piątek, 17 lutego 2023

Ernesto Rodrigues, Guilherme Rodrigues, Nuno Torres & Dirk Serries in Brecht!


Wymieniona w tytule dzisiejszej opowieści trójka świetnie nam znanych Portugalczyków podróżowała ostatniej jesieni po Europie, w jej dalece centralnej części, prowadziła warsztaty i grała oczywiście koncerty. W trakcie tych ostatnich często dołączali do nich muzycy lokalni, tworząc intrygujące koincydencje personalne.

Artyści grali także w poznańskim Dragonie, gdzie wraz z Witoldem Oleszakiem i Michałem Giżyckim improwizowali aż w czterech setach, w każdym z nich niosąc publiczności niezmierzone połacie fonicznego szczęścia.

Kilka dni przed wizytą w Poznaniu familia Rodriguesów i Nuno Torres gościli w belgijskim Brechcie, gdzie zagrali smakowity set z Dirkiem Serriesem. Ów set został w niebywałym tempie wyprodukowany i już pod koniec starego roku upubliczniony w formie poręcznego dysku kompaktowego. Dziś z radością sprawdzamy jego zawartość.



 

Portugalsko-belgijska improwizacja składa się z kilkuminutowej uwertury, ponad 37-minutowej części głównej i ponad 10-minutowego encore. Już utwór otwarcia wiele nam mówi o tym, co wydarzy się dalej. Typowo minimalistyczna, niezwykle kameralna estetyka, jakiej hołdują na ogół Rodriguesowie w trakcie spotkania w Brechcie rzadko będzie dochodzić do głosu. Tu, ledwie po kilkudziesięciu sekundach wyciszonych i delikatnych dźwięków narracja nabiera dynamiki, stymulowana zarówno dętym preparacjami saksofonu, jak i gitarowymi riffami, dodatkowo wspierana także ognistymi frazami wiolonczeli. Separatywna na tym etapie postawa altówki, to jedynie zasłona dymna.

Set główny zaczyna się jednak za poziomie ciszy, a faza startu lepiona jest z drobnych, urywanych fraz, które wchodzą w leniwie interakcje. Na rozkołysany strumyk dźwięków składają się tu zarówno imitacyjne frazy strunowców, jak i wystudzone oddechy dęciaka. Wszystkie one jednak dość szybko znajdują wspólny język i formują się w zwartą narrację, która nabiera dramaturgicznego rozpędu. Dużo zdarzeń w jednostce czasu, niebanalna melodyka i zadziorne frazy niemal na każdym zakręcie, nie bez hałaśliwych zdobień. Intensywność improwizacji oczywiście faluje, a drobne fazy uspokojenia sycą się emocjami z gitarowych powtórzeń. Przejście do etapu obcowania z ciszą i drobnymi preparacjami, które płyną strumieniem zmysłowego call & responce, następuje po 12 minucie.  Opowieść jednak dość szybko powraca na bardziej dynamiczne tory i kłębi się od kolejnych emocji. Tym, który stara się porządkować połacie ekspresji zdaje się być teraz wiolonczelista i jego smukle pizzicato. Narracja skrzy się na każdym kroku brzmieniowymi wspaniałościami, a lokalnym szczytem jakości jest tu z pewnością krótki duet saksofonu i altówki. Po 18 minucie artyści wchodzą w stadium wyjątkowo urokliwego dark chamber - drony, westchnienia, przeciąganie liny i garść brudów z saksofonowej tuby. Gra na małe pola dość szybko implikuje nowe zaczepki, strzeliste riposty i dźwiękowy zew wiolonczeli, która podrywa kwartet do kolejnej efektownej przebieżki. Emocje wchodzą tu w stadium ekstremalnej hossy – repetycje, piłowania strun, foniczne cuda w tubie, a wszystko szorstkie, zgrzytliwe, nawet matowe w brzmieniu. Drobny oddech przydarza się muzykom dopiero po niemal dziesięciu minutach. Cello zaczyna śpiewać, altówka głęboko oddychać, a gitara i saksofon szukać w powtórzeniach natchnienia do szukania nowych rozwiązań. Narracja łapie prawie chill-outowy oddech i przechodzi w fazę preparowanych subtelności. Z czasem muzycy i ich rozkołysane dźwięki zaczynają rozkwitać, niczym bukiet wyjątkowo kłujących róż. Finał części głównej skrzy się od wyszukanych emocji – drobne melodie, piski i lamenty, stukot saksofonowych dysz, a nawet plama post-baroku.

Ostatni fragment koncertu zaczyna się w trybie dalece minimalistycznym. Mroczny suspens, oddech ciszy na plecach. Narracja toczy się leniwą strugą, ma silnie kameralny posmak, zdaje się być dalece lżejsza od poprzednich prac kwartetu. Wszystkie akcje znów jednak liczyć mogą na błyskotliwe reakcje, nie brakuje efektownych, hałaśliwych zgrzytów, choć czuć już w powietrzu, iż spektakl ma się ku końcowi. Strunowce gaworzą w podgrupach, a saksofon głęboko oddycha i też zdaje się tu być dalece filigranowym uczestnikiem gry. Nim improwizacja ostatecznie skona, artyści zafundują nam jeszcze dynamiczny zryw, którego efekty będą tłumić z nieskrywaną niechęcią.

 

Ernesto Rodrigues, Guilherme Rodrigues, Nuno Torres & Dirk Serries Brecht (Creative Sources, CD 2022). Ernesto Rodrigues – altówka, Guilherme Rodrigues – wiolonczela, Nuno Torres – saksofon altowy oraz Dirk Serries – gitara akustyczna (archtop). Nagranie koncertowe, listopad 2022, Oude Klooster, Brecht, Belgia. Trzy improwizacje, 51 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz