Wczesnojesienne premiery belgijskiego A New Wave Of Jazz przynoszą dwa albumy pomieszczone na trzech kompaktowych dyskach. Z jednej strony kwiat brytyjskiego free improv w wydaniu dalece międzypokoleniowym, z drugiej - pierwsze w pełni portugalskie nagranie w dziejach labelu.
Album londyński zawiera dwa nagrania z roku 2019 – kwietniowe,
poczynione w trio uformowane przez często goszczących na tych łamach muzyków
młodego-średniego pokolenia, czyli Toma Jacksona, Benedicta Taylora i Daniela
Thompsona oraz majowe, zrealizowane w kwartecie, który skonsolidował się dzięki
poszerzeniu rzeczonego tria o legendę gatunku, flecistę Neila Metcalfe’a.
Nagranie portugalskie także łączy pokolenia – stworzyła je ikona improwizacji
tamtej części świata, czyli Carlos Zingaro oraz młodsza i nieco starsza młodzież
w osobach Guilherme Rodriguesa & José Oliveiry.
Swobodna improwizacja na najwyższym poziome, to norma labelu
prowadzonego przez Dirka Serriesa. Zaglądamy zatem do środka!
Hunt At The Brook Again
Nagranie kwietniowe, to trio złożone z klarnetu, gitary
akustycznej i altówki, posadowionych w takiej kolejności, od lewej do prawej strony
naszego spektrum odsłuchowego. Na zagranie sześciu improwizacji muzycy
potrzebują ponad 50 minut.
Początek, to swoiste small
talks zalotnego klarnetu, na poły śpiewnej altówki i minimalistycznej gitary,
która cedzi strzępy akordów. Muzycy dość szybko lepią z tego dalece emocjonalną
narrację, świetnie na siebie reagują. Druga opowieść zdaje się być odrobinę
mroczna, z jednej strony tworzą ją minimalistyczne szumy i szelesty, z drugiej
post-melodyjne westchnienia. Improwizacja z każdym krokiem nabiera jednak mocy,
a prawdziwie urokliwą ognistość osiąga po 10 minucie. Ekspresja nabiera tu
niemal rockowych barw, szczególnie na strunach altówki. Trzecią opowieść zagaja
gitara, altówka trzeszczy w szwach, a klarnet snuje kameralne melodie. Artyści przypominają
teraz trzy gołębie usadowione na kolczastym drucie. Najpierw skaczą, potem
gasną w obłoku post-melodii i strzępów dźwięku. W czwartej części muzycy serwują
nam emocje od pierwszej sekundy. Altówka i klarnet niemal krzyczą, gitara z
kolei stawia stemple. Improwizacja faluje niczym wzburzony ocean, bywa, że
nabiera post-romantycznego powietrza w płuca, bywa, że śle nam grad drobnych,
preparowanych fonii. Początek piątej części jest definitywnie minimalistyczny.
Bardziej żwawa narracja rozpoczyna się w momencie, gdy na gryfie altówki pojawia
się plama brudu. Emocje rosną tu w postępie geometrycznym, ale gdy zajdzie taka
potrzeba, droga od fire music do post-classic chamber trwać może ledwie
kilka sekund. Ostatnia improwizacja wydaje się być niezwykle delikatna. Małe melodie
i filigranowe szarpnięcia za struny budują tu jednak całkiem dynamiczną ekspozycję,
niepozbawioną przybrudzonych, zadziornych fraz.
Hunt At The Brook with Neil Metcalfe
W maju muzycy spotykają się już we czwórkę, a
instrumentarium zostaje uzupełnione o flet. Tym razem improwizacja składa się z
czterech części i trwa niewiele ponad trzy kwadranse.
Pierwsza improwizacja rodzi się z ciszy, wstaje z kolan wyjątkowo
powoli. Altówka skrzypi, reszta załogi podśpiewuje pod nosem. Niektóre wątki zdają
się tu brzmieć niemal klasycznie. Szczęśliwie opowieść nabiera jednak rumieńców
i zaczyna toczyć się w estetyce, którą tak sobie cenimy. Dobre akcje, świetne interakcje,
zadziorne frazy, wyłupiaste spojrzenia i uszy otwarte na każdy dźwięk. Narracja
po kilku wzniesieniach tonie w mroku minimalizmu, ale to zdaje się jeszcze
bardziej podkreślać urodę chwili. Po restarcie emocje zaczynają buzować, a improwizacja
mienić się wszystkimi kolorami tęczy. Finał kilkunastominutowej opowieści, to
morze wyjątkowo udanych interakcji. Kolejną część zaczynają samotne dęciaki,
płynące bardzo kameralnym strumieniem. Strunowce w rekontrze ślą cięte riposty
polepione w brudne frazy. Niewiele tu trzeba, by cały kwartet zatonął w ekspresyjnej,
jakże kolektywnej akcji, nasyconej wszakże silnie molową melodyką. Opowieść ma jeszcze
jedno efektowne spiętrzenie, zainicjowane przez nad wyraz aktywnego w tym
akurat momencie gitarzystę. Trzecia improwizacja, równie leniwa na starcie, jak
ta pierwsza, zdaje się wstawać z grobu. Brzmi mrocznie niczym surowa muzyka
dawna. Dęciaki w żałobnych modlitwach, strunowce w roli pająków tkających coraz
większą pajęczynę. Zdaje się, że każdy, nawet najdrobniejszy dźwięk znajduje tu
swoje miejsce. Po fazie dramaturgicznego rozwinięcia następuje piękna
finalizacja, która płynie korytem melodii i smutku. Nagranie wieńczy
czterominutowa koda, która zdaje się konsumować urodę wszystkich poprzednich
epizodów. Wstęp gitary i fletu, rozwinięcie w pełni kolektywne. Zróżnicowana
dynamika i dużo emocji na ostatniej prostej.
Zwosch, Zwosch, Zwosch
Portugalskie spotkanie miało miejsce w sercu lizbońskiego
lata roku 2021. Kameralne, strunowe (skrzypce i wiolonczela), ale pełne
zaskakujących emocji, szczególnie dzięki bardzo aktywnej pracy perkusjonalisty,
który nie stronił od rytmicznych, niekiedy całkiem dynamicznych akcji. Dodajmy,
iż koncert jest nieprzerwanym strumieniem dźwiękowym.
Już od startu perkusjonalista silnie akcentuje swoją obecność
- zdaje się mieć w ręku mnóstwo przedmiotów, które jednocześnie wydają dźwięki,
choćby miseczki wypełnione metalowymi kulkami. Wiolonczela budzi się do życia
ze śpiewem na ustach, z kolei skrzypce naciągają wyjątkowo suche struny. Trochę
akcji mechanicznych, garść rezonujących fraz i incydentalnie preparowane frazy
ze strony każdego z muzyków. Perkusjonalista w tę różnorodną i wielogatunkową
improwizację wkłada mnóstwo kreatywności, którą usytuować można w
nieskończonych doświadczeniach free improv, z kolei skrzypek i wiolonczelista
uzupełniają ów gatunkowy tygiel mnóstwem fraz post-barokowych, ale niekiedy
wręcz bogactwem godnym renesansu. Narracja ma tu wiele faz, urokliwe skrzy się gęstymi
porcjami ekspresji, innym razem chowa w ciszy i zdaje się wtedy produkować
jeszcze piękniejsze frazy. Dużo mamy melodii, ale także zaskakujących sytuacji,
gdy nagle wszystkie instrumenty brzmią niczym wataha dzikich perkusjonalii. Po
20 minucie napotykamy na szczególnie fascynujące wydarzenia – najpierw skrzypek
i wiolonczelista siłują się ze strunowymi naciągami, a towarzyszy im nerwowy,
szeleszczący perkusjonalista. Potem następuje skok w estetykę muzyki dawnej, bogaconej
sekwencja gongów. Gdy cello niespodziewanie
przechodzi w tryb pizzicato,
improwizacja zaczyna nowe życie, przez moment stając się teatrem jednego aktora.
Tuż potem, już w niedalekiej bliskości zakończenia, dostajemy porcję wyjątkowo
pięknych, strunowych śpiewów, które doposaża w emocje niecierpliwy i znów niezwykle
kreatywny perkusjonalista. Ta niebywała, choć jakże krótka podróż zwieńczona
zostaje wspólnym, szczęśliwym dronowaniem.
Tom Jackson, Neil Metcalfe, Benedict Taylor & Daniel
Thompson Hunt At The Brook with Neil
Metcalfe (2CD 2023). Tom Jackson – klarnet, Neil Metcalfe – flet (tylko
dysk drugi), Benedict Taylor – altówka oraz Daniel Thompson – gitara akustyczna.
Nagrane w Stamford Brook, Londyn,
kwiecień 2019 (dysk pierwszy) i maj 2019 (dysk drugi). Łącznie dziesięć
improwizacji, 97 minut.
Carlos Zingaro, Guilherme Rodrigues & José Oliveira Zwosch, Zwosch, Zwosch (CD 2023). Carlos
Zíngaro – skrzypce, Guilherme Rodrigues – wiolonczela oraz José Oliveira –
instrumenty perkusyjne. Nagranie koncertowe, Festival DME - Lisboa Incomum, Lizbona, lipiec 2021. Jedna
improwizacja, 32 minuty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz