wtorek, 28 maja 2024

Butcher, Marshall, Sanders & Beresford are elusive!


Londyński Shrike Records działa ledwie czwarty rok, ale już wydaje się być nad wyraz trwałym elementem brytyjskiego środowiska free improvisation. Po dwóch albumach muzyków niezwiązanych z Londynem, ptasia inicjatywa wraca do swoich korzeni, czyli prezentuje muzykę powstałą w stołecznym klubie Iklectic.

Tym razem, to tzw. seria Recording Sessions i spotkanie studyjne czterech niemal pomnikowych postaci sceny Londynu. Jedni to prawdziwi weterani, inni - weterani, póki co, w kwiecie wieku. Ale żarty żartami, album jest oczywiście doskonały, a forma dnia każdego z artystów więcej niż wyśmienita. Poza jakością, jaką wnosi tu każdy element składowy kwartetu, na szczególną uwagę zasługuje umiejętność wzajemnego słuchania i wchodzenia w interakcje, a także dźwiękowa i dramaturgiczna wstrzemięźliwość. Album to kolejny dowód na to, że w czułej na niuanse, swobodnej improwizacji czasami lepiej zaniechać danej frazy, niż zagrać o jedną za dużo. Ten rodzaj artystycznej dojrzałości prezentują tu wszyscy, choć szczególnie dobitnie Butcher i Beresford. Ten drugi, mimo, iż ma pod ręką swoje ulubione, elektroniczne zabawki, skupia się na grze na fortepianie i brzmieniach akustycznych, co wspaniale robi, i tak już wyśmienitemu nagraniu. Płyta składa się aż z dziesięciu opowieści, ale tylko ta pierwsza trwa ponad dziesięć minut. Wszystkie pozostałe, to periody od 3 do 6-7 minut - małe perełki swobodnie kreowanej dramaturgii.



 

Spokojne, zrównoważone emocjonalnie otwarcie, to z jednej strony preparacje fortepianu i perkusjonalny background, z drugiej nasączone już pewną dynamiką akcje wiolonczeli komentowane szorstkimi dronami saksofonu. Bardzo kolektywna, interaktywna narracja, trzymająca emocje pod kontrolą, w dalszej części albumu chętnie dzieli się na nieprzegadane akcje w podgrupach, na ogół dwuosobowych. Pierwsza opowieść toczy się od umiarkowanie intensywnych spiętrzeń po pomruki nerwowego wytłumienia. To spotkanie wyswobodzonego z jarzma notacji, zmysłowego post-chamber i równie niezadekretowanego post-jazzu. Ponadgatunkowa improwizacja zdaje się balansować pomiędzy tymi dwoma punktami odniesienia. Szczególnie urokliwa staje się w momentach zaniechania, szukania ciszy, wyczulenia na pojedyncze frazy. W roli dramaturgicznych kontrapunktów świetnie sprawdzają się tu incydentalne akcje wprost z klawiatury, krótkie, niekiedy dosadne, świetnie umiejscowione w czasie.

Po kilkunastominutowym gemie otwarcia kolejne improwizacje stanowią zwarte, świetnie uformowane epizody, których introdukcja często spoczywa na akcjach duetowych. Drugi epizod jest mroczny, wytłumiony, tkany z drobiazgów, pełen kocich ruchów i dźwiękowej precyzji. Trzecią odsłonę witamy przy frazach inside piano i perkusji. Już w kwartecie ta część albumu skupia się na dźwiękach preparowanych, przypomina kołysankę dla umarlaków, znów szukającą inspiracji zarówno w kameralistyce, jak i swobodnym jazzie. Czwarty utwór otwiera perkusja, która wzbudza drżące, zlęknione frazy cello i piana, a wejście rozmarzonego tenoru niespodziewanie kieruje opowieść na przednówek free jazzu. Pewna zaskakująca masywność zdaje się być kontynuowana w kolejnej odsłonie, głównie za sprawą tłusto brzmiącego smyczka. Potem do gry wchodzi piano, a dopiero po kilku pętlach dynamiczny tenor i perkusyjne szczoteczki. Narracja oparta na gęstych interakcjach zostaje podsumowana pasażami saksofonu sopranowego.

Drugą połówkę albumu inicjuje pianista wprost z klawiatury. Opowieść pełna zgrzytów i kantów osiąga intensywność free jazzu, po czym niezwykle efektownie popada w chmurę rezonujących fonii. Siódmą część inicjują wspólnie wiolonczela i perkusja. Szumi tuba, szeleszczą talerze, a klawisze fortepianu sugerują tajemniczy rytm. I znów muzycy najpierw serwują nam efektowne wzniesienie, a potem giną w mroku ciszy. Piękny passus pomruków zostaje tu skomentowany wprost z klawiatury, co implikuje całkiem intensywne zakończenie. Ósma opowieść toczy się w martwym tempie. Głęboko osadzony smyczek, talerze, ale i szczypta melodii utkana wspólnie przez dęciaka i strunowca. Przedostatnia improwizacja wyprowadza muzyków na powierzchnię życia. Odrobina post-baroku, zamknięta tuba saksofonu i perkusjonalne szelesty. Tu opowieść nabiera rumieńców po serii dobrych pytań i jeszcze lepszych odpowiedzi. Pianista tym razem preparuje, ale i tak daje radę wynieść kwartet na efektowne, finalne wzniesienie. Początek końcowej odsłony wydaje się być dalece kameralny. Drobne, dobrze skomunikowane akcje całej czwórki, z jednej strony czyste frazy saksofonu i piana, z drugiej preparacje cello i perkusji. Artyści kreują wyjątkowy urokliwy suspens, ale nie kończą albumu w tym stadium. Serwują nam jeszcze ostatnie spiętrzenie, wieńcząc dzieło gitarowym śpiewem wiolonczeli.  

 

John Butcher/ Hannah Marshall/ Mark Sanders/ Steve Beresford Elusive (Shrike Records, CD 2024). John Butcher – saksofon tenorowy i sopranowy, Hannah Marshall – wiolonczela, Mark Sanders – perkusja, instrumenty perkusyjne oraz Steve Beresford – fortepian, obiekty, elektronika. Nagrane w Iklectik Arts Lab, Londyn, wrzesień 2023 (Recording Sessions series). Dziesięć improwizacji, 61 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz