trio & quintet

W pewną listopadową niedzielę roku ubiegłego do Poznania zawitała trójka portugalskich improwizatorów – altowiolinista Ernesto Rodrigues, wiolonczelista Guilherme Rodrigues oraz saksofonista Nuno Torres. Do towarzystwa dodano im dwójkę lokalnych muzyków – klarnecistę i saksofonistę Michała Giżyckiego oraz pianistę Witolda Oleszaka. Dzięki temu stworzono program wieczoru składający się z dwóch mieszanych setów duetowych, setu portugalskiego tria i wieńczącego improwizowany capstrzyk setu kwintetowego. Na nowym albumie Torf trafia do nas wszystko poza pierwszym setem duetowym, wtedy wykonanym przez pianistę i altowiolinistę.

Na początek zatem albumu duet wiolonczeli i klarnetu basowego! W ramach działań rozpoznawczych, typowych dla setu ad hoc klarnet wypuszcza mroczne westchnienia, a na gryfie wiolonczeli powstają drobne, filigranowe riffy. Muzycy reagują na siebie na tyle bystrze, że już po kilku pętlach narracyjnych lepią wspólny, na poły imitowany strumień niemal post-barokowo brzmiącej melodii. Kilkunastominutowa improwizacja charakteryzuje się tu świetną dramaturgią, doskonałym zarządzaniem przez artystów zarówno ciszą, jak i incydentalnymi eksplozjami emocji. Owo wyzwolone, kameralne combo śle nam także mnóstwo urokliwie preparowanych fraz. Po kwadransie i mobilizującej porcji oklasków otrzymujemy jeszcze trzyminutowe encore, które kreują inteligentna gra na małe pola i kilka radosnych podskoków.

Po chwili przerwy na scenie montuje się portugalskie trio. Spokojne, wycyzelowane otwarcie to efekt delikatnie pocieranych strun i suchych podmuchów z tuby saksofonu. Po kilka głębszych oddechach flow tria staje się wspólnym strumieniem rozhuśtanego free chamber. Narracja charakteryzuje się stanem ciągłej zmiany – nastroju, instrumentacji, czy dynamiki. Bywa urokliwie dronowa, bywa ulotna i melodyjna niczym barok z epoki. Bywa wreszcie agresywna, pełna emocji, niemal o pół kroku od free jazzu. Świetna komunikacja, będąca efektem wielu wspólnych koncertów i nagrań, procentuje tu w dwójnasób. W połowie koncertu podobać się może szczególnie faza minimalistyczna – skrzypiące struny i saksofonowy bezdech. Z kolei pod sam koniec seta artyści serwują nam piękne, post-barokowe śpiewy. Po 23 minucie giną w chmurze oklasków, po czym pichcą nam niemal siedmiominutowy bis, który zdaje się skrzyć jeszcze większymi emocjami. A zaczyna go zmysłowo brzmiąca wiolonczela w imponującej introdukcji.

Po kolejnej przerwie na scenie pojawia się piątka artystów, w tym Witold Oleszak, którego publiczność w Dragonie słyszała już tego dnia, w przeciwieństwie do odbiorców rejestracji pomieszczonych na omawianym albumie. Kwintet zaczyna, oczywistą w tej sytuacji dramaturgicznej, grą na małe pola, ale rozpoznanie dźwiękiem nie trwa zbyt długo. Plejady short cuts & small talks szybko lepią się w wspólny strumień, wypełniony masą drobnych, preparowanych fonii, także ze strun fortepianu, który brzmi tu niczym trzeci strunowiec. Z kolei para dętych dość szybko nawiązuje relacje na atrakcyjnym wydechu. Gdy tylko piano wchodzi na klawiaturę, narracja od razu wybiera freejazzowy kierunek, gdy zawisa na nisko posadowionej strudze wiolonczelinowego dźwięku, chyli się efektownie ku kameralnej zadumie, tudzież tapla w oceanie post-barokowego smutku. Nie sposób nie zauważyć, iż w wielu momentach improwizacja pozostaje pod jurysdykcją polskich muzyków. Zarówno piano, jak i szczególnie saksofon sopranowy są bowiem w stanie narzucić kwintetowi intrygujący, jakże ekspresyjny kierunek rozwoju. Za akcje bardziej kameralne odpowiadają zaś Portugalczycy, szczególnie operatorzy instrumentów strunowych. Tymczasem improwizacja idzie na szczyt, osiąga go po 12 minucie, po czym zalega w przepięknej dolinie na kolejne cztery minuty. Potem już tylko burza oklasków oraz tradycyjny tego dnia bis, znów wielominutowy. Otwiera go nostalgiczne piano, wtóruje mu molowo usposobiony klarnet. Strunowce budują teraz bazę, a tym, który rwie do przodu jest portugalski saksofonista. Finał dogrywki, seta, albumu, wreszcie całego szalonego dnia w Dragonie, w połowie listopada ubiegłego roku, tonie w niebywałych emocjach.



Quartet

Nagranie kwartetu EN (trąbka Adama Jełowickiego, saksofon tenorowy i klarnet basowy Michała Giżyckiego, kontrabas Mikołaja Nowickiego i perkusja Piotra Dąbrowskiego) ma nieco performatywny charakter. Oto na starcie albumu znajdujemy się w gwarze swobodnych rozmów na tematy różne. W tym tyglu spokojnych głosów damskich i męskich nieśmiało rodzi się muzyka. W trakcie kilkunastominutowej ekspozycji narracja przechodzi wiele faz, bywa niekiedy ekspresyjna na prawdziwe free jazzowy sposób, ale rozmowy w tle nie ustają. Muzycy bez werbalnego akompaniamentu improwizują dopiero podczas drugiej, prawie półgodzinnej części.

Okoliczności początku nagrania zostały już zarysowane, zatem dodajmy, iż muzycy stan efektownie rozhuśtanych, free jazzowych emocji osiągają po kilku minutach rozgrzewki. Trąbka i klarnet zanoszą się śpiewem, a sekcja rytmu płynie do przodu niesiona tłustym, basowym groove. Muzycy dbają wszakże o komfort gadającego tła i mimo sporego ładunku ekspresji, który rośnie z każdym przebytym kilometrem, starają się być delikatni, nienachalni, wyczuleni na niuanse środowiska akustycznego. Brzmienie kwartetu jest dość surowe, wynika po części z outdoorowej rejestracji, dodaje wszakże całemu przekazowi fonicznemu znamion autentyczności. Gdy narracja szuka wytchnienia i snuje się nieco spokojniejszym strumieniem, słyszymy nie tylko głosy, ale nawet beat bliżej nieokreślonych, obcych dźwięków. Tymczasem opowieść zawiesza się na smyczku i nabiera bardziej kameralnego smaku. Sam finał trwającej ponad kwadrans improwizacji ma charakter bardziej transowy, medytacyjny.

Drugi, prawie dwa razy dłuższy set nosi w wymiarze akustycznym znamiona opowieści budowanej w cichej, zamkniętej przestrzeni. Brzmienie jest pełniejsze, bardziej soczyste. Początek budują wspólnie klarnet i kontrabasowy smyczek. Wokół panoszą się perkusjonalne świecidełka, moc rezonujących fraz, zapewne talerzowych i garść trębackich post-melodii. Opowieść nabiera rumieńców, gdy kontrabas zmienia tryb pracy na pizzicato i daje sygnał do zwarcia szeregów w kierunku definitywnie free jazzowym. Ekspresja rośnie jeszcze bardziej, gdy klarnet na kilka chwil ustępuje miejsca saksofonowi tenorowemu. Ognisty kwartet mknie przed siebie, a nieznaczne wyhamowanie następuje w momencie powrotu na scenę klarnetu basowego, który na nisko ugiętych kolanach pcha improwizację w bardziej kameralne rejony. Sekcja rytmu nie odpuszcza i opowieść mieni się teraz wieloma wymiarami dynamiki. Bas repetuje, trąbka zanosi się melodią, a perkusja wpada w furię. Po 23 minucie improwizacja definitywnie hamuje i mogłaby się w zasadzie kończyć. Muzycy nie chcą jednak iść spać i snują kolejne, niekiedy dość separatywne opowieści. Emocje tymczasem rosną - dynamika zdaje się być martwa, ale intensywność improwizacji przybiera na sile. Swoje dokłada tu smyczek. Ostatnia prosta bazuje na dość prostym, nieskomplikowanym rytmie.

 

Guilherme Rodrigues, Ernesto Rodrigues, Nuno Torres, Michał Giżycki & Witold Oleszak Live at SLS (DL 2023). Guilherme Rodrigues – wiolonczela (utwory 1-3), Ernesto Rodrigues – altówka (2, 3), Nuno Torres – saksofon altowy (2, 3), Michał Giżycki – klarnet basowy i saksofon sopranowy (1, 3) oraz Witold Oleszak – piano (3). Nagranie koncertowe, Spontaneous Live Series, Dragon Social Club, Poznań, listopad 2022. Trzy improwizacje, 77 minut.

EN Morrow (DL 2023). Adam Jełowicki – trąbka, Michał Giżycki – klarnet basowy, saksofon tenorowy, Mikołaj Nowicki – kontrabas oraz Piotr Dąbrowski – perkusja. Nagrane w Poznaniu, Działkowy Ogród Międzykulturowy (utwór pierwszy) oraz Kołorking (drugi). Dwie improwizacje, 43 minuty.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz