Legendarny brytyjski saksofonista John Butcher obchodzi niebawem siedemdziesiąte urodziny, ale za pewne nie tylko z tego powodu, od wielu tygodni prowadzi bardzo bogate życie koncertowe, także poza landami Zjednoczonego Królestwa.
W połowie września przez trzy długie wieczory rezydował w
Berlinie, obecnie kontynuuje swoje niemieckie przygody, a dokładnie za tydzień,
w piątek 4 października, pojawi się w Poznaniu, by przez trzy jeszcze dłuższe
wieczory być najistotniejszym uczestnikiem ósmej edycji Spontaneous Music
Festival. Dodajmy, iż urodziny Johna wypadają dokładnie w ostatni weekend
października i na tę okoliczność zaplanowano huczne obchody w londyńskim Cafe
Oto.
Aktywność koncertowa Butchera zdaje się być nierozerwalnie związana
z jego aktywnością edytorską. Na tych łamach staramy się wszelkie jej przejawy komentować
na bieżąco. Ostatnie tygodnie przyniosły prawdziwy wysyp nowych albumów z udziałem
Johna, zatem teraz, kilka dni przed występami w Dragon Social Club, pochylimy
się tylko na dwiema nowościami, obiecując, iż pozostałe podsumujemy werbalnie w
kolejnym miesiącu.
Słowo się rzekło, przed nami dwa tria, każde z udziałem perkusisty/
perkusjonalisty, który także obecny będzie na spontanicznym feście w przyszłym
tygodniu – odpowiednio Marka Wastella i Ståle Liavika Solberga. Oba nagrania są
odrobinę medytacyjne, co w przypadku dronowej ekspozycji nazwanej Parallel Streams nie dziwi, ale już w
przypadku stałego składu Fictional Souvenirs, który na ogół sieje free jazzowy
popłoch, jest pewną niespodzianką. Ale jakże sympatyczną!
Parallel Streams
Saksofony Butchera (tradycyjnie sopranowy i tenorowy)
odnajdujemy tu w towarzystwie rozbudowanej sekcji
perkusjonalnej. Luigi Marino pracuje na talerzach, na bliżej nam nieznanych
akcesoriach akustycznych i także na generatorach akustycznego feedbacku, z kolei instrumentarium Marka
Wastella zostało określone jedynie mianem percussion.
Nagranie koncertowe z Berlina składa się z trzech krótkich, kilkuminutowych
epizodów i długiej, prawie trzydziestominutowej części głównej, która na
albumie jest jego trzecią częścią.
Muzycy od pierwszej sekundy koncertu formują ekspozycję dronową,
szytą dętym wydechem i rozbudowanym strumieniem perkusjonalnych niespodzianek. Całość
jest mroczna, nieco oniryczna, zdaje się unosić nad powierzchnią, lewitować w herbertowskiej pozaprzestrzeni
przeszywana raz za razem porcjami rezonujących dźwięków. Przy odrobinę bardziej
intensywnym frazowaniu można odnieść wrażenie, że saksofon jest tu świdrem, który
próbuje przebić się przez metaliczną powłokę. Druga ekspozycja zdaje się być
repryzą jedynki, z tym wszakże zastrzeżeniem, iż muzycy posadowieni są bliżej ciszy,
a ich akcje jeszcze bardziej jednorodne brzmieniowo i narracyjnie. Strumień perkusjonalny
bogacony jest tu ekspozycjami dzwonkowymi, a sam finał improwizacji nabiera dość
zaskakującej rytmiki, szytej drummingiem po
glazurze talerza.
Trzecia improwizacja zdaje się nie mieć tu początku, ani
końca. Startuje z dna ciszy, umiera niesiona ulotnym strumieniem ambientu. W wielu
momentach osiąga poziom akustycznej medytacji godnej mistrzów AMM. Jej początek
wyznaczają małe gry realizowane na talerzach.
Saksofon sopranowy Johna wchodzi do gry po pewnym czasie i początkowo jego jedynym
zadaniem jest utrzymanie nastroju, jaki zbudowali Luigi i Mark. Narracja skrzy
się brzmieniowymi subtelnościami, ma swoje fazy wzrastania i opadania, zawsze emanuje
dramaturgiczną urodą. Bywa, że sięga chmur, bywa, że leży odłogiem w mrocznej krypcie.
Szczególnie pięknie jest wtedy, gdy repetujące perkusjonalia przenoszą saksofonowe
kropelkowanie wprost w otchłań szumów
i rezonujących pisków. W drugiej fazie improwizacji muzycy wspinają się na
drobne wzniesienie, stymulowani post-taneczną rytmiką. Przez moment nucą nawet
senną balladę. Po kolejnych pętlach ujmującej narracji perkusjonaliści, korzystając
z milczenia Johna, budują intrygujący dialog, który nabiera rytmu, niezmąconego
powrotem saksofonu. Dronowa finalizacja szyta jest jednorodną strugą ambientu.
Albumowe ostatki, to ledwie trzyminutowa improwizacja, prawdziwa celebracja
dźwięku i narracyjnego skupienia. Dęte frazy cedzone przez zaciśnięte zęby, małe
ekspozycje talerzowe, mroczne odgłosy z najgłębszej krypty, rezonans, który umiera
w zupełnej ciszy.
Fictional Souvenirs
Kolejny koncert, to już matczyna ziemia Butchera, londyńskie
Cafe Oto i trio z Patem Thomasem oraz Ståle Liavikiem Solbergiem. Nagranie ma
cztery odsłony – pierwsza i trzecia, to rozbudowane ekspozycje, druga i
czwarta, to kilkuminutowe dogrywki. Koniecznie trzeba dodać, iż w trakcie dwóch
pierwszych improwizacji Pat Thomas gra na fortepianie (zapewne set pierwszy),
przez dwie kolejne używa elektroniki (zapewne set drugi).
Początek jest definitywnie free jazzowy, choć szyty jedynie
pianem i perkusją. Saksofon w roli komentatora wchodzi do gry po niespełna
dwóch minutach. Thomas pracuje tu na połamanym rytmie, Solberg dba o drummingową dynamikę, ale jak zwykle
potrafi być delikatny i znajduje przestrzeń na drobne preparacje. Butcher, tu oaza
spokoju, płynie w trybie open jazzu,
dba o brzmieniowe drobiazgi, donikąd się nie spieszy. Trwające kwadrans
nagranie ma kilka faz. Przez moment znów jest duetem bez saksofonu, ale skoncentrowanym
na preparacjach, a potem mroczną balladą o niezliczonych pokładach dramaturgicznych
subtelności. Dogrywka pierwszego seta początkowo wydaje się dalece minimalistyczna
i pogrążona w ciszy. Potem nabiera rozpędu i zbliża się do free jazzowych okopów.
Ale nim skona, jeszcze raz postanawia podyskutować z rzeczoną ciszą.
Trzecia opowieść albumu trwa prawie 25 minut i nie tylko
dlatego stanowi crème de la crème
całego koncertu. Thomas przesiada się na elektronikę, a jego dyspozycja dnia, dramaturgiczne
opanowanie, swoboda myśli i ulotność kreacji sprawiają, że to być może jeden z
jego najlepszych występów realizowanych poza fortepianową klawiaturą. Na
starcie brzmi jak zdezelowane inside piano,
potem nabiera syntetyczności, ale na każdym etapie rozwoju narracji nie dość,
że miewa wyłącznie dobre pomysły, to pozostaje subtelny, nieinwazyjny, świetnie
wkomponowany zarówno w background,
jak i korowy strumień narracji. Bywa,
że brzmi tu wręcz dubowo, zwłaszcza w momencie, gdy John i Stale (zdający sobie
chyba sprawę z formy partnera) na kilka chwil pozostawiają go samego na scenie.
Jest też moment, gdy akcesoria Pata łapią tajemniczą melodykę w żagle i po raz kolejny
brzmią nad wyraz … akustycznie. Siłą rzeczy saksofon i perkusja schodzą w tej doskonałej
improwizacji na dalszy plan, ale – co oczywiste – ani jeden ich dźwięk nie jest
niezasadny, albo pozbawiony jakości, zwłaszcza na etapach rozbudowanych
preparacji. Finał utworu podkreśla jego umiarkowanie intensywne tempo oraz dramaturgiczną
i brzmieniową jakość. Tonie w chmurze ambientu. Dogrywka drugiego seta wydaje
się wyjątkowo filigranowa, szyta szmerami, plejadą elektroakustycznych drobiazgów
i perkusyjnych obcierek. Niespodziewanie nabiera jednak intensywności –
najpierw rozrasta się wszerz, potem zyskuje adekwatną dynamikę.
John Butcher/ Luigi Marino/ Mark Wastell Parallel Streams (Confront Recordings,
CD 2024). Berlin, luty 2024: John Butcher – saksofony, Luigi Marino - talerze, zarb, zarb-e zurkhaneh, akcesoria feedbackowe
oraz Mark Wastell – instrumenty perkusyjne. Cztery improwizacje, 44 minuty.
Fictional Souvenirs (Butcher/ Thomas/ Solberg) Volatile Object (Trost Records, CD
2024). Cafe Oto, Londyn, styczeń 2023: Pat Thomas - piano (1+2) &
elektronika (3+4), John Butcher – saksofony oraz Ståle Liavik Solberg –
perkusja. Cztery improwizacje, 48 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz