Torf Records, poznański label radykalnej muzyki improwizowanej (cytujemy za wydawcą), permanentnie dostarcza nowych, swobodnie wykreowanych sytuacji dźwiękowych.
Letni i wczesnojesienny pakiet premier zawiera dwie
intrygujące rejestracje. Pierwsza z nich została zaimprowizowana na … ogródkach
działkowych, pośród gwaru rozmów, a uzupełniona parastudyjną rejestracją dnia
kolejnego. Ta druga swe artystyczne życie rozpoczęła w naszym ukochanym
Dragonie, w ramach jednej z najciekawszych, w ujęciu historycznym, najbardziej
wartościowych edycji koncertowego cyklu Spontaneous Live Series. A naszą
opowieść zaczniemy od drugiego z omawianych przypadków.
Duo, trio & quintet
W pewną listopadową niedzielę roku ubiegłego do Poznania
zawitała trójka portugalskich improwizatorów – altowiolinista Ernesto
Rodrigues, wiolonczelista Guilherme Rodrigues oraz saksofonista Nuno Torres. Do
towarzystwa dodano im dwójkę lokalnych muzyków – klarnecistę i saksofonistę Michała
Giżyckiego oraz pianistę Witolda Oleszaka. Dzięki temu stworzono program
wieczoru składający się z dwóch mieszanych setów duetowych, setu portugalskiego
tria i wieńczącego improwizowany capstrzyk setu kwintetowego. Na nowym albumie
Torf trafia do nas wszystko poza pierwszym setem duetowym, wtedy wykonanym
przez pianistę i altowiolinistę.
Na początek zatem albumu duet wiolonczeli i klarnetu
basowego! W ramach działań rozpoznawczych, typowych dla setu ad hoc klarnet wypuszcza mroczne
westchnienia, a na gryfie wiolonczeli powstają drobne, filigranowe riffy.
Muzycy reagują na siebie na tyle bystrze, że już po kilku pętlach narracyjnych
lepią wspólny, na poły imitowany strumień niemal post-barokowo brzmiącej
melodii. Kilkunastominutowa improwizacja charakteryzuje się tu świetną
dramaturgią, doskonałym zarządzaniem przez artystów zarówno ciszą, jak i
incydentalnymi eksplozjami emocji. Owo wyzwolone, kameralne combo śle nam także mnóstwo urokliwie
preparowanych fraz. Po kwadransie i mobilizującej porcji oklasków otrzymujemy
jeszcze trzyminutowe encore, które
kreują inteligentna gra na małe pola i kilka radosnych podskoków.
Po chwili przerwy na scenie montuje się portugalskie trio. Spokojne,
wycyzelowane otwarcie to efekt delikatnie pocieranych strun i suchych podmuchów
z tuby saksofonu. Po kilka głębszych oddechach flow tria staje się wspólnym strumieniem rozhuśtanego free chamber. Narracja charakteryzuje
się stanem ciągłej zmiany – nastroju, instrumentacji, czy dynamiki. Bywa
urokliwie dronowa, bywa ulotna i melodyjna niczym barok z epoki. Bywa wreszcie
agresywna, pełna emocji, niemal o pół kroku od free jazzu. Świetna komunikacja,
będąca efektem wielu wspólnych koncertów i nagrań, procentuje tu w dwójnasób. W
połowie koncertu podobać się może szczególnie faza minimalistyczna – skrzypiące
struny i saksofonowy bezdech. Z kolei pod sam koniec seta artyści serwują nam piękne,
post-barokowe śpiewy. Po 23 minucie giną w chmurze oklasków, po czym pichcą nam
niemal siedmiominutowy bis, który zdaje się skrzyć jeszcze większymi emocjami.
A zaczyna go zmysłowo brzmiąca wiolonczela w imponującej introdukcji.
Po kolejnej przerwie na scenie pojawia się piątka artystów,
w tym Witold Oleszak, którego publiczność w Dragonie słyszała już tego dnia, w
przeciwieństwie do odbiorców rejestracji pomieszczonych na omawianym albumie. Kwintet
zaczyna, oczywistą w tej sytuacji dramaturgicznej, grą na małe pola, ale rozpoznanie
dźwiękiem nie trwa zbyt długo. Plejady short
cuts & small talks szybko lepią się w wspólny strumień, wypełniony masą
drobnych, preparowanych fonii, także ze strun fortepianu, który brzmi tu niczym
trzeci strunowiec. Z kolei para dętych dość szybko nawiązuje relacje na atrakcyjnym
wydechu. Gdy tylko piano wchodzi na klawiaturę, narracja od razu wybiera
freejazzowy kierunek, gdy zawisa na nisko posadowionej strudze wiolonczelinowego
dźwięku, chyli się efektownie ku kameralnej zadumie, tudzież tapla w oceanie
post-barokowego smutku. Nie sposób nie zauważyć, iż w wielu momentach
improwizacja pozostaje pod jurysdykcją polskich muzyków. Zarówno piano, jak i
szczególnie saksofon sopranowy są bowiem w stanie narzucić kwintetowi intrygujący,
jakże ekspresyjny kierunek rozwoju. Za akcje bardziej kameralne odpowiadają zaś
Portugalczycy, szczególnie operatorzy instrumentów strunowych. Tymczasem
improwizacja idzie na szczyt, osiąga go po 12 minucie, po czym zalega w przepięknej
dolinie na kolejne cztery minuty. Potem już tylko burza oklasków oraz
tradycyjny tego dnia bis, znów wielominutowy. Otwiera go nostalgiczne piano, wtóruje
mu molowo usposobiony klarnet. Strunowce budują teraz bazę, a tym, który rwie do
przodu jest portugalski saksofonista. Finał dogrywki, seta, albumu, wreszcie
całego szalonego dnia w Dragonie, w połowie listopada ubiegłego roku, tonie w
niebywałych emocjach.
Quartet
Nagranie kwartetu EN (trąbka Adama Jełowickiego, saksofon
tenorowy i klarnet basowy Michała Giżyckiego, kontrabas Mikołaja Nowickiego i
perkusja Piotra Dąbrowskiego) ma nieco performatywny charakter. Oto na starcie
albumu znajdujemy się w gwarze swobodnych rozmów na tematy różne. W tym tyglu
spokojnych głosów damskich i męskich nieśmiało rodzi się muzyka. W trakcie
kilkunastominutowej ekspozycji narracja przechodzi wiele faz, bywa niekiedy
ekspresyjna na prawdziwe free jazzowy sposób, ale rozmowy w tle nie ustają.
Muzycy bez werbalnego akompaniamentu improwizują dopiero podczas drugiej,
prawie półgodzinnej części.
Okoliczności początku nagrania zostały już zarysowane, zatem
dodajmy, iż muzycy stan efektownie rozhuśtanych, free jazzowych emocji osiągają
po kilku minutach rozgrzewki. Trąbka i klarnet zanoszą się śpiewem, a sekcja
rytmu płynie do przodu niesiona tłustym, basowym groove. Muzycy dbają wszakże o komfort gadającego tła i mimo sporego
ładunku ekspresji, który rośnie z każdym przebytym kilometrem, starają się być
delikatni, nienachalni, wyczuleni na niuanse środowiska akustycznego. Brzmienie
kwartetu jest dość surowe, wynika po części z outdoorowej rejestracji, dodaje wszakże całemu przekazowi
fonicznemu znamion autentyczności. Gdy narracja szuka wytchnienia i snuje się
nieco spokojniejszym strumieniem, słyszymy nie tylko głosy, ale nawet beat bliżej nieokreślonych, obcych dźwięków.
Tymczasem opowieść zawiesza się na smyczku i nabiera bardziej kameralnego smaku.
Sam finał trwającej ponad kwadrans improwizacji ma charakter bardziej transowy,
medytacyjny.
Drugi, prawie dwa razy dłuższy set nosi w wymiarze akustycznym
znamiona opowieści budowanej w cichej, zamkniętej przestrzeni. Brzmienie jest pełniejsze,
bardziej soczyste. Początek budują wspólnie klarnet i kontrabasowy smyczek.
Wokół panoszą się perkusjonalne świecidełka, moc rezonujących fraz, zapewne
talerzowych i garść trębackich post-melodii. Opowieść nabiera rumieńców, gdy kontrabas
zmienia tryb pracy na pizzicato i daje
sygnał do zwarcia szeregów w kierunku definitywnie free jazzowym. Ekspresja
rośnie jeszcze bardziej, gdy klarnet na kilka chwil ustępuje miejsca
saksofonowi tenorowemu. Ognisty kwartet mknie przed siebie, a nieznaczne wyhamowanie
następuje w momencie powrotu na scenę klarnetu basowego, który na nisko
ugiętych kolanach pcha improwizację w bardziej kameralne rejony. Sekcja rytmu
nie odpuszcza i opowieść mieni się teraz wieloma wymiarami dynamiki. Bas repetuje,
trąbka zanosi się melodią, a perkusja wpada w furię. Po 23 minucie improwizacja
definitywnie hamuje i mogłaby się w zasadzie kończyć. Muzycy nie chcą jednak iść
spać i snują kolejne, niekiedy dość separatywne opowieści. Emocje tymczasem rosną
- dynamika zdaje się być martwa, ale intensywność improwizacji przybiera na
sile. Swoje dokłada tu smyczek. Ostatnia prosta bazuje na dość prostym, nieskomplikowanym
rytmie.
Guilherme Rodrigues, Ernesto Rodrigues, Nuno Torres, Michał
Giżycki & Witold Oleszak Live at SLS
(DL 2023). Guilherme Rodrigues – wiolonczela (utwory 1-3), Ernesto Rodrigues –
altówka (2, 3), Nuno Torres – saksofon altowy (2, 3), Michał Giżycki – klarnet
basowy i saksofon sopranowy (1, 3) oraz Witold Oleszak – piano (3). Nagranie
koncertowe, Spontaneous Live Series, Dragon
Social Club, Poznań, listopad 2022. Trzy improwizacje, 77 minut.
EN Morrow (DL
2023). Adam Jełowicki – trąbka, Michał Giżycki – klarnet basowy, saksofon
tenorowy, Mikołaj Nowicki – kontrabas oraz Piotr Dąbrowski – perkusja. Nagrane w
Poznaniu, Działkowy Ogród Międzykulturowy (utwór pierwszy) oraz Kołorking
(drugi). Dwie improwizacje, 43 minuty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz